Dyrektor sportowy odejdzie z ŁKS-u. Miał dobre i złe momenty. Których było więcej?
Trzeciego kwietnia 2024 roku Łódzki Klub Sportowy poinformował, że umowa z Januszem Dziedzicem, który wygasa wraz z końcem aktualnego sezonu, nie zostanie przedłużona (więcej o tym TUTAJ). Jak można ocenić prawie dwuletnią kadencję 43-letniego dyrektora sportowego?
Dziedzic został dyrektorem sportowym ŁKS-u w niełatwym momencie. ŁKS w maju 2022 roku zakończył najgorsze rozgrywki w nowożytnej historii klubu. Zamiast awansu do ekstraklasy, było dziesiąte miejsce w pierwszej lidze i pięć porażek w sześciu ostatnich spotkaniach sezonu. Dziedzic zastąpił w klubie Krzysztofa Przytułę. Przytułę, który miał przecież udane decyzje jako dyrektor ŁKS-u. To on ściągnął do Łodzi takie gwiazdy jak Dani Ramirez czy Pirulo. To on podłożył fundamenty pod odbudowę akademii ŁKS-u. I to za jego kadencji ŁKS wywalczył trzy awanse z rzędu; z trzeciej ligi do ekstraklasy. Ale końcowy etap jego pracy w Łodzi pozostawiał wiele do życzenia. Właśnie wtedy sprowadzeni zostali Mikkel Rygaard i Ricardinho, którzy łącznie zarabiali 100 tysięcy złotych miesięczne, a na boisku rozczarowywali. Przytuła pogubił się też w wyborze trenerów, zwalniając Wojciecha Stawowego i zatrudniając po nim Ireneusza Mamrota, Marcina Pogorzałę (dwukrotnie) i Kibu Vicunę. Zresztą, Przytuła nie był człowiekiem o łatwym charakterze. Właśnie rozjazd w wizjach dotyczących dalszego funkcjonowania klubu między nim, a Kazimierzem Moskalem, doprowadził do odejścia z ŁKS-u tego drugiego. Po latach także Mamrot wspominał, że współpraca z Przytułą, delikatnie rzecz ujmując, nie należała do najłatwiejszych.
Końcówce kadencji 45-latka w ŁKS-ie towarzyszyła na tyle duże toksyczność i zła atmosfera, że zmiana na stanowisku dyrektora sportowego była nieunikniona. Miejsce Przytuły zajął Dziedzic, czyli osoba już wtedy znana ełkaesiackiemu środowisku. 43-latek jeszcze gdy był piłkarzem, grał w ŁKS-ie w sezonie 1998/99. Dziedzic miał oczyścić atmosferę w klubie, zrobić czystki w klubowej kadrze i pomóc “Rycerzom Wiosny” w awansie do ekstraklasy.
I w lecie 2022 Dziedzic takowych czystek w składzie dokonał. W tamtym czasie z klubu odeszli tacy zawodnicy jak: Maciej Wolski, Maciej Radaszkiewicz, Maksymilian Rozwandowicz, Samuel Corral, Javi Moreno, Adrian Klimczak, a Jakub Tosik został przesunięty do drużyny rezerw. Sprowadzeni zostali: Bartosz Biel, Dawid Kort, Władysław Ochrończyk, Artemijus Tutyskinas i Grzegorz Glapka. W zimowym okienku do ŁKS-u dołączyli jeszcze Michał Mokrzycki, Maciej Śliwa oraz Milan Spremo. I ŁKS w maju 2023 roku mógł świętować awans do ekstraklasy. Zresztą, był to najlepszy sezon klubu z al. Unii od lat, bo promocje do wyższych lig wywalczyły też druga oraz trzecia drużyna. Brutalnie jednak rzecz ujmując, te sukcesy wydarzyły się bardziej “pomimo”, a nie “dzięki” pracy Dziedzica. Jedynym zdecydowanie udanym transferem okazało się sprowadzenie Mokrzyckiego. Biel, Kort, Ochrończuk, Śliwa, Glapka i Spremo byli postaciami co najwyżej drugoplanowymi. O poziomie tych transferów najlepiej mówi to, że w pierwszym zespole nie ma żadnego z nich. Do ruchów Dziedzica można było podchodzić z pewną wyrozumiałością, ponieważ był to jego pierwszy rok pracy w roli dyrektora sportowego. Fani i eksperci przymknęli oko na mniej udane ruchy.
