Przed sezonem można było spotkać wiele głosów, jakoby pierwsza liga była najsilniejsza od lat. Teraz, na półmetku rozgrywek, podziela Pan takie opinie?
Rafał Grodzicki: – Zdecydowanie. To najsilniejsza pierwsza liga od wielu, wielu lat. Nie tylko ze względu na to, jakie marki w niej obecnie grają, bo można wymienić Wisłę Kraków, Ruch Chorzów czy ŁKS, ale też jakościowo wiele drużyn gra naprawdę dobrą piłkę. Patrząc w tabelę, każda z ekip z pierwszej szóstki dysponuje niezłą kadrą, choć oczywiście możemy też mówić o wielkiej niespodziance, jaką jest Puszcza Niepołomice. Jednak uważam, że to bardziej efekt tamtejszej stabilizacji, aniżeli słabości ligi.
Stabilizacja kluczem do sukcesu?
– W dużym stopniu. Myślę, że Puszcza pokazuje, jak ważny jest pomysł na grę, a także wspomniana stabilizacja. Niekoniecznie trzeba mieć za sobą wielką historię, być wielką marką, dysponować nie wiadomo jak rozbudowaną kadrą zawodniczą, która pobiera duże apanaże. Konsekwentna i sumienna wieloletnia praca zaprowadziła Puszczę tam, gdzie jest obecnie.
Rozumiem, że Puszcza jest największym pozytywnym zaskoczeniem obecnych rozgrywek?
– Myślę, że tak. Przyznaję, że przed sezonem obstawiałem Puszczę, jako jednego z kandydatów do spadku. Pomyliłem się bardzo, ale lubię takie pomyłki. To jest ogromna, ale bardzo pozytywna niespodzianka. Niepołomiczanie grają co prawda dość pragmatycznie, ale mało jest drużyn, które potrafią się temu pomysłowi trenera Tułacza skutecznie przeciwstawić.
CZYTAJ TAKŻE >>> Pół roku przerwy piłkarza ŁKS-u
A która drużyna według Pana gra najlepszą piłkę na zapleczu ekstraklasy?
– Zdecydowanie ŁKS. To jest drużyna, która z każdym meczem rośnie. Myślę, że trener Moskal może być zawiedziony, że ta runda już się kończy, bo widać, że jego piłkarze są rozpędzeni, nabrali pewności siebie, grają swoje. Wszystko w ich grze się zazębiło. Z każdym kolejnym meczem łodzianie coraz częściej prezentowali swój futbol. Pamiętam mecze, w których ŁKS gubił punkty, potrafił zagrać 45 minut fantastycznie, a drugie 45 minut wręcz fatalnie. Obecnie gra o wiele równiej. Od pierwszej do ostatniej minuty. Myślę, że głównie dzięki temu przegonił Puszczę w tabeli i jest liderem.
Zwraca Pan uwagę na wskaźniki punktów czy też goli oczekiwanych?
– Nie. Nie przywiązuję do tego wielkiej wagi, bo wiem, jaka jest piłka. Dla mnie to jest trochę taka statystyka dla laików. Ja uważam, że piłka nożna to jest gra błędów. Zawodnicy się mylą i w ofensywie, i defensywie. Dlatego te statystyki mogą być nieco mylne. Oczywiście są ciekawe, można je traktować w ramach ciekawostki, ale z pewnością nie przywiązywałbym do nich wielkiej wagi.
Dodam tylko, że według wskaźnika punktów oczekiwanych, ŁKS byłby dopiero piąty. Z kolei biorąc pod uwagę wskaźnik goli oczekiwanych od FootyStats, łodzianie byliby dopiero na jedenastym miejscu w tabeli.
– Myślę, że to może być efekt początku sezonu. Łodzianie szukali optymalnej formy i niekoniecznie ich skuteczność była na wysokim poziomie. Styl oraz sposób gry ŁKS-u polega często na dominowaniu przeciwnika posiadaniem piłki, wymienianiu wielu podań, spychania przeciwnika do głębokiej obrony. Dopiero kilka spotkań przed zakończeniem rundy łodzianie stali się bardziej konkretni i zaczęli wykorzystywać więcej sytuacji, które sobie stwarzają.
Nie ma Pan wrażenia, że kilka drużyn nie udźwignęło presji faworyta, mam tu na myśli szczególnie Wisłę Kraków oraz Arkę Gdynia, a z kolei te, które nie deklarowały przed sezonem nic specjalnego, są zaskakująco wysoko, jak np. ŁKS, Ruch lub GKS Katowice?
– W Wiśle faktycznie nie udźwignęli roli faworyta. Nie chciałbym jakoś specjalnie jej usprawiedliwiać. To jest klub, który przez ostatnich wiele lat grał na poziomie Ekstraklasy i walczył o najwyższe cele. Nagle spadli do I ligi i, przyznam szczerze, odnosiłem wrażenie, że tam nie wiedzą, jak się w tej lidze gra. Od początku mieli problemy. Potem wydawało się, że zaczęli regularniej punktować, ale to na chwilę. Trenera Brzęczka zwolnili, jest trener Sobolewski, który stara się odmienić obecną sytuację. Ale faktem jest, że ta presja na pewno im tam nie pomaga. Zresztą każdy na Wiśle chce zdobyć punkty. O ŁKS-ie mówiłem wcześniej, że pewnie nie chcieliby, aby teraz liga miała przerwę, tak w Krakowie mają chyba odmienne zdanie.
