Boki obrony od wielu lat są w ŁKS-ie najgorzej obsadzoną pozycją. Czy w najbliższym czasie ulegnie to zmianie?
ŁKS mimo nieudanego sezonu nie planuje kolejnej rewolucji w nadchodzącym letnim oknie transferowym. Ma zostać sprowadzonych kilku nowych graczy.
– Jestem przekonany, że w tych piłkarzach tkwią możliwości, że tak naprawdę cała sztuka osób będących w klubie polega na tym, żeby znaleźć trenera, pewien klucz, który sprawi, że z tych piłkarzy powstanie drużyna. Mamy oczywiście kilka pozycji do wymiany w letnim oknie transferowym, natomiast na pewno nie będzie rewolucji. Uważam, że na polskim rynku ta drużyna, ci piłkarze spokojnie powinni się włączyć do walki o awans. A to, że dotychczas tak się nie stało nie wynika ze słabości personalnej tego zespołu, tylko z tego, że przez cały ten sezon nie udało nam się z tych graczy stworzyć drużyny – uważa Dariusz Melon, większościowy akcjonariusz ŁKS-u.
Nietrudno się domyślić, że potrzeba większej rywalizacji na bokach obrony. To pozycja, która w ŁKS-ie jest sporą bolączką od dłuższego czasu. Zarówno Kamilowi Dankowskiemu, jak i Piotrowi Głowackiem kończą się kontrakty i nadal nie wiadomo, czy zostaną przedłużone. W styczniu Robert Graf zapytany o to, zapowiadał, że rozmowy trwają, ale jeśli gracze mają utrzymać nowe umowy, to muszą na nie zasłużyć swoimi występami w nadchodzących miesiącach. Dotychczas trudno powiedzieć, żeby tak się stało.
Chcesz rozwinąć swoją karierę? Odejdź z ŁKS-u!
Co prawda obydwaj grają bardzo regularnie w podstawowym składzie, ale to wynika bardziej z braku konkurencji, a nie ich wysokiej formy. Ariel Galeano zdając sobie sprawę z ich niedoskonałości, chciał zupełnie zrezygnować z bocznych obrońców i zmienić ustawienie z 1-4-3-3 na 1-3-4-2-1, z trójką stoperów. Pomysł zakończył się fiaskiem z racji braku zawodników mogących występować na wahadłach (wybór Antoniego Młynarczyka oraz Huseina Balicia nie sprawdził się).
Oczywiście to też nie jest tak, że obaj grają fatalnie, ale zazwyczaj zaliczają przeciętne występy. Często podłączają się do ataków, ale w ich zagraniach brakuje jakości. Doskonale to widać na przykładzie dośrodkowań oraz stałych fragmentów gry, których są etatowymi wykonawcami. Łącznie centrują piłkę ponad dziewięć razy na mecz, ale tylko niespełna połowa tych zagrań trafia do ich adresatów.
Ze skutecznym bronieniem Dankowski i Głowacki również mają kłopoty – średnio dają się mijać przeciwnikom pięć razy na spotkanie i łącznie popełnili już 30 błędów, które prowadziły do strzału rywala na bramkę ŁKS-u.
Mimo to obaj prezentują zdecydowanie wyższy poziom niż gracze, którzy zostali sprowadzeni przed sezonem i mieli podjęć z nimi rywalizację. Prawy obrońca Aleksander Pawlak, wypożyczony z Wisły Płock, dotychczas wystąpił dwukrotnie – 29 lipca wszedł na ostatnich dziesięć minut starcia z Arką Gdynia, a 26 września rozegrał 90 minut w pierwszej rundzie Pucharu Polski przeciwko czwartoligowemu Gromowi Nowy Staw. .
Podobnie wygląda sytuacja Antonio Majcenicia. Chorwat co prawda rozpoczął ten sezon w podstawowym składzie, ale szybko okazało się, że nie dysponuje on odpowienimi umiejętnościami. Odkąd 16. sierpnia obejrzał czerwoną kartkę w meczu z Kotwicą Kołobrzeg, na kolejny występ czekał… ponad trzy miesiące, gdy pojawił się na końcowe minuty spotkania ze Zniczem Pruszków i popełnił błąd, który kosztował ŁKS stratę dwóch punktów. W tym roku Majcenić zagrał trzy razy, ale przez cały kwiecień nie podniósł się z ławki rezerwowych.
Możliwe także, że więcej okazji do zaprezentowania swoich umiejętności dostaną także zawodnicy z klubowej akademii bądź rezerw. Mowa chociażby o Mateuszu Książku. To 17-letni lewy obrońca, który regularnie występuje w 2. lidze i otrzymywał już powołania do reprezentacji Polski. Na razie wystąpił w niej dwukrotnie i zdobył nawet bramkę w sparingu ze Szwajcarią. W pierwszej drużynie ŁKS-u jak odtąd rozegrał jednak tylko jedno spotkanie, gdy pojawił się na ostatnich kilkanaście minut marcowego starcia z Odrą Opole.