Bartosz Jankowski (Łódzki Sport): Jest pan właścicielem Widzewa od prawie roku. Czy posiadanie klubu piłkarskiego jest zgodne z pana wyobrażeniem?
Tomasz Stamirowski (właściciel Widzewa Łódź): Życie właściciela klubu piłkarskiego nie jest łatwe. Człowiek emocjonalnie chciałby jak najlepiej, a tu nie zawsze jest korelacja między chęciami czy działaniami, a wynikami. Pewne rzeczy wymagają albo czasu, albo dużych pieniędzy i musi to być zdrowo wyważone. Natomiast to, co się wydarzyło przez ten rok i przede wszystkim ten ostatni mecz dają mega pozytywny impuls na trudniejsze czasy, które mogą się pojawić.
Awans do ekstraklasy to ogromny sukces, biorąc pod uwagę to, gdzie był Widzew sześć lat temu.
To naprawdę był piękny, choć trudny okres w historii klubu. Symbolicznie możemy zamknąć temat Reaktywacji Tradycji Sportowych. RTS jest na swoim miejscu, RTS jest znowu Robotniczym Towarzystwem Sportowym. Wszyscy, którzy tworzyli Reaktywację, mieli jeden cel – powrót do ekstraklasy. I to się udało zrealizować. Teraz czas na kolejne marzenia, czyli powrót do walki o mistrzostwo Polski.
Czy przed sezonem w ekstraklasie trzeba dokapitalizować Widzew?
Zobowiązałem się do tego, że będę corocznie dokładał pieniądze do Widzewa i swoje zobowiązania wykonam. Można powiedzieć, że ten sezon udało się przejść bez deficytu dzięki moim pieniądzom, bo mieliśmy zobowiązania już przed startem sezonu i nie jest tak, że klub w I lidze na siebie zarabiał.
CZYTAJ TAKŻE >>> TYLKO w ŁS! Mateusz Dróżdż o swojej przyszłości w Widzewie
Czy pana zobowiązania to wystarczająco?
W piłce można przejeść każde pieniądze. Nie możemy zrobić jakiegoś gigantycznego przeskoku, na który nas nie stać, bo później upadek może być naprawdę bolesny. Dla nas awans do ekstraklasy to naprawdę duża różnica, jeśli chodzi o wpływy z praw telewizyjnych i te pieniądze zostaną wykorzystane na drużynę, bo dla Widzewa nie ma większej dysproporcji w wydatkach między organizacją meczu w I lidze a w ekstraklasie.
Czy kiedyś uda się panu zarobić na Widzewie?
Nigdy nie myślałem o Widzewie jak o inwestycji, choć jasne, że dbam o zainwestowane pieniądze. Otrzymuję zwrot emocjonalny, a do tego staram się, żeby to moje zaangażowanie finansowe było w ramach, które sobie wytyczyłem. Uważam, że nieszczęścia klubu zaczynają się wtedy, gdy właściciel zaczyna grać nie w swojej lidze. Mamy tu przykład po sąsiedzku, a do tego przecież GKS Bełchatów przeszedł taką drogę.
Pan nie da Widzewowi zrobić krzywdy.
W piłce nie da się niczego zagwarantować, więc trzeba do wszystkiego podejść bardzo rozsądnie. Wiele klubów się zadłuża, a my, jako jedni z nielicznych nie tylko w Polsce, ale i w Europie, nie mamy żadnych długów. Jesteśmy w bardzo unikalnej pozycji. Dlatego w pewnych momentach pojawia się refleksja dotycząca zaciągnięcia jakiegoś zobowiązania, ale musi to być zrobione mega bezpiecznie. Tutaj nie można sobie pozwolić na to, że nie ma za co płacić zawodnikom. Chcemy w Widzewie osiągnąć sukces, ale musimy się uzbroić w cierpliwość i działać etapami.
Czuć większe zainteresowanie Widzewem ze strony sponsorów po awansie do ekstraklasy?
Jest pewna grupa oczekujących sponsorów. Nie ma co kryć, że zainteresowanie ekstraklasą zdecydowanie przewyższa zainteresowanie I ligą, co dla wielu podmiotów jest bardzo istotne. Jednocześnie trzeba pamiętać, że nasze otoczenie, w którym funkcjonujemy, nie jest łatwe. Niemniej kilka rozmów trwa i zobaczymy, jaki będzie ich finał. Jednocześnie musimy pamiętać o sponsorach, którzy są z Widzewem od wielu lat, jak Termoton, WEC czy Murapol. To naprawdę trzeba docenić. Naszym zadaniem jest umiejętne wyważenie i uszanowanie relacji, które już mamy.
CZYTAJ TAKŻE >>> TYLKO w ŁS! Janusz Niedźwiedź zostaje w Widzewie!
