Finansowo pilnujemy – zapewnia prezes Widzewa Mateusz Dróżdż.
Od ostatniego lata Widzew ma nowego właściciela, którym został Tomasz Stamirowski. Od początku było wiadomo, że Stamirowski nie włoży do klubu dziesiątek milionów złotych, ale znacznie mniej. Można jednak było oczekiwać, że doświadczenie nowego szefa klubu w świecie finansów da gwarancję, że w tym względzie wszystko będzie w jak najlepszym porządku. Finansów w Widzewie pilnuje prezes Mateusz Dróżdż, który wielokrotnie powtarzał, że nie będzie już życia ponad stan, a każda złotówka będzie przed wydaniem oglądana z dwóch stron.
Po jesieni w klubie zapowiadali dwa transfery na wyznaczone pozycje. Kibice usłyszeli, by nie spodziewać się zakupowych szaleństw. Gdy jednak zakontraktowano dwóch piłkarzy – Kristoffera Hansena i Martina Kreuzrieglera, szefowie Widzewa się nie zatrzymali. Przyszli jeszcze Bartłomiej Pawłowski, Ernest Terpiłowski i teraz przychodzi Patryk Lipski. Wszyscy przyszli do klubu z Łodzi bez odstępnego, ale to jednak piłkarze z PKO Ekstraklasy. Do Widzewa za darmo grać przecież nie przyszli. Kibice zastanawiają się, czy przy al. Piłsudskiego 138 nie przesadzili.
O tym, że z zarobków bardzo zszedł Pawłowski, Dróżdż podkreślał już kilka razy i nawet dziękował za to piłkarzowi. Teraz też uspokaja na Twitterze.
„Ostatnia trójka zawodników kosztuje nas w 1 lidze mniej niż najwyższy kontraktów rok temu w Widzewie. Jak będzie dzisiaj ok, to Patryk będzie miał zarobki mniejsze od każdego z zawodników, co odszedł od nas tej zimy z kadry 1-ego zespołu, za co ukłony. Finansowo pilnujemy :)” – napisał prezes Widzewa, chociaż w dwóch przypadkach na pewno się pomylił. Chodzi o Filipa Bechta i Mateusza Malca.
Oprócz niego z Widzewa odeszli Paweł Tomczyk i Abdul Aziz Tetteh i oni rzeczywiście mogli mieć wysokie kontrakty.