Każdy kto chodzi na mecze rezerw ŁKS-u na pewno go kojarzy. Wysoki, postawny, charakterny. Można się śmiać, że gdyby nie był piłkarzem pewnie zostałby dyrygentem. Krzyczy na kolegów głośno, ale zawsze robi to dla ich dobra. Zawsze widzi na boisku więcej. To taki mały ełkaesiacki Chiellini. Dziś opowiemy Wam trochę o pukającym do drzwi pierwszej drużyny Oskarze Koprowskim.
Oskar spędził sezon na wypożyczeniach. W ŁKS-ie jest to strategia powszechnie stosowana. Najzdolniejszych juniorów wypożycza się do II, bądź III ligi żeby tam ogrywali się na wyższym, seniorskim poziomie. Jak mówi sam zainteresowany czas ten był dla niego jedynie okresem przejściowym. Był sam, daleko od ukochanej Łodzi. Nabrał dzięki temu innego spojrzenia na świat. Wypożyczenia traktował jako przystanek przed powrotem do swojej ukochanej drużyny. Młody obrońca jest Rodowitym z krwi i kości. Nie ukrywał, że nawet grając w innym zespole, wszystkie jego myśli skupiały się na Łódzkim Klubie Sportowym i powrocie do domu. Nic więc dziwnego, że gdy przychodzi mu podać jego najmocniejsze cechy bez zawahania wymienia silny charakter, wolę walki i nieustępliwość w dążeniu na szczyt.
Młody obrońca uważa, że nie mógł trafić lepiej niż do akademii ŁKS-u. Cieszy się na każde zajęcia, spotkanie z kolegami i trenerami. Szczególnie docenia ich wsparcie, dobre słowo, żart którym rzucą w odpowiednim momencie. Według niego z akademii już niedługo wyjdzie kilku doskonałych zawodników, którzy tylko potwierdzą, jak dobrą pracę się tam wykonuje, i że plasuje się ona w czołówce jeżeli chodzi o szkolenie w Polsce. Oskar docenia to, że na zajęciach zawodnicy już od najmłodszych lat uczą się grać w takim samym stylu jak pierwsza drużyna. Jak wszyscy wiemy styl ŁKS-u jest niecodzienny i wymagający. Szczególny nacisk położony został na utrzymywanie się przy piłce, wymianę podań i płynne zmiany pozycji.
Pytany o to skąd w nim tyle charyzmy śmieje się, że miał szczęście, że był jednym z ostatnich roczników wychowywanych bez wpływu smartfonów i internetu. Każdą wolną chwilę spędzał na podwórku, gdzie kształtował się jego charakter. To tam nigdy nie pozwalał starszym kolegom dawać sobie ” w kaszę dmuchać”. Wielu ludzi, którzy nie znają Oskara przykleja mu łatkę “bad boya”. Obrońca przy bliższym poznaniu okazuje się być wspaniałym, ciepłym, sympatycznym młodym chłopakiem. Wolny czas lubić spędzać aktywnie. Szczególnie upodobał sobie rower i spacery. Nie przeszkadza mu to jednak, żeby dla chwili wytchnienia zasiąść przed ekranem konsoli, albo komputera.
Z Aleksandrem Ślęzakiem znają się od lat. Kiedy Oskar wchodził do seniorskiej piłki Ślęzak był kapitanem III ligowej drużyny ŁKS-u. Teraz w nieco już innej roli znowu grają w jednej drużynie. Dla Oskara cenne jest doświadczenie jakim kapitan rezerw się z nim dzieli. Zawsze gotowy jest mu coś podpowiedzieć, pomóc na boisku. Przenosi się to również na życie prywatne. Oskar czuje w Ślęzaku wsparcie w każdej sytuacji życiowej. Jest przekonany, że kapitan nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i swoją ciężką pracą udowodni, że zasługuje na ponowny debiut w pierwszej drużynie.
Pytany o to, kto ma według niego największy potencjał żeby zaistnieć w pierwszej drużynie odpowiada, że tak naprawdę każdy! Za przykład stawia Jakuba Romanowicza, który wrócił z wypożyczenia, rozegrał klika meczów w rezerwach i został włączony do kadry na mecz z Arką Gdynia, w którym swoją szanse wykorzystał w 100%.Cieszy się, że za partnera do rywalizacji o miejsce w składzie ma Mieszko Lorenca. Jest to według Oskara zawodnik jakościowy, rywalizacja między nimi jest zdrowa i dzięki niej obaj młodzi piłkarze stają się tylko lepsi. Pytany o swój debiut mówi, że nie podchodzi do tego w taki sposób. Liczy, że ciężka praca którą wykonuje na każdym treningu zaowocuje tym, że trener Stawowy w końcu da mu szansę. Jest to jego cel, do którego każdego dnia dąży.
Zapytany czym jest dla niego ŁKS, Oskar Koprowski odpowiedział
ŁKS to dla mnie Życie , Dom, Rodzina tu się wychowałem, temu Klubowi się oddałem i chciałbym być w nim i grać jak najdłużej będę mógł.
Reklama