28 stycznia Widzew rozegra w Sercu Łodzi pierwszy mecz rundy wiosennej. Kto wejdzie do prezydenckiej loży?
Od tygodni trwa spór władz miasta z szefami Widzewa. Głównie z prezesem Mateuszem Dróżdżem, ale nie można napisać, że to sprawa osobista. W niektórych sprawach, jak np. wniosek do Ministerstwa Sportu o dofinansowanie remontu i budowę boisk treningowych, udało się porozumieć, ale do zgody daleko.
CZYTAJ TEŻ: Widzew będzie miał ośrodek treningowy w Bukowcu
Głównym problemem wydaje się teraz sprawa loży prezydenckiej w Sercu Łodzi, którą chciałby zarządzać klub. Nie dlatego, że któryś z prezesów chce udawać prezydenta, ale dlatego, że musi gdzieś przyjmować swoich gości podczas meczów PKO Ekstraklasy. Chyba we wszystkich klubach w elicie, to właśnie jego władze decydują, kogo ugoszczą w najlepszym miejscu na obiekcie. Tak jest też na innym stadionie w Łodzi, czyli na ŁKS-ie. Szefowie Widzewa chcą tego samego u siebie, ale nie mogą doczekać się nie tylko zgody włodarzy miasta, ale w ogóle odpowiedzi. – A wysłaliśmy już siedem próśb o przekazanie loży – mówi prezes Mateusz Dróżdż.
– Nie dostaliśmy odpowiedzi na żadne pismo. Ja sam jedno wysłałem do pani prezydent, ale dostałem odpowiedź tylko od jej asystenta – dodaje Tomasz Stamirowski, większościowy udziałowiec Widzewa. – Do pierwszego meczu pozostały cztery tygodnie i pytanie o lożę pozostaje otwarte. Zastanawiamy się, dlaczego jesteśmy traktowani inaczej niż drugi łódzki klub. Prosimy o to, by ktoś o tym pomyślał, bo za miesiąc loża znów będzie stała pusta.
Tak właśnie było podczas domowych meczów Widzewa jesienią. Stadion pękał w szwach, a w loży nie było nikogo, bo klub nie mógł z niej korzystać, a nikt z miasta do niej nie przychodził, być może bojąc się reakcji kibiców. I – niestety – wygląda na to, że wiosną będzie podobnie.