Co ciekawe, gdybyśmy za sezon 22/23 stworzyli jedenastkę piłkarzy ŁKS-u, którzy rozegrali najwięcej minut na swoich pozycjach, to ośmiu z jedenastu zawodników zostało ściągniętych przez Przytułę. To również nie wystawia Dziedzicowi najlepszych referencji.
Tak się prezentuje ta drużyna:
Bobek (wychowanek) – Tutyskinas (Dziedzic), Marciniak (Przytuła), Monsalve (Przytuła), Dankowski (Przytuła) – Mokrzycki (Dziedzic), Trąbka (Przytuła), Kowalczyk (Przytuła) – Szeliga (Przytuła), Janczukowicz (Przytuła), Pirulo (Przytuła).
Początek sezonu 2023/24 to okres, gdy Dziedzic popełniał największe błędy. Transfery wykonane zostały za późno. Wiele do życzenia pozostawiała ich jakość. ŁKS był na obozie przygotowawczym od 20 czerwca do 29 czerwca 2023 roku. Szkoda tylko, że w Woli Chorzowskiej stawiło się… trzech nowych graczy. Byli to Jakub Letniowski oraz Piotr Głowacki i Engjell Hoti, którzy i tak doszli w trakcie obozu. Kolejni piłkarze zasilili Łódzki Klub Sportowy dopiero po zakończeniu zgrupowania w Woli Chorzowskiej. To miało wpływ na cały początek sezonu łodzian. W pierwszych kolejkach było widać, że nowi piłkarze, po nieprzepracowanym obozie, byli zupełnie niezgrani z resztą drużyny.
Dużym zarzutem wobec pracy Dziedzica było też to, że w pewnym momencie uległ presji kibiców. Po przegranych derbach Łodzi sprowadził do zespołu Adriana Małachowskiego, Antona Fase i Leventa Gulena. Małachowski oraz Fase już kilka miesięcy później zostali odstrzeleni z ŁKS-u. Te transfery wyglądały na paniczne, nieprzemyślane ruchy, które miały jedynie uspokoić rozgoryczonych słabym początkiem sezonu fanów ŁKS-u. Poza nimi sprowadzeni zostali też: Dani Ramirez, Marcin Flis, Kay Tejan, Adrien Louveau, Michał Mokrzycki i Artemijus Tutyskinas (Mokrzycki i Tutyskinas zostali wykupieni po wypożyczeniach). Jednoznacznie pozytywnie możemy ocenić wyłącznie transfer Mokrzyckiego. Tyle że on w ŁKS-ie grał już na wiosnę 2022/23. Dobre momenty mają Tejan, Ramirez i Louveau. Reszta piłkarzy zawodzi.
Dziedzic kompletne nie trafił z piłkarzami, którzy mieli zastąpić Michała Trąbkę i Mateusza Kowalczyka. Letniowski nie miał predyspozycji, żeby to zrobić, bo przed transferem do ekstraklasowego ŁKS-u zaliczył 38 meczów w drugiej lidze i… 45. minut (!) w pierwszej. Hoti natomiast to całkiem niezły piłkarz. Tylko o zupełnie innej charakterystyce niż Trąbka czy Kowalczyk. Bieganie i zwrotność nie są jego największymi zaletami. Ma dobry strzał z dystansu i potrafi się zastawić, ale nie takiego piłkarza w miejsce pożegnanych poszukiwał ŁKS.
W zimowym okienku transferowym łodzianie ściągnęli bardziej jakościowych piłkarzy. Do beniaminka dołączyli Rahil Mammadov, Riza Durmisi czy Husein Balić. Tylko, jak wspomnieliśmy, szkoda, że takie ruchy poczyniono dopiero zimą. Przeprowadzono je w momencie, w którym drużyna była już tak naprawdę jedną nogą w pierwszej lidze.
