Nie milkną echa środowego meczu ćwierćfinałowego Pucharu Polski, w którym Wisła Kraków po dogrywce wyeliminowała z rozrywek Widzew Łódź. Dogrywce, której, zgodnie z opiniami ekspertów nawet z PZPN, w ogóle nie powinno być.
Chodzi oczywiście o bramkę zdobytą przez Wisłę w 19. minucie doliczonego czasu gry drugiej połowy meczu, której uznanie oficjalnie zakwestionował nie tylko Widzew, ale też szef polskich sędziów, Tomasz Mikulski [CZYTAJ WIĘCEJ: Szef polskich sędziów: “Sędzia Kos popełnił błąd”]. Widzew złożył w piątek oficjalny protest do PZPN i w związku z decyzją wypaczającą wynik rywalizacji domaga się powtórzenia tego spotkania. Choć taka sytuacja była w Polsce (ale w Europie już nie) bezprecedensowa, łodzianie nie odstępują od swoich roszczeń i liczą, że będą mogli potwierdzić na boisku, że są lepsi.
W niedzielę na portalu X (wcześniej Twitter) potwierdził to prezes klubu, Michał Rydz. – Emocje i rozczarowanie są duże, bo ten zespół ma charakter i ciężko pracuje na sukces, którego w ostatnich dniach jest pozbawiany przez decyzje sędziów. Jako klub dalej będziemy zabiegać, by duch sportu został zachowany i mecz ćwierćfinału Pucharu Polski został powtórzony – napisał.
W swoim wpisie nawiązuje również do mocnych wypowiedzi kapitana zespołu, Bartłomieja Pawłowskiego i wynikających z nich późniejszych przeprosin, podkreślając, że „@bpawlowski9 jest kapitanem i liderem. Ma pełne wsparcie Klubu oraz moje”. To właśnie posty Pawłowskiego na X, po kolejnym meczu Widzewa, tym razem ze Śląskiem Wrocław, wywarły na opinii publicznej w ostatnim czasie największe wrażenie [SZCZEGÓŁY: Bartłomiej Pawłowski nie wytrzymał: “Okradliście nas. Piłkarski poker”].
Warto zwrócić uwagę, że najgłośniej decyzje arbitrów po ostatnich dwóch meczach Widzewa kontestowali najbardziej doświadczeni piłkarze czerwono-biało-czerwonych – 31-letni kapitan Pawłowski i pięć lat starszy bramkarz Rafał Gikiewicz [TU WIĘCEJ: Zawodnik Widzewa odpowiada prezesowi Wisły]. Trudno się dziwić. To nie tylko największe autorytety w szatni, ale też zawodnicy niezwykle ambitni, którzy prawdopodobnie zostali właśnie okradzeni z możliwości osiągnięcia dużego sukcesu na finiszu ich piłkarskich karier.
Oczywiście życzymy im jeszcze wielu lat gry na najwyższym poziomie, ale Widzew nie jest klubem, który w najbliższym czasie ma walczyć o ligowe trofea (mówią o tym przecież otwarcie sami klubowi oficjele, którzy wiedzą, że dystans do najbogatszych i najsilniejszych cały czas jest olbrzymi i skrócić go będzie bardzo trudno). Z kolei rozgrywki Pucharu Polski nigdy nie były mocną stroną Widzewa, ale ta edycja mogła być wyjątkowa. A Widzew nie miał prawa czuć się słabszym od Wisły, zwłaszcza że do ostatnich sekund przedłużonego o 20 minut regulaminowego czasu gry prowadził. Nikt nie zakładał, że łodzianie przez Puchar Polski podbiją Europę, ale już rozegranie wielkiego finału na Stadionie Narodowym byłoby pięknym zwieńczeniem trwającego od 2015 roku procesu odbudowy czterokrotnego mistrza Polski.
Tymczasem marzenia widzewiaków brutalnie zniszczył sędzia Kos. W 119. minucie zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Wisła zdobyła bramkę po jednoczesnym faulu i spalonym Igora Łasickiego. Choć Kos wydawał się nie mieć wątpliwości, że gol strzelony został prawidłowo, został jednak poproszony przez sędziów VAR o przeanalizowanie sytuacji na wideo. Zazwyczaj w takich sytuacjach powtórki pozwalają zweryfikować pierwszą decyzję. Kibice przyzwyczaili się już do tego, że gdy arbiter biegnie do monitora VAR, wraca na boisko z decyzją inną, niż ta podjęta przez niego przed chwilą. Nie ma w tym nic złego. Temu właśnie ma służyć VAR – naprawie błędów. Sędzia Kos zdania jednak nie zmienił. Czy miała na to wpływ presja prawie 30 tysięcy fanów na trybunach? Według niektórych obserwatorów, w tym również fanów Wisły, arbiter mógł bać się podjąć w takiej chwili decyzji przeciwko gospodarzom. Zdawał się być przytłoczony sytuacją.
Cały czas tajemnicą jest, jak wyglądała komunikacja sędziego głównego z wozem VAR. Na znaczenie dla sprawy tego aspektu uwagę zwraca ekspert do spraw sędziowania, wcześniej wieloletni arbiter piłkarski, Rafał Rostkowski:
PZPN dobę po meczu Widzewa ze Śląskiem opublikował analizę kontrowersyjnych decyzji sędziowskich z tego właśnie spotkania. Jak dużo czasu potrzebować będzie piłkarska centrala, by odnieść się do oficjalnego protestu łodzian dotyczącego meczu z Wisłą?
CZYTAJ TEŻ: PZPN: “Gol dla Śląska był prawidłowy”