Jest taki odcinek Świata według Kiepskich. Waldek postanawia wyruszyć w świat, żeby znaleźć “pracę dla ludzi z jego wykształceniem”. Tłum zebranych na korytarzu sąsiadów żegna go zalewając się łzami. “Cyc” mimo, że los rzuca go po co raz to bardziej egzotycznych miejscach na świecie cały czas pamięta skąd pochodzi i zawsze głośno to akcentuje. Brzmi znajomo?
Jak słusznie zauważył redaktor portalu Weszło.com Jakub Olkiewicz Marciniak to ostatni produkt słynnej na całą Polskę akademii piłkarskiej ŁKS-u, przed jej całkowitym upadkiem. Na następny produkt eksportowy w postaci Piotra Pyrdoła czekać było trzeba, aż 13 lat.
W tym czasie Marciniak zdążył zdobyć Puchar i dwa Superpuchary Polski. Zagrać 300 razy w Ekstraklasie. Dwukrotnie wystąpić w reprezentacji Polski. Występów w tej byłoby więcej, gdyby nie konflikt z Leo Benhakerem. Młody piłkarz umówił się wcześniej ze swoją dziewczyną na wyjazd pod namiot i odmówił uczestnictwa w zgrupowaniu kadry młodzieżowej przed Mistrzostwami Świata w Kandzie. Selekcjoner ogłosił publicznie, że za jego kadencji więcej Marciniaka do żadnej reprezentacji nie powoła. Tym samym pierwszy raz barwy narodowe założył dopiero w roku 2013 za Adama Nawałki.
Patrząc na obecne problemy z lewą obroną w ŁKS-ie transfer ten wydaje się wręcz idealny. Klimczak stoi obecnie przynamniej półkę niżej. Marciniak dobrze spisuje się zarówno w obronie jak i ataku. Potrafi odebrać piłkę, potrafi dośrodkować. Jego zaangażowanie najlepiej reprezentuje pulsująca żyła na czole, która pojawia się gdzieś koło 15 minuty każdego spotkania, a znika dopiero po ostatnim gwizdku sędziego. Marciniak zawsze gotów jest umierać za drużynę, niezależnie od tego o jaką stawkę toczy się mecz.
Gdy Arka leciała na łeb na szyję z Ekstraklasy, morale drużyny szorowało po podłodze, to doświadczony lewy obrońca wychodził do wywiadów pomeczowych jako jedyny. Postawa ta udowadnia, że jest urodzonym liderem. Nie ma w Polsce drugiego piłkarza, który tak głośno dyrygowałby kolegami z drużyny.
Takich przykładów można mnożyć na pęczki. Marciniak tak dobrze czuje się w roli przywódcy, że gdy w Prima Aprlis 2014 roku jego ówczesny klub Cracovia, ogłosił, że Adam startuje w wyborach na europosła, kibice gotowi byli w to uwierzyć i załamywali ręce jak uda im się dokończyć sezon bez swojego podstawowego lewego obrońcy.
Z Cracovii Marciniak zna się doskonale z trenerem Stawowym. To przy nim jego kariera rozwinęła się na tyle, że został powołany do reprezentacji Polski. Oprócz oddanego Rycerza Wiosny, ŁKS zyskuje również oddanego Rycerza Stawowego. Między Panami na pewno odżyje między ta sama chemia, która pozwalała im się wspólnie napędzać w Cracovii.
5 stycznia, późnym wieczorem dziennikarz Przeglądu Sportowego Łukasz Grabowski podał informację, że ŁKS pozyskał na zasadzie wolnego transferu z Arki Gdynia Adama Marciniaka. Miał dołączyć do drużyny już przed sezonem, jednak Arka, nie chciała wzmacniać najpoważniejszego rywala w walce o bezpośredni awans.
Największym orędownikiem tego transferu był dyrektor sportowy Krzysztof Przytuła. Burzy to niejako narrację Łukasza Madeja, który mówił, że Przytuła boi się ludzi z charakterem, którzy mają ŁKS w sercu. Jak widać Przytuła otwarty jest na wychowanków pod warunkiem, że dają oni jakość sportową, przy jednoczesnym zachowaniu zdrowych relacji w szatni.
Wśród biało-czerwono-białej społeczności wybuchła wielka radość. Rozpoczęły się wspominki.
Ostatni symbol ŁKS-u przed upadkiem wraca do domu. Gość, który pytany kim jest, zawsze głośno odpowiadał: “Jestem ŁKSiakiem!”, w końcu dobił do brzegu. Przed nim kilka lat gry dla swojej ukochanej drużyny, a później kariera w roli trenera, skauta, działacza. Ludzi takich jak Marciniak ŁKS potrzebuje najbardziej. Prawdziwych legend, żyjących klubem, gotowych do poświęceń. Innymi słowy wychowanych przy Aleja Unii 2.