To był znakomity ruch włodarzy ŁKS-u! Były kapitan zespołu został czołową postacią rezerw łódzkiego klubu, pewnie poprowadził swoich kolegów ku fotelowi lidera IV ligi, a już dziś może wywalczyć wraz z nimi miejsce w finale okręgowego Pucharu Polski.
Ślęzak to postać doskonale znana przy al. Unii i bardzo zasłużona przy odbudowie klubu. 27-letni dziś piłkarz pojawił się w ŁKS-ie latem 2013 roku, gdy klub występował jeszcze w IV lidze. Urodzony w Piotrkowie Trybunalskim ob.rońca przyczynił się do wywalczenia awansu, a później spędził z ŁKS-em trzy sezony na poziomie III ligi. W ciągu nich Ślęzak rozegrał w biało-czerwono-białych barwach łącznie 89 meczów, w których strzelił 5 goli, z czasem wyrastając na jedną z czołowych postaci zespołu i kapitana drużyny. Z opaską kapitańską na ramieniu wyprowadził Rycerzy Wiosny m.in. na 63. i 64. piłkarskie derby Łodzi.
ŁKS z trzeciej ligi się wydostał, a Ślęzak na kolejne trzy lata w niej pozostał. Po wywalczeniu przez ełkaesiaków promocji na centralny szczebel rozgrywek były kapitan odszedł bowiem na dwa sezony do Sokoła Aleksandrów Łódzki. W ostatniej kampanii bronił z kolei barw RKS-u Radomsko. W obu klubach był zawodnikiem podstawowego składu, rozgrywając łącznie 79 meczów, w których siedmiokrotnie udawało mu się pokonać bramkarzy rywali.
Wielkie doświadczenie oraz bardzo dobra znajomość specyfiki gry na czwartym i piątym szczeblu rozgrywkowym były jednymi z atutów, które przekonały włodarzy ŁKS-u do tego, by latem zaproponować Ślęzakowi powrót na al. Unii. 27-letni obrońca miał pełnić szczególną rolę w zespole rezerw – nie tylko dodać mu jakości piłkarskiej i doświadczenia, ale też stać się prawdziwym liderem i mentorem młodych piłkarzy, pomagać trenerom, być dla kolegów wzorem, dodać zespołowi ełkaesiackiej tożsamości. Tomasz Salski przyznawał otwarcie, że takie rozwiązanie inspirowane było m.in. strategią przyjętą przez Lecha Poznań, gdzie w zespole rezerw składającym się z graczy siedemnasto-, szesnasto- czy osiemnastoletnich kapitanem jest zasłużony dla poznańskiego klubu 36-letni Grzegorz Wojtkowiak.
-Plan jest bardzo prosty. Olek to jest pedagog. Jest nauczycielem, ale jest też czynnym zawodnikiem. Uznaliśmy, że możemy mu stworzyć warunki do tego, by wciąż grał w piłkę, ale żeby równocześnie robił papiery trenerskie i nadal wykonywał swój zawód dzięki współpracy ze Szkołą Gortata. Chcemy, by jego historia była sygnałem dla innych, że w ŁKS-ie po życiu piłkarskim, nawet nie w najwyższych klasach, mamy pomysł na tych chłopaków, którzy wpisują się w naszą wizję klubu – komentował prezes klubu z al. Unii w lipcowej rozmowie ŁKS bez tajemnic opublikowanej na kanale ŁKS TV.
Okazało się, że ponowne ściągnięcie do klubu byłego kapitana było prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Salski w lipcu zapowiadał, że celem w perspektywie dwóch sezonów jest zbudowanie ekipy gotowej do walki o promocję do III ligi, a tymczasem ŁKS II już w tym sezonie jest na jak najlepszej drodze do upragnionego awansu. Zespół Marcina Matysiaka i Pawła Drechslera nie przegrał choćby jednego meczu, ma na koncie 49 punktów oraz imponujący bilans bramkowy 62-18 i spędzi zimę w fotelu lidera IV ligi. Piłkarze rezerw ŁKS-u dotarli także do półfinału okręgowego Pucharu Polski, w którym już dziś zmierzą się z Sokołem Aleksandrów Łódzki.
Ślęzak walnie się do tego przyczynił nie tylko jako kapitan i lider zespołu, ale także… zdobywca hurtowej ilości goli. Po 19 ligowych kolejkach zajmuje z 13 bramkami na koncie ex aequo trzecie miejsce w klasyfikacji najlepszych strzelców czwartoligowej jesieni. Wyprzedzają go jedynie Eryk Lebioda ze Stali Głowno (16 bramek) i inny znakomicie znany przy al. Unii piłkarz, Adam Patora – niegdyś gwiazda ŁKS-u, a dziś snajper Warty Sieradz (14 bramek). Całkiem nieźle jak na środkowego obrońcę, prawda? (I to nawet pomimo tego, że część strzeleckiego dorobku Ślęzak skompletował dzięki wykorzystanym rzutom karnym).
Istotne jest jednak nie tylko to, że Ślęzak trafiał często, ale także to, że zdobywał bramki ważne. Tak jak w meczu z LZS-em Kwiatkowice, w którym w ostatniej minucie spotkania rozstrzygnął wynik fenomenalnym wolejem bezpośrednio po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Albo w wieńczącym rundę jesienną starciu ze Skalnikiem Sulejów, w którym zaliczył hat-tricka.
Sam kapitan głośno komplementuje swoją ekipę. -Bardzo imponuje mi pokorna praca tego zespołu. Na pewno czwartoligowy ŁKS z 2020 roku gra bardziej ofensywnie od zespołu trenera Wojciecha Robaszka sprzed siedmiu lat. Obecna drużyna rezerw dysponuje wyższą kulturą gry, techniką, świadomością taktyczną, czy chociażby umiejętnością wyjścia spod pressingu. Zaryzykuję stwierdzenie, że dzisiejsze rezerwy nie miałyby problemów z ograniem tamtego ŁKS-u – mówił przed 65. derbami Łodzi portalowi lkslodz.pl
Po powrocie na al. Unii Ślęzak mówił otwarcie – jednym z argumentów, które przekonały go do tego ruchu były zapewnienia zarządu klubu, który zarysował przed nim nie tylko perspektywę gry w IV lidze, ale także, w razie udanych występów, możliwość włączenia się do walki o miejsce w składzie pierwszej drużyny. OK, różnica między czwartą a pierwszą ligą jest ogromna, a w zespole jest nieprawdopodobnie silna konkurencja (Sobociński, Moros, Dąbrowski, Celea, a w odwodzie jeszcze Rozwandowicz), ale skoro można w 19 kolejkach nie przegrać choćby jednego meczu, w jedną rundę strzelić więcej bramek niż przez sześć poprzednich sezonów liczonych łącznie i będąc środkowym obrońcą bić się o koronę króla strzelców, to kto byłby gotowy do obalania tezy, że sky is the limit?
Panie Stawowy, czy ogląda Pan IV ligę?
fot. ŁKS Łódź