Ci, którzy kochają góry znają legendę o śpiącym rycerzu, którego sylwetkę przypominać ma kształt góry Giewont. Pozostający w śnie bohaterzy, ponoć zbudzą się, gdy nadejdzie czas walki o ojczyznę, gdy znajdzie się ona w potrzebie. Nie wiem, czy legendę znają tak dobrze piłkarze Górnika Zabrze, lecz w pierwszej połowie meczu z Widzewem nie przypominali nawet przez chwilę dobrze funkcjonującej, precyzyjnej futbolowej maszyny, którą podziwiali wszyscy w dwóch poprzednich wiosennych meczach. Górnik grał wtedy mądrze i pokazywał na boisku wartości, o których inne drużyny Ekstraklasy mogły tylko pomarzyć. Takiego zespołu spodziewaliśmy się w Łodzi.
Zabrzanie chyba jechali do naszego miasta przez Zakopane, bo zaprezentowali się przez 45 minut beznadziejnie. Jeden groźny strzał Lukasa Podolskiego i akcje bardzo szybkiego Ennaliego to za mało, by mówić, że grali w „mieście włókniarek” na jakimkolwiek poziomie. Gdyby uspokoić i wyciszyć widownię można byłoby usłyszeć zgodne pochrapywanie ekipy gości. Jak „Śpiący rycerze” trwali w swym śnie. Może marzyli o premiach i zaległych wypłatach. Dopiero w przerwie obudził ich donośny głos trenera Jana Urbana i pomogły aż trzy zmiany. Co się działo z Górnikiem w pierwszej połowie, tego nie wie nikt. Jak w piosence o Piechniczku.
NIE PRZEGAP: Zamyka się okno transferowe. Co na to Widzew?
Zafascynowany drzemką rywali zapomniałbym o tym, co pokazał w pierwszych 45 minutach Widzew. Rośnie nam gwiazda, że ho ho… Antoni Klimek w każdym meczu pokazuje swój wielki talent. W tym także nie zabrakło jego efektownych akcji i przede wszystkim gola. Antek (może to zbyt poufały zwrot, jeśli tak to przepraszam) potrafi znaleźć się tam, gdzie trzeba. Zdobył w 30. minucie pierwszą, jakże ważną bramkę, a 180 sekund później byłby już w „piłkarskim niebie”, ale zabrakło centymetrów, by jego precyzyjny strzał trafił drugi raz do siatki. Niestety była tylko poprzeczka, a jęk zawodu widzewskiej publiczności słychać było aż w Koluszkach (o Bedoniu nie wspomnę).
Rywali dobił minutę później Juan Ibiza, trafiając precyzyjnie do siatki. Do przerwy było 2:0 i nic nie wskazywało, na jakiekolwiek zagrożenie. Za film nagrany w przerwie meczu w szatni gości dałbym wiele, choć wiem, że Jan Urban raczej sympatycznie do swoich Rycerzy (tfu! Śpiących Wojów) nie przemawiał. Może wystarczyło tylko jak dawniej za Bolesławem Chrobrym krzyknąć: JUŻ CZAS! No i się zaczęło…
Nagle do dobrze grającego Widzewa dołączyli przebudzeni Górnicy i rozpoczął się bój, jakich mało. Teraz zabrzanie dyktowali warunki gry, niczym nie przypominając teamu z pierwszych 45 minut. To Widzew musiał się bronić i oddać inicjatywę. Szybko, bo w 51. minucie Rafał Janicki trafił do naszej bramki głową i było tylko 2:1. W 65. minucie Lukas Podolski strzelał do widzewskiej bramki, ale Rafał Gikiewicz sobie tylko znanym sposobem obronił uderzenie z kilku metrów [ZOBACZ TĘ NIESAMOWITĄ INTERWENCJĘ JESZCZE RAZ!]. Z drugiej strony Daniel Bielica utrzymywał swój zespól w grze, broniąc w beznadziejnych sytuacjach. Miał pecha Bartek Pawłowski, bo trafiał na świetnie dysponowanego bramkarza rywali. W doliczonym czasie Adrian Kapralik uderzał z kilku metrów głową po rzucie rożnym, ale akurat wtedy Matka Boska Częstochowska wizytowała stadion Widzewa i do gola nie dopuściła. Innego racjonalnego wytłumaczenia tej sytuacji nie mam.
