Łódzki Sport: Skąd wziął się pomysł przeniesienia prochów trenera Jacka Machcińskiego do Alei Zasłużonych na cmentarzu Doły w Łodzi?
Magda Machcińska-Szczepaniak: Podczas przygotowań do pogrzebu mojego Taty, który zmarł 22.12.2019 roku, jedna z osób związanych ze środowiskiem sportowym, które pomagały mi w przygotowaniu ceremonii spytała mnie, czy nie pomyślałam o tym, że Tata mógłby być pochowany w Alei Zasłużonych. Ale dla mnie, w tym trudnym okresie, ważne były dwie rzeczy: po pierwsze żeby Tata spoczął obok mojej Mamy. Po drugie, żeby miał „sportowy” pogrzeb, bo moja Mama Ula i piłka nożna były dwiema najważniejszymi miłościami jego życia. Po jakimś czasie ktoś inny podsunął mi myśl, że nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby oboje moi rodzice spoczęli w Alei Zasłużonych. Moja Mama na emeryturze założyła grupę energicznych seniorów 60+ o nazwie „Latające Babcie”. W ciągu kilku lat Babcie tak się „rozlatały”, że doleciały nawet do Pałacu Prezydenckiego w Warszawie, gdzie moja Mama otrzymała nagrodę za działalność społeczną z rąk Pierwszej Damy.
Co było potem?
Zasięgnęłam informacji w Urzędzie Miasta. Powiedziano mi, że w przypadku moich rodziców istnieje zasadność takiego przeniesienia, ale zgodę na to musi wyrazić Prezydent Miasta Łodzi. Miałam złożyć pismo w imieniu swoim oraz organizacji popierających mój wniosek i czekać na kontakt od Dyrektora Zarządu Zieleni Miejskiej.
Wniosek złożyłam w dniu 9.12.2021 mailowo, bo tak mi polecono. Nie byłam z tego zadowolona, bo z doświadczenia wiem, że w kontaktach z urzędami lepiej mieć stempel potwierdzający wpływ dokumentu, ale nie chciałam stwarzać problemów. Zbliżały się Święta, a do tego trwała pandemia, więc umówienie wizyty w urzędzie było utrudnione. Przesłałam wniosek mailowo i jakiś czas później zadzwonił do mnie Dyrektor ZZM z informacją, że „wniosek się mieli”. Potem jeszcze kilkakrotnie rozmawialiśmy telefonicznie w tej sprawie, a z każdą rozmową miałam wrażenie, że zmienia się narracja ze strony władz miasta.
Najbardziej bulwersujące jest to, że ta narracja zmieniała się wraz z intensyfikacją konfliktu na linii Widzew – władze miasta. Tak jakbym ja – i mój projekt – stała się częścią konfliktu, który znam głównie z mediów. Bo ja, Magdalena Machcińska-Szczepaniak, nie jestem stroną żadnego takiego konfliktu, tylko córką Jacka Machcińskiego i Urszuli Machcińskiej – mieszkańców Łodzi, którzy zrobili dla tego miasta bardzo wiele dobrego.
Co się później stało?
Raczej co się nie stało. Nie dostałam na swój wniosek żadnej pisemnej odpowiedzi. Ani ja, ani Widzew, ani Polski Związek Piłkarzy, ani Latające Babcie. Taka odpowiedź nie przyszła nawet po kolejnym mailu przypominającym o sprawie z dnia 9.02.2022. A potem „stało się” wiele rzeczy – Rosja napadła na Ukrainę, świat, jaki znaliśmy stanął na głowie, ale ja ciągle czekałam cierpliwie na odpowiedź.
I jakaś odpowiedź w końcu się pojawiła?
Owszem. Zadzwonił do mnie Dyrektor ZZM i, ku mojemu zaskoczeniu, powiedział, że odpowiedź jest odmowna. Podał dwa powody, a jednym z nich był fakt, że mogłoby to zbulwersować kibiców ŁKS-u. Drugi powód to niechęć do stworzenia precedensu. Rozmowa zakończyła się obietnicą ze strony Dyrektora ZZM odpowiedzi pisemnej, do której będę mogła się ustosunkować. Powstrzymałam się więc od jakichkolwiek komentarzy ustnych, choć nie było łatwo.
A jakie komentarze cisnęły się Pani na usta?
