W meczu z Koroną zespół z al. Unii zagrał w zupełnie nowym dla siebie ustawieniu. – Chcemy mieć plan B, aby nikt nie mówił już, że jesteśmy przewidywalni – mówi Kazimierz Moskal.
Kazimierz Moskal testuje ustawienie z trójką środkowych obrońców. To w ŁKS-ie zupełna nowość. Klub z al. Unii już od kilku lat gra w systemie 4-3-3, po zejściu skrzydłowych przekształcającym się w 4-2-3-1. Elementy gry z trzema stoperami stosowali Wojciech Stawowy i Kibu Vicuña, za kadencji których w fazie ataku defensywny pomocnik (najczęściej Maksymilian Rozwandowicz) cofał się między stoperów i pomagał w rozegraniu piłki. Moskal to zmienił i o perspektywie wprowadzenia podobnej taktyki wypowiadał się jak dotąd ze sceptycyzmem.
Wymagania najwyższego poziomu rozgrywkowego skłoniły go jednak do poszerzenia zasobu taktycznych możliwości. Pierwszą próbę zastosowania nowego systemu obejrzeliśmy w końcówce meczu z Koroną – przy prowadzeniu 1:0 trener ŁKS-u dokonał ultradefensywnej zmiany, wprowadzając Adama Marciniaka w miejsce Daniego Ramíreza. Wychowanek klubu z al. Unii zajął miejsce między Marcinem Flisem a Adrienem Louveau i stworzył z nimi tercet środkowych obrońców; na wahadłach ustawili się zaś Kamil Dankowski i Piotr Głowacki (w 79. minucie miejsce na tej pozycji zajął Artemijus Tutyškinas, a Głowacki przesunął się wyżej, na lewe skrzydło).
Trudno ocenić na razie funkcjonowanie nowego systemu – po jego wprowadzeniu na boisku znajdowało się sześciu nominalnych obrońców, a ŁKS skupiony był niemal wyłącznie na defensywie. Ze słów Kazimierza Moskala wynika jednak, że nie było to tylko jednorazowe, awaryjne rozwiązanie, a okazji do oglądania ŁKS-u grającego z trójką stoperów możemy mieć w następnych kolejkach więcej. – Nad grą w tym systemie pracowaliśmy już podczas obozu przygotowawczego. To nie będzie oczywiście nasze podstawowe, wyjściowe ustawienie, ale chcieliśmy opracować plan B, C i D, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że gdy ostatnim razem byliśmy w Ekstraklasie, zarzucano nam przewidywalność. Myślę, że warto taki plan mieć w zanadrzu, zwłaszcza na sytuacje, w których jesteśmy na prowadzeniu. Co prawda dziś nie przyniósł on pożądanego efektu, bo straciliśmy bramkę na 1:1, ale dobrze, że mamy taką opcję do dyspozycji – stwierdził Kazimierz Moskal, częściowo wyjaśniając przy okazji decyzję o utajnieniu przedsezonowego sparingu z Polonią Warszawa, która przez wielu kibiców została przyjęta ze zdziwieniem.
To alternatywa o tyle rozsądna, że ŁKS ma do gry w tym systemie dobrych wykonawców. Po pierwsze – czterech solidnych stoperów, wśród których panuje spora konkurencja o miejsce w składzie. W ustawieniu z trójką środkowych obrońców muszą oni w większym stopniu odpowiadać za rozegranie piłki i mają więcej swobody w podłączaniu się do akcji ofensywnych. To jednak nie powinno być dla nich problemem – wprowadzenie piłki do gry jest jednym z największych atutów Monsalve, Louveau jak na razie udowadniał, że także czuje się dobrze z futbolówką przy nodze, a i Flis zanotował w piątkowym meczu imponujący rajd, który zakończył się dopiero w okolicach pola karnego rywali. Większych problemów nie powinno być też z wytypowaniem potencjalnych wahadłowych. Naturalnym kandydatem do gry na tej pozycji wydaje się zwłaszcza Kamil Dankowski, który słynie z dynamicznych rajdów wzdłuż linii bocznej. W takiej roli powinni jednak odnaleźć się także mający za sobą grę zarówno na boku obrony, jak i na skrzydle Bartosz Szeliga czy wybiegany Piotr Głowacki.
Grający pod koniec piątkowego meczu jako lewy wahadłowy Artemijus Tutyškinas okazał się jednym z jego głównych bohaterów – to on w dziewiątej minucie doliczonego czasu gry zdobył bramkę, która zapewniła „Rycerzom Wiosny” trzy punkty. Litwin przychodził do ŁKS-u jako stoper. Szybko został jednak przestawiony na lewą obronę, na której dobrze się odnalazł. Teraz musiał przyzwyczaić się do kolejnej, trzeciej już roli, jednak, jak deklaruje, przyszło mu to dość naturalnie. – Grałem już kilka razy na wahadle w reprezentacji Litwy, ale w meczu z Koroną miałem bardziej defensywne zadania. Nikt nie spodziewał się, że w końcówce stracimy bramkę, więc fajnie, że mogłem przydać się też z przodu – stwierdził na pomeczowej konferencji prasowej.
Wobec konieczności dostosowania się do różnorodnie grających rywali i przebiegu ligowych spotkań nowy system gry może być dla ŁKS-u cenną bronią. Jego wykorzystanie jest też kolejnym sygnałem, że sztab łódzkiego zespołu wyciągnął wnioski z poprzedniej nieudanej przygody z Ekstraklasą, a klub z al. Unii jest dziś zespołem znacznie bardziej wszechstronnym i wielowymiarowym niż cztery lata temu. Znaczący jest też moment przeprowadzenia pierwszej próby nowego ustawienia: w ostatnich minutach gry przed jednym z najbardziej wyczekiwanych meczów sezonu – 69. derbami Łodzi. Nie wydaje się możliwe, aby większą część tak prestiżowego spotkania ŁKS rozegrał w zupełnie nowym dla siebie systemie, ale Kazimierz Moskal może po niego sięgnąć w trakcie meczu, podobnie jak zrobił to w piątek. Jedno jest pewne: sztab Widzewa będzie miał przy rozpracowywaniu rywala jeszcze więcej pracy, a kibice – dodatkowy, tym razem taktyczny smaczek podczas jego oglądania.