Jak pan ocenia pracę zarządu Widzewa pod przewodnictwem Matusza Dróżdża?
Chciałbym, by to najpierw zarząd poznał ocenę po sezonie. Są rzeczy, które są na plus, ale oczywiście jest też kilka takich, które należy ulepszyć. Czeka nas podsumowanie sezonu i porozmwiamy o wszystkich elementach dotyczących działalności klubu, nie tylko o tym, że awansowaliśmy do ekstraklasy.
Przygotowania do ekstraklasy to także nowy ośrodek treningowy.
Żeby mieć ośrodek, trzeba mieć najpierw grunt. W Łodzi nie ma za dużego wyboru, więc mamy też zidentyfikowane grunty poza miastem. To jest pierwszy etap. Później będziemy musieli się dopiero przymierzyć do tego, co dokładnie wybudować i jak to sfinansować i utrzymać, bo przecież koszty w sektorze budowlanym wzrosły w ostatnim okresie dramatycznie, a zmianie ulegają programy dotacyjne i dostępność finansowania dłużnego.
Kiedy w takim razie uda się postawić ten pierwszy krok?
Chcemy go postawić jeszcze przed nowym sezonem. Na ostatniej Radzie Nadzorczej omawialiśmy już temat ośrodka i przed nowym sezonem będzie on kontynuowany. Warto jednak wiedzieć, że sama budowa ośrodka to mniej więcej trzy lata. Musimy w międzyczasie rozwiązać bieżące problemy z zapleczem treningowym.
Gdzie w takim razie powstanie nowy ośrodek Widzewa?
Lista możliwych lokalizacji została już dość mocno zawężona. Lubię mówić o sprawach tak, jak one faktycznie wyglądają i jak się zadzieją. Dlatego mogę tylko powtórzyć, że jest to element, nad którym pracujemy.
Przejdźmy już stricte do ekstraklasy i samej drużyny. Wzmocnienia są niezbędne, tylko czy uda się znaleźć na nie odpowiednie pieniądze?
Po to ściągaliśmy już takich zawodników zimą, by mieć już ich w ekstraklasie. Myślę o Bartku Pawłowskim, Patryku Lipskim, Erneście Terpiłowskim, ale też i o zagranicznych graczach, takich jak: Kristoffer Hansen, Martin Kreuzriegler czy Henrich Ravas. Jeśli nie zdecydowalibyśmy się na nich zimą, to musielibyśmy ściągać ich teraz. Mają za sobą okres adaptacji do nowego klubu – co jest ważne jak wskazuje przykład Marka Hanouska. Zdajemy sobie sprawę ze słabości i priorytetów. Musimy wzmocnić formację obronną, bo przecież w ekstraklasie będziemy rywalizować z dużo mocniejszymi zespołami niż w I lidze. Wzmocnić trzeba też atak. Środki finansowe w klubie na wzmocnienia w ekstraklasie mamy zaplanowane, pion sportowy po awansie może łatwiej działać nad pozyskaniem odpowiednich zawodników.
Widzew wreszcie jest w ekstraklasie. Jaki jest cel na ten sezon? Utrzymanie czy coś więcej?
Zawsze chcielibyśmy sięgnąć po coś więcej. Chyba nikogo nie zdziwię, jeśli powiem, że chciałbym unosić inny puchar niż za awans z I ligi. Marzy mi się granie na Stadionie Narodowym. To byłoby wspaniałe, ale to wymaga czasu. Nie ma co obecnie pompować balonika. Życie beniaminka jest bardzo trudne, co pokazał ostatni sezon. Czeka nas trudny rok. Szczególnie, że czekają nas bardzo prestiżowe mecze jak np. Legią, czy Lechem, gdzie faworytem na pewno nie będziemy. My cały czas budujemy drużynę, ale zależy nam na tym, by dostarczyć kibicom dużo radości. A więc cel na sezon będzie prosty – zagrać jak najwięcej dobrych i wygranych meczów.
Kibice obawiają się wysokich podwyżek cen karnetów i biletów. Faktycznie będzie tak drogo?
Podwyżki będą i to pewnie nie jest żadne zaskoczenie, ale nie jakieś gigantyczne. To decyzja zarządu, ale podkreślam, że naszym celem nie jest odstraszanie kibiców. Chcemy do tego podejść racjonalnie. Zestawiając to z innymi możliwościami jak wyjście do kina czy na basen, to na pewno jakoś bardzo nie odjedziemy. Pamiętajmy, że przyjście na Widzew, to nie tylko mecz, ale naprawdę świetnie spędzony czas w doskonałej atmosferze.
CZYTAJ TAKŻE >>> Widzew zbiera gratulacje. Boniek, Lis, Legia i ŁKS