Widzew został rozgromiony w Sosnowcu przez Zagłębie, a o jego słabości świadczy to, że nikt nie nawet nie wyróżnił. Oczywiście pozytywnie, bo słabi byli wszyscy.
Wpuścił trzy gole, czyli tyle samo, co we wcześniejszych siedmiu meczach. Dzięki szczęściu (słupek i poprzeczka) skończyło się tylko na trzech. Większych szans przy straconych bramkach nie miał, bo obrońcy zapewne liczyli, że zawsze będzie bronił tak, jak z GKS Jastrzębie.
Zamienił w Olsztynie Kosakiewicza i od tej pory co mecz gra gorzej. W Sosnowcu nie radził sobie ani w defensywie, ani w akcjach na połowie Zagłębia.
Ma całkiem znaczący udział przy dwóch straconych golach. Poza tym cały czas sprawia wrażenie, jakby nie nauczono go podawania do przodu. Zagłębie brutalnie obnażyło niedostatki Grudniewskiego. Mamy nadzieję, że to tylko słabszy dzień…
Był chyba najbliżej z piłkarzy Widzewa strzelenia honorowego gola. Ale ze swojego podstawowego zadania, czyli bronienia, nie wywiązał się. To był Tanżyna z najgorszych czasów.
Szanujący się piłkarz, nawet pierwszoligowy, nie może popełnić takiego BŁĘDU, jak Gach przy pierwszym golu. Zabrał rywalowi piłkę, by ją stracić we własnym polu karnym. Wszystko, co zrobił później, nie ma znaczenia przy tym kiksie.
Plus za strzał z pierwszej połowy, kiedy bramkarz wybił piłkę na rzut rożny. I na tym koniec pozytywów. Przegrał chyba wszystkie pojedynki bark w bark z zawodnikami Zagłębia.
Był lepszy od Muchy, jednak to marna pociecha. Z agresywnie i szybko grającymi przeciwnikami wychodzą jego niedostatki. Od podawania do tyłu zagrożenia pod bramką przeciwnika się nie stworzy.
Bardzo słaby występ. Biegał po całym boisku, ale nie było go tam, gdzie powinien. Bezradny przy kontrach rywali – wychodzą wtedy jego braki szybkościowe.
Zmiana menedżera wyraźnie mu zaszkodziła. Zamiast grać, prawdopodobnie liczył pieniądze, jakie zarobi w nowym klubie.
Trener robi wszystko, żeby go spalić całkowicie. Chyba już wszyscy kibice wiedzą, że Tomczyk jest wysuniętym napastnikiem, najlepiej czującym się w kontratakach. W Sosnowcu miał grać z Robakiem, choć obaj to ta sama pozycja.
Zagrał jak cała drużyna – słabo. Starał się, biegał, walczył, miał nawet jedną okazję, ale bramkarz obronił. Tak jak Tomczyk powinien żyć z podań. Tylko kto ma to robić?
Niby biega, niby walczy, ale nawet w lepszych meczach Widzewa nie ma z tego większego pożytku. A co dopiero w tak słabych.
Bez oceny, bo grał za krótko.
Dostaje średnią ocenę, bo co można zrobić, wchodząc na boisko przy wyniku 0:3? Możdżeń wyróżnił się jednym: lepiej przyjmował piłkę od kolegów. Może dlatego, że zna boisko w Sosnowcu, bo grał w Zagłębiu.
Nic nie poprawił, ani nie pogorszył.
Był bardziej widoczny od Ameyawa. Ale pożytku da drużyny z tego nie było.