Mierzyli się ze świetnie dysponowanym rywalem, przez ostatnie 20 minut grali w dziesiątkę, nie wykorzystali rzutu karnego, a i tak dowieźli zwycięstwo do ostatniego gwizdka. ŁKS lepszy od Arki Gdynia!
W pierwszych minutach meczu lepiej prezentowała się Arka. Goście częściej mieli piłkę przy nodze, utrzymywali się z nią na połowie ŁKS-u i wydawało się, że mają kontrolę nad przebiegiem spotkania. W trzeciej minucie Koprowski świetnym wślizgiem przerwał szarżę jednego z gdynian na bramkę Kozioła. W 15. i 20. minucie groźnych strzałów głową próbował Artur Siemaszko. Za pierwszym razem nie trafił jednak w bramkę, a za drugim uderzył wprost w golkipera biało-czerwono-białych.
Ełkaesiacy z początku wyglądali na nieco oszołomionych i zaskoczonych intensywnością, z jaką grała ekipa Dariusza Marca. Kilkukrotnie sprawnie rozegrali dynamiczne kombinacje na jeden kontakt, jednak pod polem karnym rywali pozostawali bezradni. W okolicach 20. minuty wreszcie zaczęli grać z większą swobodą, a obraz meczu stał się bardziej wyrównany.
Dość długo lepsza gra ŁKS-u nie przekładała się na klarowne sytuacje bramkowe. Wszystko zmieniła sytuacja z 35. minuty, kiedy to pokazali się piłkarze, którzy… rozpoczynali sezon w trzecioligowych rezerwach. Rozgrywający świetne zawody Oskar Koprowski dograł do Macieja Radaszkiewicza, a ten świetnie przyjął piłkę, zastawił się, podprowadził ją w okolice linii 16. metra i uderzył z półobrotu, pokonując bramkarza. Z radości napastnik ŁKS-u odtańczył sambę, a kibice „Rycerzy Wiosny” unieśli ręce w geście triumfu – ŁKS – Arka 1:0!
W 40. minucie mogło być lepiej. Arbiter odgwizdał rzut wolny po faulu Martina Dobrotki w okolicach linii pola karnego, ale po analizie VAR zmienił zdanie, uznając, że przewinienie miało miejsce w „szesnastce”. Do piłki podszedł Antonio Dominguez, jednak tym razem nieznacznie się pomylił, trafiając w słupek. Co warte podkreślenia, pomimo tej niewykorzystanej sytuacji ełkaesiacy wciąż grali z impetem i przekonaniem, w niczym nie przypominając niepewnej, pozbawionej wyrazu w ofensywie drużyny z początkowej fazy spotkania.
Po przerwie Kibu Vicuña wprowadził na boisko Ricardinha. Brazylijczyk nie grał tym razem jako „dziewiątka”, lecz ustawił się na lewym skrzydle. ŁKS dobrze wszedł w drugą połowę, w pierwszych minutach po wznowieniu gry zachowywał wciąż energię, dynamikę i koncentrację, jaką prezentował przed przerwą.
Po tym solidnym początku w grę biało-czerwono-białych wkradło się jednak rozluźnienie – zostawiali rywalom za dużo miejsca, nie trzymali odpowiednich odległości między formacjami. Arka wykorzystywała tę wolną przestrzeń i przeprowadziła kilka szybkich kontr. Pierwszą przerwała w kluczowym momencie ofiarna interwencja defensorów ŁKS-u, druga nie przyniosła wymiernych efektów, ale kolejna mogła już skończyć się dla łodzian bardzo źle. Maciej Rosołek wbiegając w pole karne walczył o pozycję z Maciejem Dąbrowskim i padł na ziemię. Sędzia Jarzębak postanowił obejrzeć tę sytuację ponownie z wykorzystaniem VAR-u. Nie dowiedzieliśmy się jednak, jak arbiter zinterpretowałby zagranie Dąbrowskiego, ponieważ na wcześniejszym etapie akcji dopatrzył się spalonego. Kibice ŁKS-u mogli odetchnąć z ulgą.
W 73. minucie publiczność nagrodziła oklaskami Ricardinha, gdy przyjął piłkę w okolicach narożnika pola karnego i oddał strzał z prawej nogi, tuż nad bramką.
Od 74. minuty ŁKS musiał grać w dziesiątkę. Sędzia pokazał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę Maciejowi Dąbrowskiemu. Szkoda zwłaszcza sytuacji, w której Dąbrowski obejrzał pierwszy żółty kartonik – faulował wtedy bowiem nie w obronie, a przy… wyprowadzaniu piłki. Vicuña zareagował na tę sytuację, wprowadzając Nacho Monsalve. Hiszpański stoper zastąpił Domingueza i stworzył duet stoperów z Koprowskim.
Przez pierwsze minuty gry w osłabieniu ŁKS utrzymywał grę z dala od własnego pola karnego. Pierwszą naprawdę groźną sytuację Arki po zmianie układu sił na boisku zobaczyliśmy dopiero w 81. minucie. Po zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła do ustawionego kilkanaście metrów od bramki Mateusza Stępnia. Młodzieżowiec żółto-niebieskich miał świetną okazję do strzelenia wyrównującego gola, jednak trafił w poprzeczkę. W 86. minucie boisko opuścił Radaszkiewicz, oklaskiwany przez kibiców ŁKS-u na stojąco.
Końcowe minuty były wyjątkowo nerwowe. Gra toczyła się już głównie na połowie ŁKS-u. Arka próbowała wrzutek, próbowała strzałów z dystansu, próbowała gry krótkimi podaniami, ale nie potrafiła znaleźć drogi do bramki Kozioła. W polu karnym biało-czerwono-białych kilkukrotnie robiło się gorąco, ale ostatecznie biało-czerwono-biali wyszli z tej próby nerwów zwycięsko i przystąpią do derbów Łodzi po zwycięstwie nad mocnym rywalem.
ŁKS – Arka Gdynia 1:0
1:0 – Radaszkiewicz 35.
ŁKS: Kozioł- Bąkowicz (86. Kelechukwu), Dąbrowski, Koprowski, Klimczak – Rozwandowicz, Dominguez, Rygaard (70. Tosik), Pirulo, Wolski (46. Ricardinho) – Radaszkiewicz (86. Szeliga)
Arka: Kajzer – Kasperkiewicz,, Marcjanik, Dobrotka – Kobacki, Milewski, Bednarski (63. Vinicius), Adamczyk, Hiszpański (74. Stępień) – Siemaszko (63. Czubak), Rosołek
Żółte kartki: Dąbrowski, Pirulo, Kozioł, Monsalve – Milewski, Bednarski, Czubak.
Czerwona kartka: Dąbrowski (za drugą żółtą).