Ostatni akt tego Niepowtarzalnego Meczu rozegrał się niebawem. Kontra łodzian powtarzana będzie przez wszystkie stacje telewizyjne tego Świata. Noah Diliberto, 22-letni pomocnik przeprowadził kontrę Życia i zakończył ją precyzyjnym strzałem, piłka wystrzelona jak z katapulty trafiła w poprzeczkę, odbiła się od niej, a potem wpadła do siatki. Nikt mnie nie przekona, że Francuz zrobi to samo w następnym meczu w Krakowie czy we Wrocławiu, ale fakt jest faktem, że w niedzielne popołudnie pokazał rzecz niemożliwą. Oby weszło mu to w krew i zostało do końca życia. Gol marzenie! Czy może być piękniejsze zakończenie tego fantastycznego widowiska? Nigdy w życiu!!!
ZOBACZ TEŻ: Jak pozytywne myślenie zgubiło ŁKS?
Piękna niedziela, trzy punkty, świetny Widzew i walczący o lepsze w drugiej połowie Górnik. Dlaczego wcześniej nie dołączyli poziomem do Widzewa? Tego nawet Jan Urban i Bolesław Chrobry nie wiedzą. I wiedzieć zapewne nie chcą. Taki to jest bowiem urok piłki nożnej. Nie zagłaskajmy zatem naszej jednej drużyny, a przejdźmy do drugiej….
ŁKS w piątek wieczorem stawiał w Szczecinie czoła jednemu z kandydatów do tytułu mistrza Polski. Tak, tak, nie ma co kręcić głowami. Pogoń to drużyna niezwykle wartościowa i niebezpieczna. Może zagrać nieco słabiej, ale gole zdobywa na zawołanie. Chwaliłem Diliberto, a nie sposób zapomnieć, jak gospodarze objęli prowadzenie w meczu z łodzianami. Rafał Kurzawa huknął jak z armaty i zaskoczony Aleksander Bobek mógł tylko popatrzeć, gdzie leci piłka. Nadal czekam na postępy zdolnego bramkarza, bo obecna forma optymizmem nie napawa. Z drugiej strony mieliśmy Bartosza Klebaniuka, o którym mówiono i pisano po nieudanych meczach pucharowych. Łodzianie o tym chyba zapomnieli, bo aż się prosiło o częste strzały. Gole Ramireza i Młynarczyka były potwierdzeniem mojej teorii. Wpadało wszystko, co szło w światło bramki.
Dziwny ten ŁKS, oj dziwny! Gra jak równy z równym ze szczecinianami, a potem pstryk! Światło ktoś wyłączył i wpada gol za golem. Jakby łodzianie się całkowicie odcinali od meczu. A potem znów gramy jak gdyby nigdy nic. Riza Durmisi nowy zawodnik kompletnie bezbarwny tak, jak Pirulo i paru jeszcze innych. Chyba już najwyższa pora zacząć układać drużynę na pierwszą ligę. Z Baliciem i Tejanem z przodu. Młodzi, zdolni czekają w kolejce. Już powinni dostawać szanse. Rywale tylko się przyglądają i wybierają perełki. A tych bardzo zdolnych w ŁKS-ie nie brakuje. Wierzę w szybki powrót tej drużyny do Ekstraklasy, bo ten sezon dla nich jest już chyba stracony. Ale w sporcie wszystko jest możliwe. Przekonali nas o tym Diliberto, Klimek czy Młynarczyk.
Ps. Nie zagłaszczmy Klimka pochwałami, bo teraz to jeszcze nadal skromny, grzeczny chłopak i niech taki pozostanie. Jak najdłużej…
Dariusz Postolski, dziennikarz, komentator sportowy, ekspert Radia Łódź