Nie będzie hasła: „Ekstraklasa, albo śmierć”, ale w nowym sezonie Widzew ma walczyć o czołówkę Fortuna 1. Ligi.
Widzew skompletował już władze. Nowy właściciel klubu Tomasz Stamirowski zatrudnił już prezesa Mateusza Dróżdża, dyrektora sportowego Łukasza Stupkę oraz trenera Janusza Niedźwiedzia. Teraz, cała czwórka w różnych konfiguracjach, spotyka się z dziennikarzami i kibicami. To świadomy zamysł klubu, by na początku swojej drogi opowiedzieć o swoim projekcie. Stamirowski powtarza, że bardzo zależy mu na dobrej komunikacji, by kibice mogli o swoim klubie widzieć jak najwięcej. On sam chętnie udziela wywiadów i jego nowi współpracownicy też nie mają z tym problemów. Tylko trener Niedźwiedź wydaje się trochę całą sytuacją onieśmielony. Widać, że nie może się już doczekać spotkania z piłkarzami, pierwszych treningów i meczów. Chce przekuć wszystko o czym mówi się w sportowym kontekście o Widzewie, w czyny.
W południe on i dyrektor Stupka spotkali się z dziennikarzami, a wieczorem z kibicami w kinie Helios. Dołączyli do nich Stamirowski i Dróżdż i cierpliwie odpowiadali na wszystkie pytania fanów Widzewa, którzy zdobyli zaproszenia, ale też tych, którzy zadawali pytania przez internet.
W dużej mierze cała czwórka powtórzyła słowa, które już padły – o tym, jak bardzo cieszą się, że są w Widzewie, jak ma wyglądać klub i drużyna, na jakich filarach to wszystko ma być zbudowane. Stamirowski przestrzegł kibiców, że przed drużyną długa droga, że na pewno nie przyjdą tutaj bardzo dobrze opłacane gwiazdy i potrzeba cierpliwości. Hasło: „ekstraklasa, albo śmierć” nie obowiązuje. Gdy jeden z kibiców zauważył, że to jest Widzew i oczekiwania na pewno będą, szef klubu wyjaśnił: – Nie będzie też tak, że będzie to sezon o nic. Cel będzie taki, jak w poprzednim sezonie – chcemy powalczyć o pierwszą szóstkę. Myślę, że to realistyczne – powiedział.
Ponad 5 mln zł na drużynę
Stamirowski chętnie i bez ogródek odpowiadał też na pytania dotyczące finansów, na których – jak podkreślił kilka razy – dobrze się zna. Na piłce mniej i dlatego zatrudnił fachowców. – Jeśli chodzi o budżet na pierwszy zespół, to wyniesie on około 5-5,3 mln zł. To solidny budżet, ale na pewno nie najwyższy w lidze. Pamiętajmy jednak o tym, że inne kluby dostają bardzo duże dotacje z miasta. Taki GKS Katowice na samą sekcję piłkarską, na czysto, dostaje 6,5 mln zł. – zauważył.
A propos miasta, to oczywiście i o stosunki z władzami Łodzi pytali kibice. W czwartek prezes Dróżdż spotkał się z dyrektorem MOSiR-u, by rozmawiać o użytkowaniu Łodzianki. – Dzisiaj wystosowałem list do pani prezydent, licząc na współpracę i spotkanie. Chcemy współpracować – powiedział. – Kibice oczywiście powiedzą, że każdy prezes tak mówił. Pierwszy krok został jednak wykonany.
Kibiców interesował też temat budowy własnego ośrodka treningowego, ale Stamirowski po raz kolejny przyznał, że jego na to nie stać, ale na pewno się nie podda. Kilka lat temu zabiegał o to, by taki ośrodek powstał na Starcie, gdzie on sam w młodości przez 9 lat trenował lekką atletykę, m.in. biegi na 400 metrów.
Co z transferami?
Oczywiście zawsze w przerwach między rundami kibice są ciekawi, kto trafi do drużyny, a ta przejdzie prawdziwą rewolucję. Dyrektor Stupka był tajemniczy, nie chciał zdradzić, ilu zawodników zasili zespół – może kilku, a może nawet dziesięciu. – Nie zamykamy się na żaden kierunek. Patrzymy na niższe ligi z Półwyspu Iberyjskiego, ligę hiszpańską, ale też kraje, jak Czechy czy Słowacja. Skupiamy się jednak na tym, by wiodącą liczbę w drużynie stanowili Polacy – powiedział.
Przygotowania do nowego sezonu widzewiacy zaczną w poniedziałek o godz. 17 i trener Niedźwiedź zaprasza na niego wszystkich chętnych kibiców. Na nowych zawodników Stupka prosił chwilę poczekać. – Mamy kandydatów i toczymy z nimi negocjacje – stwierdził. Jak dowiedział się “Łódzki sport” znane szerzej kibicom nazwiska też są na liście Widzewa.