Podobno po sezonie z ŁKS-em pożegna się Krzysztof Przytuła, dyrektor sportowy. To dobry pomysł?
Łukasz Madej: Dla dobra ŁKS-u najlepszym wyjściem byłoby, żeby pan Przytuła odszedł. Pion sportowy musi podlegać ocenie pracy. Tak jak trenerzy, którzy są zwalniani, tak samo dyrektorzy sportowi powinni być oceniani. Ja mam wrażenie, że on w ŁKS-ie nie był oceniany przez tyle lat. Mówimy o dobrych transferach, oczywiście, że takie były, ale niektóre ruchy, które zrobił pan Przytuła to jest kompromitacja. Nawet Marcin Pogorzała. Być może ma potencjał żeby w przyszłości być dobrym trenerem, ale w tej chwili nie jest gotowy żeby prowadzić pierwszą drużynę. Oglądałem mecz otwarcia z Chrobrym Głogów. Tego chłopaka zjadła trema. Na ławce rezerwowych nie ma osoby z dużym doświadczeniem piłkarskim, która byłaby obeznaną z presją, jaka jest w tak wielkim klubie jak ŁKS. Młodemu trenerowi potrzebny jest ktoś kto będzie mu służył doświadczeniem. Mam wrażenie, że dyrektor sportowy wrzucił go “na konia”. Nie oceniam Pogorzały źle, bo wierzę, że jest utalentowany. Chrobrego prowadził Ivan Durdević, który najpierw połamał sobie zęby na Lechu Poznań. Musiał zrobić krok do tyłu, objąć klub na niższym poziomie. Po trzech latach widzimy ile dało mu to doświadczenie. Z drużyną z Głogowa walczy o awans do ekstraklasy, a mówimy o człowieku, który miał bardzo bogatą karierę piłkarską jak na polskie warunki. Ktoś wrzucił Pogorzałę na stanowisko pierwszego trenera, ktoś ściągnął mu tych zawodników.
Z Chrobrym było słabo. To jak nazwać to co wydarzyło się w meczu z Arką?
– Następny mecz, z Arką, pokazał, że ta drużyna nie ma żadnych argumentów sportowych. Gdynianie byli lepsi w każdym możliwym aspekcie: fizycznym, piłkarskim. Takie błędy jakie popełnił niezwykle doświadczony Maciej Dąbrowski nie biorą się z niczego. W tamtym meczu widać było, że nie jest na tyle silny fizycznie, żeby w regulaminowy sposób zatrzymać Karola Czubaka. Tak głupie błędy popełnia się kiedy jesteś źle przygotowany fizycznie i mentalnie, wtedy kiedy jesteś o ułamek sekundy wolniejszy od przeciwnika. To wszystko składa się na pracę dyrektora sportowego. On nie powinien odchodzić z ŁKS-u, tylko powinien zostać wywieziony na taczce, za to co zrobił przez ostatnie lata. Tak duże napięcie na trybunach nie wzięło się z niczego. Ludzie i rodzice z akademii nie wytrzymują. Ktokolwiek przejąłby tę funkcję, albo zostałaby zlikwidowana to byłoby lepiej. Zwolennicy Przytuły mówią, że powstała akademia i się rozwija. Ta akademia powstawała i rozwijała się wraz ze stadionem.
Dla Marcina Pogorzały za wcześnie na pracę w roli pierwszego trenera ŁKS-u?
