– Niedługo w ŁKS-ie i Widzewie będą musieli się bardzo poważnie zastanowić nad stworzeniem kobiecych sekcji z prawdziwego zdarzenia. – mówi wiceprezes PZPN Adam Kaźmierczak.
Zanim zaczniemy żyć derbami Łodzi, przed nami mecz piłki nożnej kobiet. 21 października na stadionie Widzewa, Polki zmierzą się z Norweżkami w ramach eliminacji do mistrzostw świata. To dla pana trudne zdanie organizacyjne?
Adam Kaźmierczak: To spory problem, bo bilety sprzedają się bardzo słabo. Zastanawiam się czy to kwestia tego, że to mecz reprezentacji kobiet, czy tego, że w mieście derbowym część kibiców nie przyjdzie na stadion rywala. Zostały trzy dni, my jako PZPN robimy wszystko żeby ten stadion przynajmniej w jednej trzeciej zapełnić. Chcemy żeby było chociaż sześć tysięcy osób. Mam nadzieję, że jeszcze wielu kibiców zdecyduje się przyjść wspomóc nasze dziewczyny dopingiem, bo przeciwnik jest bardzo trudny.
W Łodzi mamy SMS, niepokonaną drużynę, która jest liderem ekstraligi kobiet. Dla prowadzonego przez Marka Chojnackiego zespołu mecz reprezentacji może być dobrą reklamą.
SMS i reprezentacja to naczynia połączone. Dobrze wykonywana praca w łódzkiej drużynie owocuje. W seniorskiej reprezentacji grają cztery piłkarki SMS-u, a w juniorskich jest ich kilkanaście. Kierunek obrany przez wicemistrzynie Polski jest bardzo dobry. W każdym okienku nawet po tym jak kilka czołowych zawodniczek odchodzi z klubu, z powodzeniem znajdują dla nich zastępstwo. Jeżeli prześledzimy kadrę reprezentacji Polski okaże się, że większość to wychowanki SMS-u, albo przynajmniej miały epizod w seniorskiej drużynie, co tylko pokazuje, że w Łodzi bardzo fajnie pracują z tymi dziewczynami.
Władze ŁKS-u powinny zazdrościć SMS-owi trenera?
Marek wybrał taką ścieżkę rozwoju. W jego przypadku trochę zadecydowały o tym sprawy zdrowotne. Pamiętajmy, że jako trener piłkarzy robił naprawdę fajne wyniki. W pewnym momencie zdecydował się na pracę z kobietami i bardzo dobrze. To też pokazuje, że piłki kobiet nie można traktować jako czegoś niszowego. To są bardzo poważne rozgrywki, pokazywane w telewizji. Można być świetnym trenerem i realizować się w SMS-ie.
Dużo dyskutuje się o tym, czy drużyna piłki kobiecej powinna być wpisana do podręcznika licencyjnego. Takie rozwiązanie byłoby dobre dla ŁKS-u i Widzewa?
Ja nie jestem zwolennikiem wprowadzania administracyjnych nakazów, żeby rozwijać daną dyscyplinę sportu. To musi przyjść naturalnie. Niedługo w ŁKS-ie i Widzewie będą musieli się bardzo poważnie zastanowić nad stworzeniem kobiecych sekcji z prawdziwego zdarzenia. W tej chwili UEFA i FIFA naciskają żeby rozwijać tą formę piłki. Idą za tym duże pieniądze. Jest jeszcze jedna rzecz. Nie każdy kibic ŁKS-u i Widzewa ma syna. Sporo z nich ma córki. Rodzice chcieliby żeby mogły funkcjonować w ukochanym klubie. To jest droga, którą łódzkie kluby powinny pójść. Trzeba stworzyć tym dziewczynom szansę i rozpocząć ich szkolenie. Na pewno dobrą ścieżką nie będzie przejęcie drużyny, która w tej chwili funkcjonuje na poziomie którejś z niższych lig. Trzeba zawiązać samodzielne struktury i je rozwijać. Pada argument, że po obu stronach miasta jest problem z bazą szkoleniową. Należy tak ułożyć współpracę z władzami MOSiR-u żeby kluby mogły w pełnym zakresie korzystać z obiektów treningowych. Mam nadzieję, że niebawem uda się to zrealizować.
Mecz reprezentacji Polski w Łodzi ma być próbą generalną przed mistrzostwami Europy w piłce nożnej kobiet, które odbędą się w 2025 roku?
Polska nie jest jeszcze organizatorem mistrzostw Europy. Rywal jest bardzo trudny, bo wspólną kandydaturę zgłosiły Szwecja i Dania. W Skandynawii piłka nożna kobiet cieszy się ogromną popularnością. Decyzja o przyznaniu organizacji tak dużej imprezy zapadnie na przełomie marca i kwietnia 2022 roku. Mam nadzieję, że będzie to Polska, a Łódź mając dwa piękne obiekty, będzie stuprocentowym kandydatem do zostania miastem gospodarzem.
Bilety na rozgrywany 21 października mecz Polski z Norwegią można kupić tutaj.
Z wiceprezesem PZPN-u Adamem Kaźmierczakiem rozmawiał Filip Kijewski.
fot: PZPN