CZYTAJ TAKŻE >>> Pół roku przerwy piłkarza ŁKS-u
Na tej przerwie mogą sporo zyskać?
– Dokładnie. Powinna być dla nich zbawienna. Zarówno dla trenera, jak i władz klubu. Już będą mądrzejsi o te niespełna pół roku gry. Będą mogli pare rzeczy poukładać. Na pewno też wzmocnią drużynę, która i tak w mojej opinii jest bardzo silna. Ich pocieszeniem na pewno jest fakt, że strata do miejsc barażowych nie jest duża. I to się tyczy również Arki, Podbeskidzia czy Termaliki. Nikogo z tych, którzy na razie trochę zawodzą, nie skreślałbym.
Wcześniej wspomniałem o Ruchu Chorzów. Można powiedzieć, że punktują tam taką energią beniaminka? Takiego świeżaka, który nie zamierza nikogo przepraszać za to, że żyje?
– Nie ukrywam, że jest to spore zaskoczenie. To jest drużyna, która w ostatnich latach spadła bardzo nisko, ale tak szybko, jak spadali, tak szybko też awansowali. Od pierwszej ligi do trzeciej i z trzeciej do pierwszej. Z rocznym przestojem w drugiej. Być może dopisuje im trochę szczęścia, ale ja ich obserwuję praktycznie od trzeciej ligi, a odkąd do drużyny trafił trener Skrobacz, który odcisnął spore piętno na tej ekipie, to nie widzę tutaj przypadku. Wszystko wydaje się tam zaplanowane. W drugiej lidze obok Stali Rzeszów grali najładniejszą piłkę, obecnie grają niemalże to samo. Nie zmienili ustawienia, porobili za to pewne korekty, wzmocnili się, mają dość szeroką kadrę i uważam, że zasłużenie są w pierwszej trójce. Grają obecnie obok ŁKS-u najciekawszą piłkę. Też chcą dominować, prowadzić grę. Bardzo mi się to podoba.
Ale jednak zaskoczeniem są i to niemałym.
– Z jednej strony nikt się nie spodziewał, że Ruch może być na tym etapie sezonu tak wysoko, ale z drugiej ja mam na to pewną teorię. W Chorzowie wciąż nie jest kolorowo. Nie ma tam wielu sponsorów, włodarze nie mogą naściągać wielu zawodników, jakich sztab by sobie zażyczył. Klub jest za to prowadzony bardzo mądrze. Mimo ograniczonego budżetu radzą sobie naprawdę nieźle. Dają szansę chłopakom z regionu, ze Śląska, co należy chwalić, a ci odwdzięczają się za to dobrą grą. Myślę, że należą się wielkie brawa zarówno dla trenera, jak i zarządzających. Odbudowują klub, robiąc to z głową. Nie na hura. Zobaczymy, jak poradzą sobie na wiosnę, teraz na pewno mają wiele powodów do optymizmu. Ten wynik obecny jest świetny, ale sztuką będzie go utrzymać wiosną.
Jakiej wiosny się Pan spodziewa? Jeśli dobrze kojarzę, jeden z ekspertów, mówił przed sezonem, że na awans ŁKS-u, tu cytat: „nie postawiłby złamanego grosza”.
– W Kanale Sportowym w programie co tydzień podsumowującym każdą kolejkę I ligi trener Sasal przed sezonem powiedział, że ŁKS może być jedną z tych drużyn, które mogą spaść z ligi. Więc oczywiście niczego nie można być w tej lidze pewnym. Ale przyznam szczerze, obecne miejsce ŁKS-u, jak już mówiłem wcześniej, to efekt tego, że zaczyna się tam zmieniać na lepsze. Ludzie, którzy zarządzają klubem zaczęli dostrzegać rzeczy, których wcześniej nie dostrzegali. Jest przecież nowy dyrektor sportowy, trener spokojnie realizuje swoje założenia, drużyna gra swoje. Kadra ŁKS-u też jest jedną z lepszych w tej lidze, a trener Moskal konsekwentną pracą, jak obecnie, pewnie jeszcze rozwinie zawodników, o których byśmy teraz nie przypuszczali, że są w stanie grać na takim poziomie.
CZYTAJ TAKŻE >>> WYWIAD KS. Rafał Górak: “Z perspektywy czasu wyciągnęliśmy wnioski”
W najbliższej kolejce ŁKS zmierzy się w Katowicach z tamtejszym GKS-em. Przypomnę, że piłkarze Rafała Góraka dysponują najlepszą defensywą w lidze, stracili bowiem najmniej bramek. Spodziewa się Pan dobrego meczu?
– Spodziewam się takiego meczu, jak GKS-u ze Stalą Rzeszów dwie kolejki wcześniej. Dodam, że z Ruchem Chorzów trener Górak chciał zagrać nieco ofensywniej. I faktycznie był to jeden z lepszych meczów GKS-u w tym sezonie, ale bez punktów. Myślę, że katowiczanie, jak w poprzednim spotkaniu, wrócą do ich pragmatyzmu, z którego są dobrze znani. Postawią na skomasowaną defensywę, skupią się na stałych fragmentach gry. Tym bardziej, że ŁKS lubi dyktować warunki, prowadzić grę i to się zmienić nie powinno. A GIEKSA przede wszystkim będzie chciała zagrać na zero z tyłu, co w obecnych rozgrywkach często się jej udaje.
Rozmawiał Wojciech Bąkowicz