Losy meczu ŁKS-u uratowali zmiennicy i błędy Ivana Hladika. Tym razem ełkaesiacy wrócili do Łodzi z trzema punktami, ale bez poprawy gry będzie im trudno o regularne punktowanie w następnych kolejkach.
Zachował czyste konto, bronił pewnie, dobrze wywiązywał się ze swoich zadań.
Nie zawiódł, choć nie był to w jego wykonaniu mecz na miarę starcia z GKS-em Tychy, po którym zewsząd zbierał pochwały.
Zszedł z boiska z powodu urazu już w dziewiątej minucie. Grał za krótko, by go ocenić.
Stoperzy ŁKS-u – zarówno Dąbrowski, jak i Marciniak – pozwalali dziś rywalom na zbyt wiele, pod bramką Marka Kozioła zdecydowanie zbyt często robiło się nerwowo.
Tym razem miał zagrać nie na pozycji stopera, lecz na lewej obronie, ale szybka kontuzja Nacho Monsalve błyskawicznie przekreśliła plan Kibu Vicuñi. W 18. minucie groźnie uderzał głową i był to pierwszy celny strzał ŁKS-u. Co do gry w defensywie, można odnieść do niego podobne słowa, co w przypadku Dąbrowskiego.
Do 89. minuty jego występ był bardzo dyskretny, ale w kluczowym momencie spotkania znakomicie wywiązał się ze swoich obowiązków i uniósł presję, jak na kapitana przystało – stanął przed piłką ustawioną na jedenastym metrze i pewnie, z wielkim spokojem uderzył w lewy róg bramki, dzięki czemu pokonał Gabriela Kobylaka.
Był dziś cieniem najlepszego piłkarza Fortuna 1 Ligi sezonu 2020/2021. W jego grze było sporo błędów, strat, niedokładności. To nie jest dobry start sezonu dla hiszpańskiego skrzydłowego.
W środku pola ŁKS-u brakowało dziś lidera, piłkarza, który wziąłby na siebie odpowiedzialność za prowadzenie gry. Bardzo odczuwalny był brak Antonio Domingueza i Trąbka także nie potrafił przyczynić się do choć częściowego wypełnienia tej luki.
Zagrał dziś na skrzydle, rzadko oglądaliśmy go ostatnio w tej części boiska. Nie zachwycił, został zmieniony w końcówce.
Bardzo przeciętny mecz urodzonego w Bośni Chorwata. Dochodził do niewielu sytuacji, a tych, które miał nie potrafił zamienić na bramkę.
Nie grał dziś na miarę swoich możliwości i oczekiwań kibiców. Wielokrotnie można było odnieść wrażenie, że męczy się na boisku.
Wszedł w miejsce kontuzjowanego Nacho i zajął miejsce na lewej obronie. Nie potrafił jednak dobrze wprowadzić się w mecz, w pierwszej połowie to właśnie tą stroną boiska przechodziła większość ataków Puszczy.
Krótki epizod, występ bez fajerwerków.
Wszedł w końcówce, powalczył w środku pola, nie miał zbyt wielu okazji, by wyróżnić się ani na plus, ani na minus.
On i Klimczak z nawiązką wypełnili zadania zmienników. Weszli z ławki, rozruszali lewe skrzydło ŁKS-u, przeprowadzili w tym sektorze boiska dwie akcje, a akcja numer trzy przyniosła bramkę.
Jak wyżej, czyli dobrze.