Po pierwsze taki, że byłam chyba bardziej zbulwersowana formą i treścią takiej odpowiedzi niż mogliby być kibice ŁKS-u projektem przeniesienia prochów Jacka Machcińskiego do Alei Zasłużonych…
Ale tak na poważnie, mój Tata nauczył mnie czym jest szacunek w sporcie. Szacunek wobec przeciwnika albo innego klubu. Oczywiście, jego serce należało przede wszystkim do Widzewa i Ruchu Chorzów, ale cieszył się również z sukcesów ŁKS-u, w którym kiedyś pracował jako II trener. Przyjaźnił się też z Leszkiem Jezierskim – swoim mentorem z ŁKS-u i Ruchu Chorzów do końca jego dni. Jeździł do pana Leszka do szpitala i oczywiście zawoził mu “Przegląd Sportowy”. Dlaczego więc fani ŁKS-u mieliby czuć się urażeni tym, że Jacek Machciński spocznie w tej samej Alei Zasłużonych, przy której znajduje się grób Leszka Jezierskiego? Uważam, że taka argumentacja jest niedorzeczna i krzywdząca dla prawdziwych kibiców. Pogrzeb mojego Taty pomagał mi przygotować mój bliski znajomy działający w ŁKS-ie. To jego pieczy powierzyłam księgę kondolencyjną. Na pogrzebie byli obecni młodzi piłkarze i działacze Ruchu Chorzów, a także przedstawiciele Włókniarza Pabianice. I dwóch chłopaków, grających kiedyś na Orliku, którym wraz z Andrzejem „Johnnym” Możejko opiekował się przez jakiś czas mój Tata. Gdy składali mi kondolencje nie pytałam któremu łódzkiemu klubowi kibicują. Bo jakie to miałoby znaczenie? Przyszli uhonorować człowieka zasłużonego dla polskiej piłki nożnej. Niezależnie od tego czy to piłka nożna łódzka, chorzowska, albo poznańska (Tata trenował również Lecha Poznań i miał do niego duży sentyment).
A o co mogło chodzić z tym precedensem?
Nie mam najmniejszego pojęcia. Ilu łodzian – poza moim Tatą – zdobyło z łódzkim klubem piłkarskim pierwsze mistrzostwo Polski tego klubu? Ilu poprowadziło do zwycięstwa drużynę, która wyeliminowała z Pucharu UEFA takie kluby jak Manchester United i Juventus FC? To dopiero jest precedens!
A ilu łodzian – poza moją Mamą – zostało uhonorowanych tytułem Społecznika Roku przyznawanym przez magazyn „Newsweek” (Moja Mama wiedziała, że znalazła się w gronie wyróżnionych wraz z Ewą Błaszczyk w 2017 roku, ale już nie odebrała nagrody. Zmarła kilka dni po ceremonii wręczenia statuetek) i otrzymało Odznakę „Za Zasługi dla Miasta Łodzi”? Ilu łodzian założyło organizację społeczną, która wydała 10 książeczek dla dzieci i odwiedziła dziesiątki szpitali, domów dziecka, szkół i przedszkoli w województwie łódzkim dając radość tysiącom dzieciaków i zaszczepiając w nich miłość do książek i teatru? Latające Babcie były tak rozchwytywane, że na występy trzeba było się umawiać z kilkumiesięcznym terminem.
Co dalej?
Długo się nad tym zastanawiałam. Mój Tata był bardzo dumnym człowiekiem. Często unosił się honorem. Jak wtedy, gdy po zdobyciu mistrzostwa Polski impulsywnie wręczył prezesowi Sobolewskiemu swoją rezygnację. Teraz pewnie też powiedziałby: „Córcia, daj spokój. Nie chcą mnie w Alei Zasłużonych, to nie”.
Ale Mama nauczyła mnie, że nie powinniśmy przechodzić obojętnie wobec lekceważącego – żeby nie użyć dosadniejszego określenia – traktowania innych. Bo jeśli będziemy tak robić, to któregoś dnia nasze dzieci obudzą się w świecie, w którym takie wartości jak szacunek i charakter przestaną mieć znaczenie. Dlatego wczoraj wysłałam do kancelarii Prezydent Miasta Łodzi kolejne przypomnienie o sprawie, która jest nie tylko moją sprawą. My, łodzianie, powinniśmy doceniać, że mamy w naszym mieście dwa kluby piłkarskie o tak bogatej tradycji. A mój Tata jest częścią tradycji obu tych klubów – i Widzewa, i ŁKS-u.
Na co Pani teraz liczy?
Oczywiście na dalsze wsparcie Widzewa, który od początku zaangażował się w przygotowanie mojego wniosku, za co jestem ogromnie wdzięczna. Ale mam też nadzieję, że w sprawie wypowiedzą się pozytywnie władze ŁKS-u oraz prawdziwi kibice, którzy pokażą tym samym, że wszelkie próby poróżnienia „sportowej braci” to duży błąd.
Przeczytałam kiedyś, że miarą wielkości miasta jest jego „Aleja Zasłużonych”. Bo miasto to nie tylko budynki i ulice, ale również – a może przede wszystkim – mieszkańcy. Liczę, że grób Jacka Machcińskiego i Urszuli Machcińskiej stanie się kiedyś częścią historii i spuścizny Łodzi – miasta, w którym żyli i które kochali.
***
Zapytanie dotyczące powodów, dla których nie wyrażono zgody na przeniesienie prochów Jacka Machcińskiego oraz Urszuli Machcińskiej do Alei Zasłużonych, przesłaliśmy do Urzędu Miasta Łodzi. Po uzyskaniu odpowiedzi, niezwłocznie opublikujemy ją na łamach „Łódzkiego Sportu”.
AKTUALIZACJA
Otrzymaliśmy krótką odpowiedź z UMŁ w tej sprawie. Poniżej publikujemy jej treść.
“Szanowny Panie, nie ma żadnej ostatecznej decyzji w tej sprawie. Jeśli zapadnie to w pierwszej kolejności poznają ją wnioskodawcy.”