Niestety, nic nie wskazuje na to, by Widzew awansował do ekstraklasy w tym roku. Ale poczekać na to trzeba jeszcze tylko jeden sezon, bo awans za rok jest właściwie pewny.
Na sześć kolejek przed końcem obecnego sezonu w Fortuna 1 Lidze Widzew ma matematyczne szanse na awans do pierwszej szóstki, co daje prawo gry w barażach. Trudno jednak wierzyć – zważywszy na średnią zdobywanych punktów przez łodzian, ich formę i grę rywali – że rozgrywki skończą się dla drużyny dobrze. Niby „dopóki piłka w grze”, niby zdarzają się cuda, ale…
Ale już niemal na pewno powinno udać się za rok. Wzięliśmy dane z ostatnich 20 lat, wrzuciliśmy je do najlepszego z redakcyjnych komputerów, powciskaliśmy kilka klawiszy i uzyskaliśmy wynik. Oczywiście, dla pewności, skonsultowaliśmy go jeszcze z Grigorijem Perelmanem. To Rosjanin uznawany za jednego z najlepszych matematyków na świecie. Tak, to właśnie on udowodnił hipotezę geometryzacyjną Thurstona, i tym samym wypływającą z niej jako wniosek hipotezę Poincarégo. Co nam wyszło? W XXI wieku – z małym wyjątkiem poza rozgrywkami centralnymi – Widzew zawsze awansował dopiero za drugim razem. Szkoda, że nie kontaktowaliśmy się z Grigorijem przed sezonem, bo z pewnością byśmy oszczędzilibyśmy sobie nerów.
Sezon 2003/2004 Widzew zakończył na ostatnim miejscu w tabeli ówczesnej pierwszej ligi, czyli obecnej ekstraklasy. Ostatni mecz sezonu z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski został przerwany przez kibiców i drużyna przegrała go walkowerem. To już jednak nie miało znaczenia. To był jej koniec i koniec klubu. Zakończyła się pewna era, która zaczęła się w latach 90. od sukcesów, m.in. dwóch mistrzostw Polski i udziału w Lidze Mistrzów. W przedostatnim meczu tamtego sezonu Widzew przegrał na ul. Łazienkowskiej z Legią Warszawa 0:6, m.in. po trzech golach wychowanka ŁKS-u Marka Saganowskiego i bramce z karnego Artura Boruca. Kibiców bolało to bardzo.
Na szczęście szybko przyszedł ratunek, a konkretnie Zbigniew Boniek, który wziął się za odbudowę klubu i drużyny. Zespół przejął trener Stefan Majewski. Widzew grał dobrze i trzymał się blisko czołówki. Ligę zakończył jednak na czwartym miejscu i grał w barażach. W nich przegrał w dwumeczu z Odrą Wodzisław.
Po latach okazało się, że sędzia, który prowadził oba mecze, pomagał rywalom, ale to temat na inny artykuł. Awansu nie było.
Widzew musiał kolejny sezon spędzić na zapleczu ekstraklasy i zaatakować ponownie. Tym razem już się udało. Czerwono-biało-czerwoni zakończyli rozgrywki na pierwszym miejscu wyprzedzając biało-czerwono-białych, czyli ŁKS. Gola za golem strzelał wtedy Bartłomiej Grzelak.
Kolejny raz o awans Widzew walczyć musiał w sezonie 2008/2009, kiedy klubem rządził już Sylwester Cacek. Za jego rządów zespół sezon wcześniej spadł. Biznesmen z Piaseczna szybko chciał wrócić do ekstraklasy i zatrudnił Waldemara Fornalika.
Chociaż „Waldek King” na półmetku rozgrywek doprowadził Widzew na pierwsze miejsce w pierwszej lidze, to stracił pracę. Zastąpił go Paweł Janas i to on ostatecznie wywalczył awans.
Zablokował go jednak PZPN. To była kara za korupcję we wcześniejszych latach. Janas pozostał trenerem drużyny i znów wygrał ligę, tym razem w cuglach. W tamtym sezonie gola za golem strzelał Marcin Robak.
W sezonie 2015/2016 Widzew był już w czwartej lidze, bo po upadku klubu musiał zaczynać niemal od zera. I – pod wodzą Witolda Obarka, a potem Marcina Płuski – wygrał ligę. To jedyny w XXI wieku awans Widzewa za pierwszym podejściem.
Rok później Widzew grał już w trzeciej lidze i szło mu średnio. Nie wywalczył promocji. Ligę wygrała drużyna Finshparkiet Nowe Miasto Lubawskie, ale awansował ostatecznie drugi ŁKS, bo wygrany ligi się wycofał. Widzew musiał zostać w trzeciej lidze na kolejny rok. I tym razem się udało, choć w dramatycznych okolicznościach. Decydował ostatni mecz.
Po golu Daniela Świderskiego w 88 minucie Widzew zwyciężył na wyjeździe z Sokołem Ostróda.
Ligę zakończył z 74 punktami na koncie. Tyle samo miała Lechia Tomaszów, ale łodzianie byli wyżej. Z drużyną z Tomaszowa Widzew grał w przedostatniej kolejce i gdyby wygrał, to już świętowałby awans. Przygotowany był nawet odkryty autokar, który miał przewieźć piłkarzy po Łodzi. Ale padł remis i autokar odjechał.
W kolejnym sezonie – 2018/2019 – znów celem drużyny był awans, tym razem do pierwszej ligi. I tym razem nie udało się za pierwszym razem. Nie pomogła zmiana trenera, bo po serii remisów zwolniony został Radosław Mroczkowski, a jego następca Jacek Paszulewicz okazał się słabym trenerem.
Po raz kolejny do awansu potrzebne było drugie podejście. Nie odbyło się w najlepszych okolicznościach, ale jednak się udało. Widzew w ostatnim meczu sezonu przegrał u siebie ze Zniczem Pruszków, ale cudem wywalczył promocję już na zaplecze ekstraklasy.
Czy będzie w tym sezonie? Szanse na to duże już niestety nie są. Ale spokojnie, jeśli nie uda się teraz, to już na pewno w przyszłym sezonie. To taka widzewska tradycja. Martwi nas tylko to, że chyba rodzi się nowa – awanse wywalczone w fatalnym stylu. Ale z drugiej strony, teraz taki bralibyśmy w ciemno.
Autor: Janek