Mijają dni, a żółta plama na elewacji stadionu Widzewa nie znika.
Informowaliśmy, że na początku czerwca stadion Widzewa i chodnik przed nim zostały uszkodzone. Wandale, polali elewację żółtą farbą. Sprawą zajęła się policja. Wraz z MAKiS-em operatorem stadionu starała się ustalić czas i sprawców czynu.
Szukano firmy, która będzie w stanie naprawić uszkodzenia. Przez to, że elewacja wykonana jest z materiałów, których używa się rzadko, potrzebny był specjalista. Miejska spółka znalazła odpowiedniego restauratora i zapowiedziała, że dom widzewiaków zostanie odnowiony do 27 czerwca.
Tak się jednak nie stało. Firma, której MAKiS zlecił renowacje nie dokończyła pracy.
– Firma wytypowana przez MAKiS, która miała wyczyścić ściany oraz herb Klubu, odmówiła wykonania usługi do końca. Operator szuka nowej, która wreszcie to ogarnie. Mnie też to niebywale dziwi, i chyba skończy się tymi lakierkami i drabiną – poinformował na Twitterze, Michał Rydz, prezes Widzewa.
Co dalej? Tego nie wie nikt. Widzew nie może naprawić zniszczeń na własną rękę, bo stadion nie należy do niego. Czasu coraz mniej, bo pierwsze spotkanie zaplanowano na 23 lipca. Łodzianie zmierzą się z Puszczą Niepołomice.