Raczej żyjemy skromnie, po skandynawsku. Nie potrzebuję kolejnych samochodów, domów i innych atrybutów bogactwa. Robię to, co lubię, mam, co jest mi niezbędne. Przepych nie jest dla mnie – mówi właściciel Widzewa Tomasz Stamirowski.
Tomasz Stamirowski udzielił wywiadu portalowi Wyborcza.biz. Jak sama nazwa wskazuje, dużo mówił o biznesie. Dziennikarz prowadzący wywiad wrócił do przejęcia Widzewa przez Stamirowskiego, który mówił wtedy, że zainwestuje w klub połowę swojego majątku. – W momencie przejęcia klubu zobowiązałem się formalnie do zainwestowania – jako minimum – konkretnych kwot i na pewno się z tego wywiążę. Rzeczywiście stanowiły około połowy moich ówczesnych finansowych zasobów. Nie była to lekkomyślność. Policzyłem to sobie jakiś czas temu, określiłem też jasno poziom osobistego ryzyka – potwierdził.
Większościowy udziałowiec Widzewa powtórzył też, że prowadzi skromne życie i nie potrzebuje do niego milionów. Nie, nie mamy stylu życia, który by wymagał tych milionów. – Raczej żyjemy skromnie, po skandynawsku. Nie potrzebuję kolejnych samochodów, domów i innych atrybutów bogactwa. Robię to, co lubię, mam, co jest mi niezbędne. Przepych nie jest dla mnie – stwierdził.
CZYTAJ TEŻ: Tomasz Stamirowski ma już 90 procent udziałów w Widzewie
Przyznał, że jeszcze do niedawna na parkingu firmowym jego auto było jednym z najgorszych, w końcu odmówiło posłuszeństwa i musiał je wymienić. Teraz jeździ dwuletnim BMW.
Po co mu Widzew? – Ktoś może nazwie to misją, ktoś ładnie, ale i górnolotnie określi “społeczną odpowiedzialnością biznesu”, ale ja po prostu czuję taką potrzebę. Widzę, jak wiele osób żyje tym klubem. Wtedy zaczyna człowiek “myśleć” sercem. Pieniądze są na drugim planie – stwierdził Stamirowski.
Padały też pytania o budowaniu klubu, kibicach w różnym wieku, a także sprawach transferowych. Dziennikarz zapytał, że są piłkarze, których można namówić do przyjścia do Widzewa ze względu na wspaniałą atmosferę na stadionie, społeczność wokół klubu, czy wartościach, jakimi się kieruje. – Kryterium finansowe jest dominujące, zwłaszcza dla doświadczonych graczy. Nasze walory nie będą tu więc miały wielkiego znaczenia. Niewiele będzie graczy, których przekonamy wspaniałymi kibicami, jeśli oferta finansowa odbiega od innych. Taka smutna prawda – przyznał Stamirowski i dodał: – Rynek piłkarski jest specyficzny: jeśli jest dobry gracz, wszyscy szybko wiedzą, ile zarabia. Jeśli za mało, błyskawicznie znajdują się kluby chętne na takiego zawodnika, a agenci piłkarscy są z natury zainteresowani kolejnymi transferami.
Stamirowski wspomniał też jednak o Bartłomieju Pawłowskim, który mógł zarabiać więcej, niż w Widzewie, a jednak do niego przyszedł, bo to “jego klub”. O zarobkach piłkarzy szef klubu powiedział, że nie jest problemem ich wysokość, ale ich relacja do wyników.
W dalszej części wywiadu padają pytania o wsparcie klubów przez samorządy, także to irracjonalne, oraz spółki skarbu państwa. – Nie będę dyskutował z samym faktem, że państwowe firmy wydają pieniądze na marketing sportowy. W tym niczego złego nie ma. Chodzi bardziej o zasady wydawania tych pieniędzy. Jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że na niektórych patrzę z zazdrością – zaśmiał się i dodał, że gdy na początku analizował budżet Widzewa, to wyszło, że 93 procent jego budżetu to środki prywatne.
Cały wywiad można przeczytać tutaj.
1 Comment
To wielki wstyd i hańba,że Widzew ma takiego chytrego,przewrotnego i nieudolnego prezesa.Naokoło wszem i wobec opowiada on o swojej miłości do Widzewa,powołując się na swoje wielkie widzewskie serce,ale zaistniałe fakty,przeczą temu bardzo wyraźnie… TYLKO MY, WIDZEWSCY KIBICE,MAMY WIELKIE SERCA,KTÓRE MOCNO KRWAWIĄ PO KAŻDEJ LIGOWEJ PORAŻCE SZCZEGÓLNIE W SERCU ŁODZI,A TAKICH WSTYDLIWYCH I HANIEBNYCH PORAŻEK W ŁODZI,OSTATNIO WIDZEW ZALICZYŁ KOLEJNO SZEŚĆ!!!!! Niestety, spłynęło to po jego właścicielu jak deszcz po śliskiej rynnie i nie kiwnął on nawet palcem,żeby natychmiast zmienić tę szokującą sytuację…Kiedy teraz przyszedł czas na wzmacnianie składu,Stamirowski usiłuje stwarzać pozory aktywności na rynku transferowym,a w rzeczywistości proponuje piłkarzom tylko jakieś marne ochłapy,które przekonują do gry u nas, jedynie miernych i słabych piłkarsko zawodników… Taka polityka transferowa bardzo boli wiernych widzewskich fanów,bo tylko przybliża Widzew do bardzo realnego spadku z Ekstraklasy.Od czasów nieodżałowanego prezesa Ludwika Sobolewskiego nie mamy dobrego klubowego sternika i jest to kolejny wielki ból widzewskich kibiców…Jeśli jednak wywaliliśmy Cacka,to znajdziemy również sposób na to,żeby zmusić również Stamirowskiego do sprzedaży naszego klubu takiemu inwestorowi,który będzie o niego dbał,a nie jedynie go wciąż dusił i kompromitował na cały świat…Stamirowski stale przekonuje nas,że nie ma pieniędzy na NORMALNE JAKOŚCIOWO TRANSFERY,A TYMCZASEM CAŁA LIGA (WŁĄCZNIE Z BENIAMINKAMI),SZYBKO I POTĘŻNIE WZMACNIA SIĘ NASZYM KOSZTEM.Taka np. Warta (10 mln zł budżetu); Stal (15 mln zł budżetu),Jagiellonia (20 mln budżetu),Radomiak i Korona (po 25 mln budżetu),wydają teraz grube miliony na wzmocnienia swoich składów,a Stamirowski szuka jedynie jakichś odpadków z pańskiego stołu,aby zatkać usta kibicom.Jeśli w niektórych klubach,podobnych do naszego, górny poziom zarobków piłkarzy wynosi nawet 100-110 tysięcy złotych,to u nas powinno być podobnie tym bardziej,że mamy większy,bo 35 milionowy budżet… Jeśli Tomasz Stamirowski twierdzi,że nie ma pieniędzy na takie transfery,to ja jestem gotów mu je w klubie znaleźć,bo albo figurują one pod zbędnymi wydatkami,albo ktoś po prostu okrada nasz klub,co świadczy wymownie o całokształcie działalności jego właściciela.To jest coś nieprawdopodobnego, żeby wierni,widzewscy kibice byli w ścisłej czołówce Ekstraklasy,a sternik klubu reprezentował sobą poziom polskiej A-klasy i ciągnął nas w swoje amatorskie otchłanie… Przypominam mu jednak,że Cacek dostał kiedyś swoją wilczą petycję,a ta dla niego, już się teraz pisze…