Meczem z Sandecją Nowy Sącz Widzew zacznie drugi z rzędu sezon w Fortuna 1. Lidze. W klubie mają nadzieję, że ostatni.
Nikt głośno tego nie mówi, może by nie zapeszyć, a może bardziej z powodu ostrożności, albo by nie nakładać presji na nowy zespół, ale celem drużyny jest awans. Widzew nie jest klubem, który zadowoli się miejscem w środku tabeli, albo nawet tuż za drużynami, które wywalczą ekstraklasę.
Być może nikt głośno w Widzewie nie mówi o awansie z tego powodu, że nie wiadomo, jak silna jest nowa drużyna. Wszystko zweryfikuje boisko, liga, kolejne mecze. To zresztą dość charakterystyczne dla Fortuna 1. Ligi, że tak naprawdę nie ma pewności, kto będzie wiódł w niej prym, a kto zawiedzie. W minionym sezonie świetnie rozgrywki zaczął ŁKS, który miał imponującą serię wygranych, by niedługo potem stać się nie tylko ligowym średniakiem, ale wręcz słabeuszem. Awansu nie wywalczył, chociaż na koniec jeszcze się podniósł.
Takie przykłady można zresztą mnożyć. Choćby Sandecji Nowy Sącz, którą najpierw bili wszyscy, a potem ona biła wszystkich. Gdyby nie zadyszka na koniec, to może nawet byłyby baraże. Nawet Bruk-Bet Termalica Nieciecza, która szła do PKO Ekstraklasy pewnym krokiem, nagle się potknęła i awans – owszem – wywalczyła, ale z drugiego miejsca. Był moment, że nie był on taki pewny.
Nawet eksperci: Tomasz Łapiński, który komentuje Fortuna 1. Ligę w Polsacie Sport, oraz trener Radosław Mroczkowski, który prowadził kilka drużyn w tej lidze, a obecnie prowadzi Resovię, nie chcieli przed startem rozgrywek wskazywać faworytów. Kazali czekać na pięć, nawet dziesięć kolejek.
Widzew to chyba największa niewiadoma spośród drużyn, o których mówi się w kontekście awansu. Zgodnie z tradycją przerwa między rozgrywkami przyniosła rewolucję. Tym razem nie tylko w samej drużynie, ale w całym klubie. Są nowy właściciel, nowy prezes, nowy dyrektor sportowy. Jest nowy sztab szkoleniowy i nowa drużyna. Przede wszystkim odeszła bardzo liczna grupa piłkarzy. W większości to gracze, którzy zawiedli i nikt nie będzie ich żałował. Wielu z nich do tej pory nie znalazło nowych zespołów dla siebie, co tylko potwierdza, że mają za sobą słaby okres.
Żałować można chyba tylko Michaela Ameyawa, który fajnie się rozwijał, ale poszedł, nie czekając na lepsze czasy Widzewa, do przodu. Szkoda Jakuba Kmity, wytwór Akademii Widzewa, któremu długo nikt nie chciał dać szansy, a gdy w końcu trochę z łaski ją dostał, nie zawiódł. Klub nie przedłużył z nim jednak kontraktu, co trzeba uznać za porażkę i piłkarza, i Widzewa, bo przecież akademia miała produkować piłkarzy do pierwszej drużyny. Gdy w końcu się to udało, coś poszło nie tak.
W miejsce starych piłkarzy przyszli jednak nowi. Nie byli to jednak zawodnicy z topu, bo Widzew chociaż nie należy do biednych klubów, to teraz ogląda każdą złotówkę. To już nie są pieniądze, które łatwo przyszły, w dużej mierze od kibiców, tylko pieniądze jednego człowieka – Tomasza Stamirowskiego.
Wydaje się, że Widzew ma niezłą obronę wzmocnioną na obu bokach i w środku. Nowy trener Janusz Niedźwiedź może wystawić właściwie dwa bloki defensywne, np. Zieliński, Nowak, Grudniewski, Nunes, albo: Stępiński, Tanżyna, Dejewski, Becht.
Większa konkurencja jest też w pomocy, bo doszli skrzydłowi i przede wszystkim dwaj piłkarze do środka, którzy mają dać tej drużynie nową jakość – Juliusz Letniowski i Abdul-Aziz Tetteh. Obaj mają duże możliwości, ale przy obu są też znaki zapytania, bo ostatnimi czasy nie byli w dobrej formie, albo wręcz – jak Ghańczyk – nie grali prawie wcale.
Najwięcej niepokoju wzbudza jednak atak, który – póki co – opierać ma się na Pawle Tomczyku. Tym samym, który tak fatalnie nie strzelał goli wiosną. Trener Niedźwiedź opowiada, że 22-latek pracuje w pocie czoła, zostaje nawet na treningach, ale trudno przypuszczać, by uspokoił tymi słowami kibiców. Działacze wciąż szukają nowego napastnika i wydaje się, że taki transfer jest absolutnie konieczny, nawet jeśli Tomczyk jakimś cudem zacznie strzelać gola za golem.
W klubie, w drużynie, nie mówią konkretnie o walce o awans do PKO Ekstraklasy i kibice wydają się z tym pogodzeni. Sporo jest głosów, że nowy trener i nowa drużyna powinni dostać czas i spokój. Nie czuje się wielkiej presji na awans za wszelką cenę. Poczekajmy jednak kilka kolejek. Jeśli Widzew będzie zdobywać punkty, to nie będzie odwrotu. Jeśli zacznie przegrywać i gubić punkty, to kibice szybko będą tracić cierpliwość. To jest Widzew i trzeba o tym pamiętać. Chociaż wszyscy się przed tym wzbraniają – i kibice, i działacze, a nawet sam właściciel – to celem czerwono-biało-czerwonych w nowym sezonie jest awans do PKO Ekstraklasy. Nie udawajmy, że jest inaczej. Co Widzew miałby robić trzeci rok z rzędu na jej zapleczu?
Widzew – Sandecja Nowy Sącz, niedziela, godz. 12.40. Transmisja w Polsacie Sport.