Druga dekada XXI wieku to dla obu łódzkich klubów przede wszystkim walka o przetrwanie i trudne doświadczenia upadku, a następnie odbudowy. Najpierw z bankructwem zmierzyć musiał się ŁKS, który w 2013 roku nie dokończył sezonu w I lidze, a kolejny rozpoczął już jako nowy twór organizacyjny w IV lidze, czyli na piątym poziomie rozgrywkowym. Podobny los dwa lata później spotkał Widzew, który choć z dużymi problemami, to jednak do końca rozgrywek zaplecza ekstraklasy dotrwał, ale następny sezon również rozpoczął 3 szczeble niżej.
>>> CZYTAJ TEŻ: ŁKS czy Widzew? Derbowy pojedynek „na papierze” <<<
Sezon 2014/2015, który czerwono-biało-czerwoni zakończyli na przedostatnim miejscu w I lidze był ostatnim, na końcu którego widzewiacy byli w hierarchii piłkarskiej wyżej niż lokalny rywal (walczący już wówczas w III lidze). Od tego czasu klub z Al. Piłsudskiego 138 gonił sąsiada z Al. Unii 2. Dogonił dość szybko, bo już rok po przypadającej na lipiec 2015 roku reaktywacji. W sezonie 2016/2017 obie łódzkie drużyny spotkały się w pierwszej grupie III ligi. Pojawienie się w stawce Widzewa zmotywowało ŁKS, dla którego był to trzeci, i – jak się później okazało – ostatni sezon na tym poziomie rozgrywkowym.
Zespół z zachodniej części miasta nie był najlepszą drużyną w stawce, ale dzięki zajęciu drugiego miejsca w tabeli mógł wykorzystać problemy zwycięzcy – Finishparkietu Drwęcy Nowe Miasto Lubawskie, który z promocji… zrezygnował. Rozgrywki przy zielonym stoliku, które doprowadziły do ostatecznego awansu ŁKS-u Widzew oglądać mógł tylko z dystansu, bo sportowo zakończył rozgrywki na 3. miejscu, za plecami wspomnianych drużyn, tracąc do nich 7 i 9 punktów. To był ostatni raz na kolejne trzy lata, kiedy widzewiacy mogli oglądać się w lidze na lokalnego rywala.
ŁKS w tym czasie wywalczył dwa kolejne awanse i dotarł do piłkarskiej elity, ale jego pobyt w PKO Ekstraklasie trwał krótko i okazał się bolesnym doświadczeniem, a jego konsekwencje finansowe klub odczuwa prawdopodobnie do dziś, czego efektem są odejścia kolejnych piłkarzy, ostatnio Antonio Domingueza (WIĘCEJ). Od sezonu 2020/2021 biało-czerwono-biali ponownie rywalizują na poziomie pierwszej ligi, gdzie w międzyczasie nie bez problemów dotarł również ich lokalny rywal.
Choć o ostatnim sezonie spędzonym na zapleczu ekstraklasy zapomnieć chciałyby na pewno oba łódzkie zespoły, to jednak w przekroju całych rozgrywek ŁKS, który przede wszystkim świetnie otworzył tamtą kampanię, był lepszy, co potwierdził zajmując 5. miejsce w tabeli i awansując do finału baraży o awans. Widzew skończył na zaledwie 8. lokacie, chociaż oczekiwania i założenia przedsezonowe zakładały przynajmniej szóstkę. W sezonie 2021/2022 role się odwróciły i to ekipa ze wschodu miasta była jednym z zespołów nadających ton rozgrywkom, a ŁKS jest obecnie siódmy i marzy o barażach, których widzewiacy akurat chcieliby uniknąć.
Do finału sezonu jeszcze daleko, ale jedno jest już pewne. Na jego zakończenie w tabeli Fortuna 1 Ligi na pewno Widzew będzie wyżej niż ŁKS. Do rozegrania pozostały bowiem 4 kolejki, a zespół Janusza Niedźwiedzia ma na koncie 14 punktów więcej niż drużyna Marcina Pogorzały. To pierwsza taka sytuacja od dekady czyli od sezonu 2011/2012, kiedy obie drużyny grały razem w jednej lidze (ostatni raz wspólnie w ekstraklasie) i od wspomnianego już rozgrywek 2014/2015, kiedy Widzew ostatni raz występował na wyższym szczeblu niż ŁKS. Trzeba oczywiście pamiętać, że o przyszłości obu klubów zadecydować mogą baraże, ale na miejsca końcowe w tabeli Fortuna 1 Ligi 2021/2022 nie wpłyną.
Jeśli o przełamaniach mowa to w najnowszej historii klubu z Al. Piłsudskiego 138, liczonej od czasu reaktywacji, Widzew nadal czeka na zwycięstwo z ŁKS-em. Najbliższa okazja już we wtorek 3 maja, w ramach 68. derbów Łodzi. Co ciekawe, według Noblebet, sponsora czerwono-biało-czerwonych, faworytem tego meczu będą niżej sklasyfikowani ełkaesiacy, na korzyść których przemawiać ma atut własnego boiska (SPRAWDŹ KURSY I POSTAW NA SWOICH). Kto tym razem będzie górą?