Widzew rozegrał słaby mecz z najsłabszym w lidze GKS-em 1962 Jastrzębie, ale wygrał i powiększył przewagę nad najgroźniejszymi rywalami.
Gdy lider gra z ostatnią drużyną w tabeli, to faworyt jest oczywisty. Ale przez pierwszych 20 minut nie było widać żadnej różnicy, a jeśli już, to na korzyść GKS-u Jastrzębie. Goście grali agresywnie, atakowali łodzian już w pobliżu ich pola karnego, uniemożliwiając rozgrywanie akcji. Sami nie byli w stanie stworzyć zagrożenie, lecz Widzew też nie zbliżył się do ich bramki.
Na trybunach słychać już było oznaki zniecierpliwienia w postaci gwizdów, gdy sygnał do groźniejszych ataków dał Mattia Montini. Włoch w 21. minucie dewa razy próbował zaskoczyć bramkarza strzałami głową, jednak bramkarz był na miejscu. Widzew grał jednak wolno, bez polotu, a Marek Hanousek w środku nie miał wsparcia Juliusza Letniowskiego, którego brakowało z powodu kontuzji. Ani Mateusz Michalski, ani Dominik Kun, ani Karol Danielak, nie potrafili nic wymyśleć.
Z drugiej strony mogliśmy się już przyzwyczaić, że Widzew na swoim boisku w pierwszych połowach nie błyszczy, a gole strzela w końcówkach. Tym razem było podobnie, tyle że bramkarz GKS-u skapitulował wcześniej. Słabo grający Kun zmienił stronę i z prawej strony dośrodkował na głowę Montiniego, a ten dopisał się do długiej listy strzelców. Włoch ma nr 15!
Kibice nie skończyli się cieszyć, gdy było 2:0. Po kontrze Michalski znalazł się sam na sam z bramkarzem, jednak kopnął prosto w niego. Do odbitej piłki dobiegł Bartosz Guzdek i mocnym strzałem podwyższył prowadzenie.
Wydawało się, że emocje się skończyły, a niewiadomą jest tylko liczba zdobytych goli. Gdy sędzia pokazał, że dolicza minutę do pierwszej połowy, zgłupiał Kun. Mógł z piłką zrobić wszystko: wybić na aut, na rzut rożny, tymczasem dał się przepchnąć Szymonowi Zalewskiemu. To jeszcze nie było najgorsze, bo gdy jastrzębianin wbiegł w pole karne, Kun go przewrócił. Rzut karny wykorzystał Daniel Rumin, dając swojej drużynie nadzieję na korzystny wynik.
Początek drugiej połowy to… przewaga GKS-u. Widzewiacy wyglądali na sparaliżowanych. Popełniali proste błędy, gubili piłkę, niecelnie podawali. Co chwila pod bramką Jakuba Wrąbla kotłowało się. Naprawdę zrobiło się nerwowo. Ale w piłce nożnej liczą się gole, a nie wrażenie. Pierwsza składna akcja gospodarzy zakończyła się podwyższeniem prowadzenia. Kun tym razem przerwał się lewą stroną, wycofał piłkę na linię pola karnego, Montini zmylił stopera przepuszczając piłkę między nogami, a Danielak mocno kopnął nie dając szans Mikołajowi Reclafowi.
To uspokoiło nastroje i przede wszystkim piłkarzy Widzewa. Nie stwarzali sobie okazji, ale przynajmniej nie dopuszczali do takich gości. Ważne jest jednak, że drużyna wygrała, choć zagrała słabo. Nagrodą jest powiększenie przewagi nad drugą w tabeli Koroną Kielce do czterech punktów (zremisowała bezbramkowo z Arką Gdynia) i siedmiu nad trzecim GKS-em Tychy.
Widzew Łódź – GKS 1962 Jastrzębie 3:1 (2:1)
1:0 – Montini 33.0
2:0 – Guzdek 36.
2:1 – Rumin 45., karny
3:1 – Danielak 66.
Widzew: Wrąbel – Stępiński, Nowak, Tanżyna – Zieliński, Hanousek (90. Nunes), Michalski (67. Mucha), Kun (90. Gołębiowski) – Danielak, Guzdek (67. Karasek), Montini (80. Tetteh)
GKS: Reclaf – Słodowy, Bojdys, Witkowski – Zalewski (63. Borkała), Handzlik (63. Balboa), Kuczałek, Jadach (74. Feruga), Zejdler (74. Gajda) – Kamiński, Rumin (90. Łukasik)
Żółte kartki: Michalski, Kun – Kamiński
Widzów: 17.128