To piłkarze, który zabłysnęli jesienią w PKO Ekstraklasie. Ravas to w tej chwili jeden z jednych bramkarzy ligi, a Jordi napastników. Nie jest tajemnicą, że wiele klubów chciałoby ich w swoich drużynach. Oficjalne oferty do Widzewa jednak nie przyszły, ale zainteresowanie jest. – Są zapytania – przyznał prezes Mateusz Dróżdż w pokoju na Twitterze (WidzewRedRoom).
Dodał jednak, że do klubu trafiły dwie oferty, ale nie chodzi o piłkarzy, czy trenera. – To dwie oferty pracy w innych klubach, ale nie dotyczą sztabu pierwszego zespołu czy piłkarzy – powiedział tajemniczo. Może więc chodzi o któregoś z dyrektorów, a może o samego prezesa?
CZYTAJ TEŻ: Widzew wybrał nowego partnera technicznego
Dróżdż podkreślił więc, że oferty nie ma też trener Janusz Niedźwiedź. Oczywiście wciąż nie można niczego wykluczyć, bo okno transferowe dopiero się otworzy. Mowa także o ofertach dla piłkarzy. – Jeżeli będą racjonalne oferty dla Sancheza czy Ravasa, to będziemy je analizować. Odejdą, jeśli finansowo będziemy zadowoleni, a nasze wymagania są dość duże. To musiałaby być naprawdę bardzo dobra oferta, by nie zostali z nami na kolejną rundę. Chciałbym, żeby zostali – podkreślił.
Po jesieni Widzew jest trzeci w tabeli, a im drużyna wyżej w tabeli na koniec sezonu, tym wyższe premie od Ekstraklasy i chodzi o milionowe różnice. W sezonie 2021/2022 za pierwsze miejsce Lech Poznań otrzymał (chodzi tylko o wynik sportowy) ponad 18 milionów złotych. Trzecia Pogoń Szczecin (to teraz lokata Widzewa) – prawie 11 milionów złotych. Za czwarte miejsce (Lechia Gdańsk) płacono już „tylko” ponad 7 milionów złotych, a premia za piątą lokatę spadła do 3,6 miliona złotych. Dróżdż podkreśli więc, że dobrze mieć jak najsilniejszy zespół i walczyć o jak najwyższe miejsce. Odejściem którejś z gwiazd musiałoby się naprawdę Widzewowi opłacać, by osłabić drużynę w walce o czołowe lokaty w lidze i ewentualną stratę premii.