Austriacki obrońca w sobotni wieczór zapewnił Widzewowi cenny punkt, wykorzystując w doliczonym czasie gry meczu z Pogonią Szczecin rzut karny. To już druga skuteczna jedenastka w wykonaniu Martina Kreuzrieglera.
Początki Martina Kreuzrieglera w Widzewie nie były łatwe. Choć doświadczony Austriak od początku przypadł do gustu trenerowi Januszowi Niedźwiedziowi i szybko zdobył miejsce w pierwszym składzie walczącego o awans do PKO Ekstraklasy zespołu, na pierwszoligowych boiskach 29-latek prezentował się przeciętnie. Nie ustrzegł się też kilku poważnych błędów.
CZYTAJ TEŻ: Kapitalne otwarcie rundy na stadionie Widzewa
Nie umknęło to uwadze Niedźwiedzia, który na początku kolejnego sezonu, już na najwyższym szczeblu ligowym, odstawił Kreuzrieglera od pierwszego składu. Obrońca nie załamywał jednak rąk, robił swoje i czekał na szansę. Gdy ta się nadarzyła wrócił do wyjściowej jedenastki i nie oddał miejsca do końca rundy. Zimą nabawił się jednak urazu, przez który stracił część przygotowań.
O tym że trener Niedźwiedź mu ufa, przekonać można się było w sobotę. Mimo że austriacki defensor do pełnych treningów wrócił niedawno i nie był z zespołem na zgrupowaniu w Turcji, znalazł się w kadrze na mecz z Pogonią Szczecin i w ważnym momencie pojawił się na boisku. Co prawda przy trzeciej bramce dla gości mógł zachować się lepiej, ale odkupił swoje winy, pewnie egzekwując rzut karny w doliczonym czasie gry.
Trener Widzewa po meczu: „Znacie nas, ten zespół się nie zatrzyma” [WIĘCEJ]
To nie pierwszy raz, kiedy z 11. metrów trafił do bramki. Kreuzriegler w ten sam sposób pokonał jesienią bramkarza Zagłębia Lubin. W sobotę okazało się zresztą, że ufa mu nie tylko trener, ale też koledzy z drużyny. Na konferencji pomeczowej Janusz Niedźwiedź przyznał, że karnego wykonywać miał inny zawodnik. Ten zdecydował się jednak oddać piłkę austriackiemu koledze, który jest wśród trzech piłkarzy wyznaczonych do tego elementu gry.
Kreuzriegler ma przewagę nad innymi kolegami z zespołu, bo przed transferem do Widzewa nie był w Polsce znany. Co innego Bartłomiej Pawłowski, który choć w karnych radzi sobie bardzo dobrze, jesienią w meczu ze Śląskiem Wrocław spudłował. W końcówce poprzedniego sezonu jednej jedenastki nie wykorzystał również wcześniej pewny w tym elemencie gry Marek Hanousek.
Kreuzriegler jeszcze się nie pomylił, a rywale nie mają dużo materiału do analiz jego strzałów. Poza tym w sobotni wieczór potwierdził, że ma nerwy ze stali, bo nie mógł nie mieć świadomości, że to od jego uderzenia zależeć będzie wynik meczu z Pogonią. To była ostatnia szansa gospodarzy na uratowanie punktu. I udało się.
Jeśli Kreuzriegler (aktualnie wyceniany przez portal Transfermarkt.pl na 500 tys. euro) w defensywie wróci do poziomu prezentowanego jesienią, a do tego będzie gotów brać na siebie odpowiedzialność w kluczowych momentach spotkań, jak w starciu z Portowcami, trener Niedźwiedź i kibice czerwono-biało-czerwonych będą mieć z niego jeszcze sporo pożytku.
CZYTAJ TEŻ: Bohaterowie i czarne charaktery inauguracji Widzewa [OCENY]
Janusz NiedźwiedźMartin KreuzrieglerPKO EkstraklasaWidzew Łódź