W październiku 2023 roku po jedenastu kolejkach ekstraklasy zwolniony został Kazimierz Moskal, ówczesny trener ŁKS-u. Co prawda beniaminek zanotował słaby start sezonu, zdobywając tylko siedem punktów. Niemniej trudno było wówczas odnieść wrażenie, żeby to Moskal był największym problemem beniaminka. Tak sądził jednak Dziedzic i zwolnił trenera, który z ŁKS-em zrobił dwa awanse do ekstraklasy. Dyrektor sportowy łodzian tłumaczył tę decyzję w dość karkołomny sposób.
– Niektórzy twierdzą, że nasz zespół jest słaby. Chciałbym ich zapytać: czy słaby zespół byłby w stanie wygrać z Pogonią albo pojechać na stadion Rakowa i w wielu fragmentach spotkania być lepszym? Nie zgadzam się z tym, że ta drużyna jest słaba. Uważam, że ma potencjał, żeby osiągnąć cel, który postawiliśmy sobie w tym sezonie i głęboko wierzę w to, że się to stanie – powiedział Dziedzic.
I faktycznie – ŁKS wygrał z Pogonią i w wielu momentach był lepszy od Rakowa. Tylko jednocześnie przegrał z dwoma innymi beniaminkami czy Wartą Poznań. Trudno nie odnieść wrażenia, że niezłe mecze z Pogonią czy Rakowem wcale nie świadczyły o wysokim potencjale kadry beniaminka.
W miejsce Moskala zatrudniony został Piotr Stokowiec. Stokowiec, który przed przyjściem do ŁKS-u miał ponad 300 meczów jako trener w ekstraklasie. Zatrudnienie 51-letniego trenera było jednak skrajną zmianą zmiany filozofii w ŁKS-ie. “Rycerze Wiosny” mieli grać zdecydowanie bardziej pragmatycznie i zacząć lepiej punktować. Tak się jednak nie stało. Już po dziesięciu spotkaniach jako trener ełkaesiaków, Stokowiec został zwolniony. Ta decyzja była absurdalna o tyle, że miała ona miejsce zaledwie kilkanaście dni po zakończeniu obozu w tureckim Side. ŁKS zmarnował cały okres przygotowawczy. To był czas, który mógł już wykorzystać Marcin Matysiak, następca Stokowca na ławce trenerskiej, który radzi sobie znacznie lepiej od niego
Dziedzic nie był jednak w ŁKS-ie jednoznacznie negatywną postacią. Podjął też kilka dobrych decyzji. To on ściągnął Mokrzyckiego, który jest aktualnie liderem ŁKS-u. Nie był to ruch oczywisty, bo pomocnik przychodząc do Łodzi, miał za sobą pół roku jedynie epizodycznej gry w Wiśle Płock.
Udało mu się też przedłużyć kontrakt z Aleksandrem Bobkiem, najbardziej utalentowanym zawodnikiem ŁKS-u. Dzięki temu beniaminek, gdy będzie chciał w przyszłości podjąć rozmowy z jakimś zagranicznym klubem w sprawie sprzedaży młodego bramkarza, to będzie w o wiele lepszej pozycji negocjacyjnej. Niemniej to jest tylko kilka łyżek miodu w ogromnej beczce dziegciu, które w zbyt dużym stopniu nie zmieniają całego odbioru pobytu Dziedzica w Łodzi.
Dziedzic na stanowisku dyrektora sportowego ŁKS-u miał pozytywne i złe momenty. Miał kilka dobrych decyzji, ale zdecydowanie więcej było tych nietrafionych.
Teraz przychodzi czas Roberta Grafa, który od lipca samodzielnie będzie zarządzał pionem sportowym “Rycerzy Wiosny”. ŁKS powinien liczyć na to, żeby kadencja Grafa była zdecydowanie bardziej udana niż jego poprzednika. Dwukrotnym mistrzom Polski przydałaby się w końcu stabilizacja i spokój w pionie sportowym. Tego w ostatnim czasie zdecydowanie brakowało.