Wprawdzie do końca rozgrywek pozostały jeszcze tylko dwa mecze, ale już dziś warto pokusić się o posumowanie tego, co wywalczyli piłkarze Widzewa. Onieśmieleni znakomitą runda jesienną wiele obiecywaliśmy sobie po wiośnie. A wiosna, jak wiemy, bywa kapryśna i nieobliczalna. Niepoprawni optymiści snuli sny o potędze, widzieli zespół Janusza Niedźwiedzia walczący w pucharach. Teraz już wiemy, został nam tylko do wypicia puchar pełen goryczy.
To co się stało z rewelacją rozgrywek napawa przerażeniem i zastanawia. Choć nikt o tym nie mówi na głos, zawiódł sztab szkoleniowy. W przerwie zimowej nie pozyskano nikogo, kto mógł dać nową jakość Widzewowi. Prezes zapowiedział brak transferów i słowa dotrzymał. Za to lekką, bezmyślną ręką oddaliśmy w ostatnich latach kilku świetnie zapowiadających się zawodników. Odeszli Karol Czubak, Michael Ameyaw i Kacper Karasek.
CZYTAJ TEŻ: Piłkarz Widzewa wśród najlepszych w PKO Ekstraklasie
Zwłaszcza sprzedaż tego ostatniego była moim zdaniem beznadziejnym posunięciem pozbawionym jakiegokolwiek sensu. Jak można było wyrazić zgodę na pierwokup działaczom Termaliki Bruk-Betu Nieciecza? Oddaliśmy bez zastanowienia młodego, zdolnego chłopaka, nie licząc się z kosztami. Kacper pokazał w barwach Widzewa niesygnalizowany strzał, zmysł kombinacyjny i waleczność. W zamian „pozyskaliśmy” zawodników, którzy są mniej zdolni, mają mniej piłkarskich atutów a na boisku przypominają przestraszonych debiutantów.
Niech znajdzie się taki, kto odważnie powie: to moja decyzja, mój wybór. Założę się, że nikt taki się nie objawi. W jednej z polskich komedii na murze ktoś napisał nieporadnie, że pieniądze to nie wszystko… I trudno się z tym nie zgodzić. 350 tysięcy złotych pozyskanych za Karaska to jednak marna pociecha, bowiem za moment dwaj nasi piłkarze: Sypek i Terpiłowski przestaną być już młodzieżowcami. Znaleźć nowych, zdolnych nie będzie łatwo. Coś już o tym wiemy.
Radosław Mroczkowski wyszukał Michaela i od początku powtarzał: ten chłopak ma ogromny talent, niebawem będzie błyszczał w ekstraklasie, ma papiery na granie na wysokim poziomie. Nikt p. Radosława nie słuchał. Ba, aby przekazać mu decyzje o jego zwolnieniu wysłano prezesów, którzy trafili do Widzewa z portalu Pracuj.pl. Michael zachwyca postępami. W każdym meczu daje pokaz swego talentu, a jakie słowa cisną się na usta Mroczkowskiemu można się tylko domyśleć.
NIE PRZEGAP: Widzew – Górnik: oprawa na plus, wynik na duży minus [ZDJĘCIA KIBICÓW]
Karola Czubaka pozbyto się z Łodzi, ogłaszając wszem i wobec, że sprawia kłopoty wychowawcze, co destrukcyjnie wpływa na pozostałych kolegów. Myślę, że Czubak miał już dość swojej niejasnej sytuacji, a grając w Arce potwierdził swoje atuty: podbramkowy spryt, umiejętność zastawiania się przed atakami obrońców, dobrą grę głową i waleczność. I co na to ci, którzy nie widzieli dla niego miejsca w drużynie? Nic, bo nadal widzą miejsce w ekipie dla swoich znajomych z Poznania czy Polkowic.
Kto rozliczy autora pomysłu, by w rezerwach grali obok młodych zawodników doświadczeni piłkarze? Czego można nauczyć się z ławki rezerwowych patrząc na popisy dużo starszych kolegów? Martwi mnie także koncepcja: jak najmniej wychowanków i młodych w pierwszym składzie… W zamian za to sycimy oczy popisami ludzi, którzy nie umrą za Widzew. Po sezonie odejdą i tyle będzie z ich miłości do czerwono-biało-czerwonych barw.
Mimo że Widzew ma już zapewniony byt nie widzę szans na grę i debiut w ekstraklasie zawodników drużyny rezerwowej. Życie w ekstraklasie uratował nam 8 maja Dominik Kun w 87. minucie wygranego 1:0 meczu z Miedzią w Legnicy. Z podobnego sukcesu cieszyliśmy się trzy miesiące temu, bo 17-tego lutego, kiedy w 90. minucie meczu ze Śląskiem Wrocław do siatki trafił Normann Hansen. I rzeczywiście niewiele brakowało, by sprawdziła się przepowiednia Prezesa M.D., że Widzew może przegrać do końca rozgrywek wszystkie mecze, a nikomu włos z głowy nie spadnie.
Mnie jest wstyd, kiedy obserwuję jak rozmieniamy na drobne radość z gry demonstrowaną w rundzie jesiennej. Wtedy byliśmy „świeżą krwią” i każdy mecz napawał Nas (kibiców) wielką dumą. Teraz tylko krwawimy na boisku. Pomnik Dominika Kuna powinien stanąć tak, by Prezesi ze swoich okien mogli go zawsze widzieć. Ku przestrodze, pro memoria. A obraz szarżującego z pochyloną nad piłką głową Dominika powinien tworzyć kolejny „widzewski mural”.
WIĘCEJ: The sky is the limit, czyli nękanie „wrogów” Widzewa
Jakby tego było mało, dowiedziałem się o wydarzeniach, które nikogo dumą nie powinny napawać. Może ktoś mi powie czemu miała służyć wyrywkowa ponoć kontrola alkomatem przy wejściu nr 4? Na kogo zastawiono sieci? Przecież lodówki w wykupionych przez sponsorów sky-boksach pełne są alkoholu. Sztuka dla sztuki, czy marna prowokacja? Słabe to było i delikatnie mówiąc niedojrzałe. Więcej powagi Panowie, w końcu to Widzew…
Dariusz Postolski, dziennikarz, komentator sportowy, ekspert Radia Łódź