Trener Daniel Myśliwiec i jego piłkarze odczarowali klątwę widzewskiej wiosny. Jest naprawdę dobrze, a może być lepiej.
Widzew pokonał w sobotę Ruch Chorzów 3:2. To była 12. wygrana czerwono-biało-czerwonych w tym sezonie. W poprzednim sezonie, pierwszym po awansie do PKO Ekstraklasy, w którym udało się utrzymać, mieli ich na koncie 11. Widzew więc poprawił ten wynik, a przed sobą ma jeszcze pięć meczów. Będzie więc jeszcze lepiej, bo kolejne zwycięstwa z całą pewnością są bardzo możliwe.
W poprzednich rozgrywkach, gdy zespół prowadził jeszcze Janusz Niedźwiedź, Widzew zdobył 41 punktów. Dało to 12. miejsce na koniec sezonu. Obecna drużyna właśnie w sobotę poprawiła ten dorobek – w tej chwili ma 42 punkty i zapewne dalej będzie punktować.
Po 29. meczach zespół Myśliwca (w pierwszym siedmiu kolejkach prowadził go jeszcze Niedźwiedź) zajmuje 8. miejsce. Możliwy jest jeszcze awans. Oczywiście spadek nawet o kilka pozycji też wchodzi w grę, ale jednak Widzew ucieka rywalom, którzy są za nim. Ucieka dlatego, że punktuje. Seria meczów bez przegranej wydłużyła się już do sześciu. To cztery zwycięstwa i dwa remisy. W całym 2024 roku podopieczni Myśliwca zdobyli 20 punktów, czyli już niemal połowę wszystkich punktów w sezonie! Sześć zwycięstw, dwa remisy i dwie porażki – to tegoroczny bilans. Zważywszy na to, jak fatalne były wiosny RTS-u w ostatnich latach, to wielkie osiągnięcie. A jeszcze te pięć kolejek.
To oczywiście w największej mierze zasługa trenera Myśliwca, który poukładał zespół, zrobił drużynę, którą bardzo trudno pokonać. Oczywiście nie każdy występ widzewiaków to wielka gra, ale jednak w większości przypadków skuteczna. Tak było w Chorzowie. Szkoda straconych dwóch goli, które padły po prostych błędach i po braku koncentracji i konsekwencji. Przez to zrobiło sie nerwowo, bo zwycięstwo było zagrożone do samego końca. Ale łodzianie też wykorzystywali błędy rywali i zrobili to więcej razy. Stąd wygrana.
CZYTAJ TEŻ: Widzew on tour. Jak wypadli kibice na Stadionie Śląskim?
Widzew jest w budowie. Latem potrzeba co najmniej kilka zmian, bo trzeba wzmocnić kilka pozycji i przede wszystkim dołożyć jakości, głównie w ofensywie. Po to, by grać o wyższe cele. Taki powinien być plan Widzewa i taki z pewnością jest.
Już ten sezon pokazuje, że miejsca dające awans do europejskich pucharów wcale nie są poza zasięgiem. Wręcz przeciwnie – są blisko, na wyciągnięcie ręki. To całkiem realne. Widzew od kilku sezonów co roku poprawia swój wynik. Był awans, było utrzymanie, teraz będzie spokojnie utrzymanie i miejsce – oby! – w górniej połówce tabeli. W nowej kampanii musi być jeszcze lepiej i w to trzeba wierzyć i tego wymagać.
Rafał Gikiewicz, bramkarz Widzewa, zawodnik o ogromnym doświadczeniu, nie jest chyba aż tak cierpliwy. On chce już teraz grać o więcej i to świetna postawa.
– Jak słyszymy lub czytamy, że już nie mamy o co grać, to krew gotuje się we mnie. Wiemy, o co chcemy grać i wygrywamy. Teraz przed nami kolejny mecz w Sercu Łodzi. Musi być piąty zwycięski z rzędu. Raków przegrał, my wygraliśmy. Wygrywając z nimi, zostaje nam jeden punkt, więc gonimy Legię i Raków. Trzeba to sobie powiedzieć głośno. Rozmawialiśmy przed meczem, że jak wygramy, to możemy podłączyć się do góry i taki jest nasz cel – powiedział.
Celem Widzewa było miejsce lepsze niż w poprzednim sezonie, czyli lepsze, niż 12. Teraz wiadomo, że to był cel zbyt minimalistyczny i trzeba go zmienić.