W spotkaniu ze Stalą Mielec po raz pierwszy w tym sezonie na stadionie Widzewa w wyjściowym składzie gospodarzy pojawił się sprowadzony przed sezonem młodzieżowiec, Jakub Sypek. Czy piłkarz okaże się jeszcze w tych rozgrywkach ważnym ogniwem w zespole prowadzonym przez Janusza Niedźwiedzia?
W Wielką Sobotę piłkarze Widzewa Łódź rozczarowali swoich kibiców, którzy kolejni raz licznie zgromadzili się na trybunach przy Al. Piłsudskiego 138. Łodzianie ulegli bowiem Stali Mielec 0:2 Po spotkaniu bardzo zmartwiony był Jakub Sypek, który nie ukrywał, że był to mecz, w którym Widzew powinien był zainkasować komplet punktów.
– Był to mecz, w którym oba zespoły bardzo potrzebowały punktów jak powietrze. W ostatnich meczach mieliśmy kłopoty, żeby zdobyć te upragnione trzy punkty. Kiedy się przełamać, jak nie teraz przed własnymi kibicami ze Stalą. Nie udało się. Stal była zabójczo skuteczna i wykorzystała to co miała, bo nie mieli tych sytuacji za dużo. Oni wykorzystali to, co mieli. My będziemy w smutku spędzali te święta, ale nie ma co już za dużo myśleć o tym meczu. Trzeba iść dalej – powiedział młodzieżowiec Widzewa.
To kolejny raz w tej rundzie, gdzie łodzianie schodzą na przerwę z zadaniem odrabiania strat w drugiej połowie. Tak było już w meczach z Pogonią, Legią, Wartą, Wisłą i Cracovią. Co prawda w drugich 45 minutach łodzianom udawało się zazwyczaj odrabiać straty i dopisywać sobie punkt (porażką zakończyło się tylko spotkanie z Wartą), ale łącznie w tych starciach podopieczni Janusza Niedźwiedzia przez słabą grę w pierwszych odsłonach meczów stracili już 11 punktów. Dodając do tego porażkę ze Stalą, jest to już 14 straconych punktów w tym roku, po tym jak rywal schodzi do szatni prowadząc.
– Te pierwsze połowy są nieszczęśliwe dla nas. Coś się zablokowało. Myślę natomiast, że to jest kwestia tej jednej bramki. Trzeba ją strzelić i przełamać się, a później już mam nadzieję, że będzie już wpadało w tej pierwszej połowie – skomentował Jakub Sypek.
Dla Jakuba Sypka, mimo że mecz zakończył się porażką, istnieje jakiś pozytyw. 22-latek po raz pierwszy w tym sezonie pojawił się w wyjściowym składzie na mecz rozgrywany przy Al. Piłsudskiego 138. Po raz ostatni Sypek zaczynał mecz od pierwszej minuty w szóstej kolejce, gdy Widzew mierzył się z Wartą Poznań. Był to jednak mecz wyjazdowy. W Krakowie przy okazji spotkania z Cracovią gracz dostał od Janusza Niedźwiedzia ponad pół godziny gry i dobrze z nich skorzystał, dlatego trener postanowił dać mu szansę w podstawowej jedenastce, gdy do Łodzi przyjechali rywale z Podkarpacia.
– Na taką chwilę, żeby występować na takim stadionie przed takimi kibicami czeka się bardzo długo. Było to dla mnie spełnienie marzeń wystąpić na tym stadionie w wyjściowej jedenastce i bardzo jest mi przykro, że nie udało się wygrać, bo bardzo zależało na zwycięstwie i mi i wszystkim chłopakom – mówił młody gracz łódzkiego klubu – Dzień przed meczem trochę się myślało o tym, jak to będzie, ale w dniu meczu już się o tym nie myśli. Wtedy jest już czysta głowa. Do tej pory nie miałem okazji zobaczyć, jak to jest i muszę powiedzieć, że naprawdę bardzo fajnie się grało – dodał Jakub Sypek.
Zdaniem młodzieżowca on i jego koledzy robią co mogą, żeby dostarczać kibicom wielu niezapomnianych wrażeń i co najważniejsze radości ze zwycięstw. Jakub Sypek nie chce przepraszać kibiców za kolejna stratę punktów, tylko ciężko pracować, żeby takie wpadki się już nie powtarzały.
– Nie ma co przepraszać. Naprawdę robimy co możemy. Nie chcę tego nazwać kryzysem, ale tu nie ma co przepraszać, tylko trzeba grać dalej i pokazać, że jesteśmy taką dobrą drużyną, jak to było w pierwszej rundzie – mówił Sypek po porażce ze Stalą Mielec.
CZYTAJ TAKŻE: Słabe święta Widzewa [Oceny]