Widzew przegrał po raz drugi w tym roku na swoim stadionie. I choć jest to porażka przypadkowa, zaprezentował się bardzo źle.
Dokładne w piątek minęło 5 lat od otwarcia stadionu Widzewa. Zanim piłkarze obu drużyn wyszli na boisko, zakończyło się spotkanie Miedzi Legnica z Koroną Kielce, czyli pierwszej z trzecią drużyną Fortuna 1. Ligi. I z okazji jubileuszu i korzystnego wyniku – chodzi przede wszystkim o stratę dwóch punktów Korony – warto było wygrać w piątkowy wieczór. W przypadku zwycięstwa można było uciec Koronie na sześć punktów.
Widzew miał to uczynić nie tylko bez Jakuba Wrąbla, który wypadł na długo, ale też bez Bartłomieja Pawłowskiego, którego uraz też okazał się na tyle poważny, że wystąpić nie mógł. W składzie zastąpił go Przemysław Kita, więc można powiedzieć, że fani Widzewa dostali od trenera Janusza Niedźwiedzia prezent na urodziny stadionu. Kita to ulubieniec trybun i widzewskiego Twittera. Okazało się jednak, że nie można ulegać presji, bo Kita zagrał bardzo słabo. Tak jak cała drużyna.
Widzewiacy od pierwszej minuty ruszyli do ataku. Goście cofnęli się do defensywy i bardzo trudno było się łodzianom przedostać pod bramkę. Raz po raz któryś z piłkarzy Widzewa próbował, ale zwykle w którejś fazie akcji był blokowany. Tak było w przypadku Karola Danielaka, później Przemysława Kity i Marka Hanouska w 22. minucie. Zaraz po akcji Czecha w polu karnym w starciu z rywalem upadł Kita, ale sędzia uznał, że przewinienia nie było. VAR przyznał mu rację, chociaż sprawdzenie tej sytuacji trwało dość długo.
W tym sezonie oglądaliśmy już takie mecze na tym stadionie. Gospodarze atakowali, goście bronili dostępu do swojej bramki i czekali na okazje do kontrataków. Szkoda, że wciąż nie gra Juliusz Letniowski, bo on umiał sobie w takich sytuacjach radzić i przebić się w końcu przez wzmocnioną obronę.
W 34. minucie w jego rolę wcielił się Hanousek, który popisał się przed polem karnym świetnym zwodem, którym zwiódł aż dwóch graczy Odry, a potem prostopadle podał do Danielaka. Ten jednak zmarnował dobrą okazję, bo strzelił z ostrego kąta tylko w boczną siatkę. Irytować mogły też rzuty rożne Widzewa, bo których nie było żadnego zagrożenia, a raz nawet to opolanie wyprowadzili groźną kontrę.
Niestety z każdą minutą było gorzej. Widzewiacy nie mieli zupełnie pomysłu, jak zaatakować. Byli bezradni. Na szczęście te męki przerwał sędzia i zakończył pierwsza połowę. Piłkarzy żegnały delikatne gwizdy.
Po przerwie pokazał się Normann Hansen, który dwa razy strzelał z daleka: za pierwszym razem obok słupka, za drugim trafił, ale bramkarz odbił piłkę. Było to pierwsze celne uderzenie Widzewa w tym meczu. Nic dziwnego, że kibice byli coraz bardziej zniecierpliwieni i gwizdy były coraz głośniejsze. Drużyna grała jednak źle: wolno, niedokładnie, przewidywalnie. Kita statystował, Danielak co chwila tracił piłki, Paweł Zieliński i Dominik Kun rozgrywali chyba najgorszy mecz w tym sezonie.
Jeśli pod bramką Odry było groźnie, to po przypadkowych zagraniach. Tak jak w 77. minucie, kiedy przewrotką usiłował strzelać Kun, ale trafił w Mateusza Michalskiego, a piłka spadła pod nogi Fabio Nunesa, ale ten kopnął z bliska bardzo niecelnie. Drużyna była porozciągana, bojaźliwa, sprawiająca wrażenie, jakby spotkała się niedawno. Zmiany nie pomagały…
Po 80. minucie to opolanie zamknęli widzewiaków i pod bramką Reszki kotłowało się. I wreszcie stało się. Kun kolejny raz panicznie wybił piłkę przed pole karne, a tam był Klimek, który kopnął z powietrza z ok. 30 m i zaskoczył źle ustawionego bramkarza. Na stadionie zapanowała konsternacja. Nie można napisać, że Odra prowadziła zasłużenie, lecz Widzew nie zasłużył na więcej niż remis. A jak faworyt gra tak słabo, często jest karcony, nawet przypadkowo. Nie ma co ukrywać, że jest bardzo źle.
0:1 – Klimek 87.
Widzew: Reszka – Stępiński, Nowak, Kreuzriegler – Zieliński (72. Terpiłowski), Hanousek, Kun, Gołębiowski (59. Guzdek) – Hansen (80. Lipski), Danielak (59. Michalski)- Kita (59. Nunes)
Odra: Kuchta – Kostrzycki, Kamiński Ż, Kędziora – Mikinic, Hreben (75. Niziołek), Trojak, Klimek – Nowak (75. Sauczek), Marzec – Żak (66. Czapliński)
Żółte kartki: Zieliński, Nunes, Hanousek – Kamiński, Żak, Hreben