– Nikt nie będzie miał miejsca w składzie tylko dlatego, że uprawnia go do tego wiek – twierdzi stanowczo szkoleniowiec Widzewa.
Tuż przed startem obecnych rozgrywek w PKO Ekstraklasie wprowadzono nowe przepisy dotyczące gry młodzieżowców w ligowych zespołach. To gracze, którzy w chwili zakończenia rozgrywek kalendarzowo kończą najpóźniej 22. rok życia. Dotychczas w składzie zawsze musiał być młody zawodnik. Gdy schodził, na boisko musiał wejść inny młodzieżowiec.
Teraz każdy klub zobowiązany jest do wypełnienia limitu 3000 minut przez dowolną liczbę młodzieżowców, ale nie w większym wymiarze niż 270 minut na mecz. To oznacza, że dopuszczalna jest sytuacja, gdy w składzie nie ma ani jednego piłkarza – tak w tym sezonie w Widzewie już bywało. Jeśli klub nie wypełni tego limitu, to PZPN nałoży na niego karę finansową.
CZYTAJ TEŻ: Ta drużyna ma widzewski charakter. Są na to dowody
Kilka klubów wypełniło już minimum. To Zagłębie Lubin (idzie na 200 procent normy), Legia Warszawa, Górnik Zabrze i Piast Gliwice. Kilka, jak Warta Poznań, Jagiellonia Białystok i Cracovia, zrobi to za chwilę. Widzew ma szansę na 3000 minut (jest na poziomie 63 procent), ale trenerzy będą musieli się trochę pogimnastykować i zacząć odważniej stawiać na młodych graczy. Wiosną mowa tylko o dwóch zawodnikach: Erneście Terpiłowski, który gra regularnie, oraz Łukaszu Zjawińskim, który gra tylko czasem i zwykle krótko. Jakub Sypek, który zbierał minuty jesienią, nie wstaje z ławki. Inni młodsi piłkarze, w ogóle nie mają szans na grę.
Po meczu z Jagiellonią Białystok w 19. kolejce, łódzka drużyna wskoczyła nad kreskę, bo od początku zagrali Terpiłowski i Zjawiński i udało się odrobić trochę minut. Dzięki temu klub miał 56 procent wymaganego czasu. Potem jednak wszystko wróciło do widzewskiej normy. Z spotkaniu z Legią Warszawa w ostatni piątek Terpiłowski zszedł już w 59. minucie, a Zjawiński wszedł na nie w samej końcówce. Efekt? Będzie trzeba to odrobić, by nie płacić kar.
Może to być jednak trudne, bo młodych zawodników do gry na takim poziomie, jak gra zespół trenera Janusza Niedźwiedzia, w kadrze brakuje. Trener Widzewa podkreśla zresztą, że u niego nikt nie będzie grał tylko dlatego, że ma status młodzieżowca. – Nie jestem zwolennikiem tego przepisu – powiedział w programie „Dogrywka” w Lidze+ Extra. – U nas ci gracze nie są pod parasolem ochronnym, chcemy by rywalizowali, Z Legią graliśmy 30 minut bez młodzieżowca i to sygnał dla każdego, że nikt nie będzie uprzywilejowany, że nie będzie miał miejsca w składzie tylko dlatego, że uprawnia go do tego wiek.
CZYTAJ TEŻ: Czy Bartłomiej Pawłowski może zostać legendą Widzewa?
Niedźwiedź dodał, że w ogóle nie jest zwolennikiem tego przepisu. Nie zwraca na niego uwagi Raków Częstochowa, który jest liderem i idzie na mistrza Polski. Marek Papszun nie wystawia młodzieżowców, więc klub po sezonie zapłaci karę. Ale go stać. – Ten przepis promuje kluby, które stać na zapłacenie kar i grają zawodnikami doświadczonymi. Ja bym raczej nagradzał kluby, które stawiają na młodych piłkarzy – i dawał duże nagrody, a nie karał – dodał trener Widzewa.
Nie ma pewności, czy przepis w obecnej formie zostanie na kolejny sezon. – To największy problem, żyjemy w matriksie, bo PZPN nie potrafi określić, czy taki przepis będzie. Ostatnio zmieniono decyzję w lipcu – mówił niedawno Tomasz Wichniarek, dyrektor sportowy Widzewa.
Na pewno jednak łódzki klub będzie potrzebował nowych młodszych piłkarzy, bo Terpiłowski i Sypek już nie będą mieli statusu młodzieżowca, a Zjawiński jest wypożyczony do końca sezonu z Lechii Gdańsk. – W mojej ocenie i w naszym modelu budowania kadry, powinniśmy w niej mieć siedmiu, ośmiu piłkarzy poniżej 21. roku życia. Obojętnie, czy taki przepis będzie. Staramy się o takich zawodników poprzez naszą akademię, albo sprowadzać ich z rynku – powiedział i dodał: – Od dłuższego czasu mamy listę takich zawodników.