Nie oglądałem na żywo meczu Widzewa z Legią Warszawa. I nie żałuję, bo nie jest przyjemnością patrzenie, jak ulubiona drużyna przegrywa tak prestiżową rywalizację. Zaskoczony porażką nie byłem, bo goście mają zamiar grać o najwyższą stawkę, a przy al. Piłsudskiego marzeniem jest utrzymanie. Ale w żadnej zespołowych dyscyplin nie ma tylu niespodzianek, co w piłce nożnej. Trudno, będę musiał poczekać na kolejną szansę…
Spotkanie nagrałem, lecz znając wynik nie chciało mi się go odtworzyć. Zapewne nie zrobiłbym tego, gdy nie rozmowy z kilkoma fachowcami. Takimi przez duże F, którzy w rywalizacji Widzewa z Legią zawsze są po stronie łodzian, a w swojej karierze – piłkarskiej i trenerskiej – zetknęli się z najważniejszymi piłkarskimi rozgrywkami. Więcej zdradzić nie mogę, bo prosili o to moi rozmówcy.
Zacząłem się zastanawiać, jak ja zachowywałbym się ze świadomością, że oglądając np. mecz o mistrzostwo świata siatkarzy z udziałem Polski czy ulubionych drużyn piłkarskich, słucha mnie kilkaset tysięcy telewidzów. Na pewno nie tak, jak zawsze, bo sport, nawet oglądany w telewizji, to emocje, często trudne do skontrolowania. Zwykle zdarzają mi się wybuchy – z radości czy frustracji, a ich efektem – zwłaszcza tych drugich – są mało cenzuralne słowa. Piłka nożna to sport kontaktowy, twardy, którego nieodłącznym elementem – czy nam się podoba, czy nie – są np. prowokacje. Napastnicy starają się wyprowadzić z równowagi obrońców i na odwrót. Świętych w tym zawodzie nie ma, bo nawet taki dżentelmen boiska jak Zinedine Zidane nie wytrzymał, gdy był ordynarnie zaczepiany przez Marco Materazziego.
CO BARTŁOMIEJ PAWŁOWSKI MÓWIŁ W MECZU Z LEGIĄ
Teraz wyobraźmy sobie Bartka Pawłowskiego, którego zaczepia Artur Jędrzejczyk, obrońca grający twardo, często nawet brutalnie, który zazwyczaj przy pierwszym ostrym starciu stara się pokazać przeciwnikowi, że jest od niego lepszy. Normalnie napastnik stara się oddać, odgryźć się, odpowiedzieć, ale tym razem ma w podświadomości, że nie może, bo mikrofon wszystko zarejestruje. Nie wiem, czy tak było w meczu Widzewa z Legią, jednak nie ulega wątpliwości Pawłowski zagrał słabiej niż w poprzednich kolejkach.
Moi rozmówcy – Fachowcy – dziwią się, że Widzew zgodził się na taki eksperyment. Głównym podejrzanym jest trener. Wcale mnie to nie dziwi, ponieważ Janusz Niedźwiedź dopiero uczy się ekstraklasy. Jest w niej debiutantem i dopiero poznaje jej specyfikę. Musi się jednak nauczyć, że jeśli nie będzie wyników, pierwszym winnym nie będzie ten, kto przyszedł z propozycją podsłuchiwania najlepszego zawodnika, ale trener.
Dokumentalny film o klubie, który dziś w Polsce jest fenomenem, jest ważny. Ale ważniejsze, najważniejsze, są punkty, bo już chyba wszyscy wspaniali kibice widzą, że drużyna będzie bić się o pozostanie w ekstraklasie. Widzewa nie stać na wielkie transfery, lecz nie może popełniać takich błędów, bo często o wyniku decydują szczegóły. Takie, jak paraliż – być może podświadomy – najlepszego zawodnika.
OCENY PIŁKARZY WIDZEWA W MECZU Z LEGIĄ
PS. Najsłynniejsze kluby piłkarskie zarabiają na zwiedzaniu swoich stadionów. Real, Barcelona, a także słynne angielskie zespoły, pokazują fanom tylko szatnie gości. Ich własne są traktowane jak sacrum. Widzew dzieli od nich ocean, ale powinien brać przykład z najlepszych. Skoro zamyka treningi, nie może paraliżować najlepszych zawodników.