Na boisku wielkie emocje i wyrównana walka, na trybunach żywiołowy doping i święto siatkówki. ŁKS Commercecon wygrał z Swetelskim Bekescsabą 3:1 i w najlepszy możliwy sposób przywitał się z europejskimi pucharami.
Mecz zaczął się dobrze, bo od świetnego ataku Weroniki Sobiczewskiej, która zdobyła dla ŁKS-u pierwszy punkt w europejskich pucharach w sezonie 2021/2022. Później było tylko lepiej, bo dzięki doskonałym zagrywkom Roberty Ratzke i blokowi Kamili Witkowskiej ełkaesianki zdobywały kolejne punkty. Niestety w zespole gospodyń dały o sobie znać problemy z komunikacją i przyjęciem, podobne do tych jakich byliśmy świadkami w spotkaniach z Jokerem Świecie i Uni Opole. Michał Masek trener łódzkich Wiewiór zareagował dopiero po tym jak Węgierki wyszły na pięciopunktową przewagę. Po tym jak wziął czas i skorygował grę zespołu łodzianki zaczęły odrabiać stratę do przyjezdnych i wyrównały na 9:9. Od tego momentu obie drużyny popełniały dużo błędów, przez co mecz nie stał na najwyższym poziomie. Dopiero pojawienie się na boisku Krystyny Strasz pozwoliło uporządkować grę łódzkiego zespołu. Po raz kolejny w ataku błyszczała MVP spotkania z Uni Opole, Witkowska. Nie próżnowała również Veronica Jones-Perry, która powiększała przewagę ŁKS-u mocnymi atakami ze skrzydła. Pod koniec pierwszego seta łodzianki weszły na swój standardowy, wysoki poziom. Jedyny problem sprawiała im komunikacja pod siatką, przez co Swietelsky zdobył kilka punktów. Na 23:18 asem serwisowym popisała się Joanna Pacak. Nieoczekiwanie zespół z Węgier zdobył pięć punktów z rzędu i wyrównał stan rywalizacji. Na szczęście, łódzkie siatkarki w porę się otrząsnęły i wygrały 25:23.
Początek drugiego seta był równie wyrównany co pierwszego. Drużyna z Węgier szybko odpadła z sił, a ŁKS rozwinął skrzydła. W tym sezonie jest brązowe medalistki TauronLigi najczęściej zaczynają grać na miarę swojego potencjału dopiero w drugiej odsłonie gry. Tak było i tym razem. ŁKS wyszedł na prowadzenie 10:3. Gra łódzkiej drużyny kleiła się na tyle, że nawet Martyna Grabjer, która nie słynie z umiejętności ataku zdobyła kilka punktów. Duży wpływ na dobrą organizację gry miała Strasz, która radzi sobie zdecydowanie lepiej od pozyskanej latem Pauliny Maj-Erwardt. Razem z siatkarkami ŁKS-u rozkręcali się fani łódzkich Wiewiór, którzy znowu stworzyli wokół meczu niepowtarzalną otoczkę. Szkoda, że ich popisów nie dane było oglądać reszcie Polski, bo żadna z telewizji nie zdecydowała się na transmisję pucharowego spotkania drużyny z al. Unii. Przy stanie 19:8 na boisku pojawiła się Julita Piasecka. Młoda siatkarka to wielka nadzieja polskiej siatkówki, która cierpi na niedobór przyjmujących potrafiących mocno i celnie zaatakować ze skrzydła. Trener Masek oszczędzał siły najważniejszych zawodniczek na trzeciego seta. Zamiast Ratzke rozegraniem w końcówce seta miała się zająć Angelika Gajer, która zdobyła nawet punkt. Rolę drugiej przyjmującej pełniła Pietra Jukoski. Znowu w końcówce seta w grę ełkaesianek wkradło się rozprężnie, ale po krótkiej serii punktów drużyny z Węgier wspomniana już Jukoski zdobyła ostatni punkt. Set zakończył się wynikiem 25:19.
Trzeciego seta ełkaesianki rozpoczęły w prawie najmocniejszym możliwym składzie osobowym. Na boisko wróciła Jones-Perry i Ratzke. Obok Witkowskiej miejsce na środku zajęła Pacak, która w poprzednich dwóch odsłonach gry spisywała się ponadprzeciętnie. Łodzianki wyszły na czteropunktowe prowadzenie i wszystko wskazywało na to, że po krótkich turbulencjach w pierwszym secie gładko poradzą sobie ze swoim pierwszym w tym sezonie pucharowym rywalem. Niestety pozory mylą. W grze łódzkich siatkarek znowu pojawiło się sporo nonszalancji i prostych błędów przez co początek seta był wyrównany. Przy wyniku 11:11 w polu zagrywki stanęła Martyna Grajber. Po jej serwisach ŁKS zdobył dwa punkty z rzędu i przebudził się z letargu. Później na zagrywkę weszła Witkowska i łodzianki odskoczyły Bekescsabie na cztery punkty. W ataku świetnie prezentowała się Julita Piasecka. Jones-Perry tak spodobało się zdobywanie asów serwisowych, że w trzecim secie przy wyniku 19:17 secie dołożyła drugiego. Trudno wybrać, która środkowa spisywała się w tej odsłonie gry lepiej. Zarówno Witkowska jak i Pacak były nie do zatrzymania, ale Węgierki, za wszelką cenę chciały urwać łódzkim Wiewiórom chociaż seta. Końcówka znowu była wyrównana i nerwowa, bo oba zespoły miały po 23 punkty. Po dwóch błędów ŁKS-u, przyjezdne wygrały trzeciego seta.
Podrażnione utratą seta łodzianki za wszelką cenę chciały doprowadzić do tego, żeby czwarta partia była ostatnią. Obie drużyny nie mogły ustrzec się błędów. Na szczęście więcej ich było po stronie węgierskiej, więc ŁKS prowadził 10:6. Po tym jak trener Bekescsaby wziął czas jego podopieczne zdobyły trzy punkty z rzędu. Ich serię zatrzymała autowa zagrywka jednej z węgierskich siatkarek. Niestety źle zaserwowała również Jones-Perry. Jej miejsce zajęła Jukoski rozgrywająca w biało-czerwono-białej koszulce najlepszy do tej pory mecz. Piasecka nie chciała być gorsza od swojej koleżanki z Ameryki i również zdobyła asa serwisowego. ŁKS prowadził 16:11. Podopieczne trenera Maska nie chciały ryzykować i nie pozwalały się zbliżać rywalkom za blisko. Cały czas utrzymywały przynajmniej pięciopunktowe prowadzenie. Pierwszą piłkę meczową serwowała Pacak. Środkowa trafiła w siatkę i Węgierki zdobyły dwa punkty z rzędu. Na szczęście na posterunku była Jones-Perry, która atakiem z linii zakończyła spotkanie.
ŁKS Commercecon – Swietelsky Bekescsaba 3:1 (25:23, 25:19, 23:25, 25:19)
MVP: Martyna Grajber
ŁKS: Ratzke, Grajber, Pacak, Sobiczewska, Witkowska, Jones Perry, Maj-Erwardt, oraz Strasz, Piasecka, Gajer, Jukoski,