W rundzie jesiennej Widzew szczęśliwie wygrał w Poznaniu z Wartą. A że suma szczęścia podobno wynosi zero, w rewanżu łodzianie częściej byli przy piłce, ale rywale strzelali gole. Poza tym ani razu nie kopnęli celnie na bramkę!
Remis z Legią w Warszawie trzeba traktować jako korzystny wynik dla Widzewa, ale Janusz Niedźwiedź nie zastosował zasady, że wygrywającego składu się nie zmienia. Nie zastosował, bo nie mógł, bo za kartki musiał pauzować Jordi Sanchez, a z powodu kontuzji nie mógł zagrać Mato Milos. Wypadł z jedenastki Juliusz Letniowski. Szansę dostał Kristoffer Hansen, a poza nim zagrali Dominik Kun i Łukasz Zjawiński. Były też roszady, bo Ernest Terpiłowski został prawym wahadłowym pomocnikiem, a Bartłomiej Pawłowski z lewej strony przeszedł na prawą.
Ten ostatni był bliski strzelenia trzeciego w tym sezonie gola z rzutu wolnego, jednak trafił w poprzeczkę, a Zjawiński nie zdołał wbić piłki. Warta grała bardzo agresywnie, atakując widzewiaków w pobliżu ich bramki, próbując wymusić błąd. Gola strzeliła jednak w konsekwencji stałego fragmentu gry. Po rzucie rożnym łodzianie za krótko wybili piłkę, jeden z rywali wstrzelił ją w pole karne, a Adam Zrelak z bliska kopnął w długi róg. Sędzia wskazał, że Słowak był na pozycji spalonej, jednak po analizie VAR okazało się, że trafienie było prawidłowe, bo obrońcy Widzewa za wolno wybiegali z pola bramkowego, a Terpiłowski zaspał.
Strata bramki podcięła skrzydła gospodarzom, którzy dali się zdominować. Poznaniacy spokojnie czekali na ataki i wykorzystywali każdą okazję do kontry. Praktycznie nie dopuszczali widzewiaków w pobliże własnego pola karnego. Szanse Widzew miał dwie, choć trudno było nazwać je stuprocentowymi. W 24. minucie piłka dość przypadkowo znalazła się pod nogami Hansena, ale jego strzał został zablokowany, a w końcówce Marek Hanousek nie zdołał w zamieszaniu kopnąć piłki.
Mizerię Widzewa w pierwszej połowie oddaje brak celnego strzału. A jednak po przerwie na boisko wybiegł ten sam skład. Łodzianie zaatakowali z większą determinacją, spychając przeciwników do głębokiej defensywy. Stworzył nawet świetną okazję, ale Terpiłowski z bliska strzelił wysoko nad bramką, potwierdzając, że jest w słabej dyspozycji. Wkrótce zszedł z boiska zastąpiony przez Letniowskiego. Gdyby jednak trener Niedźwiedź wiedział, jak zachowa się zmiennik, zostawiłby pewnie młodzieżowca…
Letniowski dał się łatwo minąć przed polem karnym Maciejowi Żurawskiemu, a ten tak się rozpędził, że mimo asysty Mateusza Żyry i Serafina Szoty kopnął z powietrza pokonując Henricha Ravasa. To był drugi groźniejszy strzał na bramkę Warty na bramkę Widzewa i drugi gol. Z pewnością wielu kibicom przypomniał się jesienny mecz z Radomiakiem.
Bez celnych strzałów nie da się zdobywać bramek, a Widzew nie potrafił zmusić Adriana Lisa do wysiłku. Zjawiński nie potrafił wygrać pojedynku z przeciwnikami i nie było z niego żadnego pożytku. Nawet jak po wrzutce Bartłomieja Pawłowskiego był dwa metry od pustej już bramki, nie trafił w nią. Julian Shehu grał znacznie krócej, ale przynajmniej zdołał oddać strzał głową, niestety znów na drodze była poprzeczka.
Widzew przegrał wiosną pierwszy mecz. Okazało się, że brak dwóch podstawowych zawodników, nawet będących w słabszej formie (Sanchez), jest nie do zastąpienia. A zmiennicy, zwłaszcza ci z drugiego szeregu, odstają umiejętnościami.
0:1 – Zrelak (12.)
0:2 – Żurawski (65.)
Widzew: Ravas – Stępiński (90. Zieliński), Szota, Żyro – Terpiłowski (63. Letniowski), Hanousek, Kun, Ciganiks (90. Zawadzki) – Pawłowski, Zjawiński, Hansen (72. Shehu)
Warta: Lis – Stavropulos, Szymonowicz, Ivanov – Grzesik, Szmyt (60. Kiełb), Maenpaa, Matuszewski (68. KOścielny) – Miguel Luís (83. Kopczyński), Szczepański (60. Żurawski) – Zrelak (60. Savić)
Żółte kartki: Kun – Szmyt, Ivanov