Czy Widzewowi na dłuższy czas wypadnie podstawowy lewy obrońca? To niestety możliwe.
W pierwszej kolejce nowego sezonu kontuzji doznał Peter Therkildsen. Duńczyk zerwał mięsień i wróci za kilka tygodni. Na prawą obronę wszedł Marcel Krajewski. Więcej prawych obrońców w kadrze nie ma, więc na młodzieżowego reprezentanta Polski trzeba chuchać i dmuchać.
Na drugiej stronie defensywy pewniakiem jest Samuel Kozlovsky. Słowak nie dokończył jednak meczu z GKS-em Katowice. Doznał urazu i wygląda na to, że sprawa jest poważna.
Przyznał to zaraz po meczu trener Żeljko Sopić. Kozlovskiego zastąpił debiutant Dion Gallapeni i spisał się bardzo dobrze. Ale to też drugi i ostatni lewy obrońca w kadrze.
– Przed meczem mieliśmy problem, nie wszyscy mogli trenować na 100 procent – stwierdził też Sopić i podał przykład Sebastiana Bergiera, który dopiero tuż przed pojedynkiem z GKS-em zaczął ćwiczyć. Bergier strzelił gola, ale meczu nie dokończył, musiał zostać zmieniony. Tak samo jak Lindon Selahi. – W mojej karierze jeszcze się nie zdarzyło, by trzech piłkarzy doznało urazów podczas meczu i trzeba było ich zmienić – przyznał szkoleniowiec Widzewa.
Martwi też na pewno uraz Bergiera, który na koncie ma już trzy bramki. W kadrze nie ma już innego środkowego napastnika. A następny mecz już w najbliższą sobotę.
W niedzielę, czyli dzień po spotkaniu z GKS-em, nie ma jeszcze informacji, jaki jest stan zdrowia tych i innych zawodników (sponiewierany przez rywali został też Angel Baena). Klub poinformował za to, że w poniedziałek powinien opublikować raport medyczny. Najpewniej po badaniach piłkarzy.