– Pamiętam pierwszy mecz. Nie mogłem po nim spać nocami. W drugim i trzecim secie mieliśmy przewagę pięciu punktów i nie dotrwaliśmy do końca. W niektórych momentach za dużo myśleliśmy, a Olsztyn ma tak naprawdę dwóch kluczowych zawodników – Butryna i Defalco. Musimy skupić się na zatrzymaniu tej dwójki, a z drugiej strony mamy swoją jakość, żeby wygrywać – zapowiadał Slobodan Kovac, trener PGE Skry po spotkaniu w Olsztynie. Bełchatowianie musieli wygrać, żeby awansować do półfinałów. Mogli liczyć na doping kibiców, a i w drużynie nie brakowało sportowej złości.
Lepiej zaczęła PGE Skra, która szybko objęła wysokie prowadzenie. Doskonale spisywali się przyjmujący i libero Kacper Piechocki. Bełchatowianie byli tak nakręceni, że po tym jak zespół z Olsztyna powstrzymał Atanasijevicia blokiem, w następnej akcji Serb zrewanżował się obiciem rąk rywala i… zaczął koncert. Dołożył dwa asy serwisowe i gnębił rywali. Bełchatowianie grali jak z nut. Doskonale radzili sobie na boisku, bo wiedzieli, że muszą uważać na Butryna i Porębę. Cała drużyna spisywała się imponująco, i miała siedem punktów przewagi.
Niestety olsztynianie wzmocnili zagrywkę, bełchatowianie bronili na stojąco i stan rywalizacji, dość nieoczekiwanie wyrównał się na 23:23. DeFalco zdobył asa serwisowego i nagle to drużyna z Olsztyna miała piłkę setową. Na szczęście drugi serwis zmarnował i potrzebne były przewagi. AZS miał trzy piłki setowe, jednak PGE Skra walczyła z wielką determinacją. Wreszcie na zagrywce stanął Ebadipour, który dał swojej drużynie szansę na zwycięstwo w pierwszym secie. Niestety posłana przez niego piłka wyszła na aut. Bełchatowianie obronili setbola i serwował Mateusz Bieniek. Po długiej wymianie Butryn wpadł w siatkę i pierwszą partię, po emocjonującym pojedynku bełchatowianie wygrali 29:27
Druga partia podobnie jak końcówka pierwszej była bardzo wyrównana. Wyglądało to tak, jakby pojedynek na przewagi przeniósł się do następnego seta. Środkowi Skry coraz lepiej operowali blokiem i udawało im się zatrzymać Butryna. Kluczowy był blokaut Łomacza, który pozwolił bełchatowianom odskoczyć na dwa punkty 8:6. I to tyle, bo później nadal trwała wykańczająca walka punkt za punkt. Po obu stronach siatki doskonale spisywali się rozgrywający. To dzięki postawie Firleja, Averill, mógł być taki groźny w tym fragmencie meczu.
Olsztynianom pomógł DeFalco. Z nim na zagrywce po wyrównanym początku, przyjezdni odskoczyli na pięć punktów. Na szczęście nie miał szans na szóste oczko, bo trafił w siatkę. Tym samym zrewanżował mu się Karol Kłos, po drugiej stronie siatki.
Atanasijević znowu pokazał, że jest wielki i dzięki jego doskonałej postawie w ofensywie Skra zbliżyła się do rywala, odrabiając w końcówce pięć punktów, ale to nie wystarczyło. W kluczowej części seta Averill dał AZS-owi Olsztyn setbola, a zakończył go Butryn.
Trzecia partia znowu była “na noże”, bo drużyny tak samo z resztą jak w drugiej, walczyły punkt za punkt. Świetnie spisywał się Mateusz Bieniek. Środkowy w ostatnich spotkaniach jest kluczową postacią PGE Skry. As serwisowy Atanasijevicia dał Skrze pierwsze prowadzenie w tej partii. Od jego zagrywki, wróciła Skra jaką oglądaliśmy w sezonie zasadniczym. Serb świetnym atakiem przez blok zdobył punkt na 13:10.
Licznie zgormadzeni w Hali Energia kibice bili brawa z radości, że ich ulubiony zespół wrócił na właściwe tory. Po doskonałej zagrywce Milada Ebadipoura, bełchatowianie odskoczyli na cztery punkty. Powiększała się przewaga Skry, która prowadziła już 22:16. Po nieudanej zagrywce olsztynian, Skra miała piłkę setową. Pierwszą z nich goście obronili, ale gospodarzom pozostało jeszcze pięć. Na szczęście Butryn trafił w siatkę i Skra wygrała 25:19.
W kolejnej partii posypała się gra bełchatowian. Przegrywali już 4:9 i wiele wskazywało na to, że do rozstrzygnięcia rywalizacji potrzebny będzie tie-break. Impuls do walki dał Taht, który atakiem po przekątnej zdobył bardzo ważny punkty. Kolejne oczko dołożył niesamowity Atansijević. Niestety cały czas brakowało czterech punktów do wyrównania. Dystans zmniejszali środkowi Bieniek i Kłos. Po wideoweryfikacji, Skrze brakowało tylko punktu żeby dogonić rywala. W oczy kibiców Skry zajrzał strach, bo Bieniek doznał kontuzji i wkrótce opuścił boisko.
Olsztynianie, dzięki dobrej pracy blokiem odskoczyli na trzy punkty. Czwarty z nich zdobyli po zagrywce De Falco. Który to już raz bełchatowian ratował Bieniek? Po jego asie serwisowym bełchatowianie mieli do nadrobienia tylko dwa punkty. Chociaż później stracili punkt, to na 17:19 Kłos, doskonała czapą pokonał zawodnika z Olsztyna. Bełchatowianie zmarnowali kolejną doskonałą szansę na odwrócenie losu wyniku, bo po tak świetnej serii, Taht wpadł z piłką w siatkę, a następnie popsuł zagrywkę. Posypała się gra Skry. Setbola przyjezdni mieli przy wyniku 21:24. Pierwszego obronił Atanasijević, ale drugiej już się nie udało. O półfinałach miał zadecydować tie-break.
Tie-break był taki sam jak poprzednie sety. Walka toczyła się punkt za punkt, chociaż po zmianie stron, to olsztynianie byli lepsi (10:7). PGE Skra grała jednak z wielką determinacją i wyrównała (10:10), nabierając wiatru w żagle. Kłos zdobył 13.punkta, a meczbola zapewnił Atanasijević. Kłos go zmarnował, gdyż zaserwował w siatkę, lecz przy drugiej szanse nie pomylił się już Ebeadipour, pieczętując awans do półfinału. Rywala PGE Skra pozna w środę, kiedy rozegrany zostanie trzeci mecz Jastrzębskiego Węgla z Treflem Gdańsk.
PGE Skra Bełchatów- Indykpol AZS Olsztyn 3:2 (29:27, 23:25, 25:19. 22:25 14:12)
PGE Skra: Łomacz, Ebadipour 14, Bieniek 14, Atanasijević 28, Kooy 4, Kłos 7, Piechocki (libero), oraz Taht 13, Schulz, Sawicki, Mitić
Indykpol AZS Olsztyn: Firlej, DeFalco, Poręba, Butryn, Averill, Andringa, Gruszczyński (libero), oraz Jakubiszak, Siwczyk