– ŁKS ma piękny stadion, ale nie ma drużyny. Mam wielu znajomych, którzy byli na meczu otwarcia. Jak zobaczyli to jak grają piłkarze powiedzieli, że pójdą jeszcze na derby i przestają chodzić. Szkoda oczu. Wszyscy uderzają w tych biednych piłkarzy, ale nikt nie patrzy na to, że w klubie brakuje stabilizacji, było pięciu trenerów, ktoś ich ściągnął, ktoś ich przygotował. Wiadomo, że na miejscu Pogorzały, każdy kto dostałby taką szansę, niezależnie od tego czy jest gotowy, czy nie, podejmie rękawicę. Ludzie, którzy są wyżej od trenera powinni wykazać się mądrością i nie wrzucać go na to stanowisko w tak ważnym momencie dla historii ŁKS-u. Ja nie mówię, że Pogorzała w przyszłości nie będzie świetnym trenerem. Porównałbym to do sytuacji, w której uczeń, który był w trakcie liceum został przesunięty na wyższe studia. Nie dali mu do pomocy na ławce nikogo z doświadczeniem piłkarskim. Najwięcej w piłce widzieli Adam Marciniak i Dąbrowski, którzy wychodzą na boisko. Ja pamiętam swoje czasy. Byli młodzi trenerzy, ale zawsze obok nich siedział ktoś z dużym doświadczeniem piłkarskim. Niestety, ale w ŁKS-ie doszliśmy do sytuacji, w której piłkarskie dzieci, prowadzone są przez trenerskie dzieci. Nie ma silnych charakterów. To też jest wina Przytuły. Dyrektor sportowy robił wszystko, żeby ustawić ich pod siebie, przekazuje im swoje wskazówki. To widać, po tym jak gra ŁKS. Jego pomysły są specyficzne. Przypomina mi filozofa, który siedzi, myśli, tworzy kolejne teorie, z których nic nie wynika. Piłka nożna jest prostą grą. Na pewny poziom wchodzą tylko ci, którzy do tej prostej gry potrafią dać coś od siebie. Samo siedzenie na Instacie, czy innych programach starających się opisywać piłkę, da niewiele. To jest fajny dodatek, ale liczy się zielony prostokąt, który weryfikuje wszystkie teorie.
Trudno uznać ŁKS za faworyta derbów Łodzi…
– Idą derby. ŁKS może być w fatalnej dyspozycji, ale przy tak wyrównanych składach, jakie mają oba kluby liczył się będzie charakter. To jest pierwsza, polska liga. Tu liczy się, kto nie pęknie. Oczywiście, że jeżeli jesteś źle przygotowany i nie nadążysz za przeciwnikiem to charakteru nie pokażesz, ale na ten jeden mecz możesz się spiąć. Trenerzy powinni tak pokierować mikrocyklem, żeby ŁKS był w stanie nawiązać walkę. Z drugiej strony, oglądałem mecze z Chrobrym i Arką. Piłkarze przewracali się na piłce. Wiem ze swojego doświadczenie, że kiedy tak się dzieje to coś w przygotowaniach poszło źle.
Plaga kontuzji z jaką zmagał się ŁKS wynikała ze złego przygotwania?
– Nie wiem z czego wynikają te kontuzje. Rzeczywiście jest ich za dużo, ale ja nie jestem tak blisko, żeby móc podejmować się prób diagnozy. Widzę natomiast, jak drużyna wygląda fizycznie. A jest bardzo słabo. Oczywiście, możemy mówić, że gdyby Antonio Dominguez trafił w bramkę, a nie w słupek w meczu z Chrobrym to byłoby inaczej. Tylko, że z tego gdybania nic nie ma. My, jako ludzie, którym dobro ŁKS-u leży na sercu mamy prawo oceniać to co jest. Tak jest w całej Polsce. Byli piłkarze Legii też oceniają Dariusza Mioduskiego i rządzący muszą to zaakceptować. W ŁKS-ie działania szefów są słabe, więc mówimy o tym głośno i wyraźnie.
W derbach nie zagra Dominguez, który chce rozwiązać kontrakt z ŁKS-em. Czy to duże osłabienie?
– To był jeden z niewielu zawodników, który długim podaniem potrafił przenieść ciężar gry. Jeden z fajniejszych piłkarzy ŁKS-u, potrafił grać, chociaż miał swoje mankamenty i ostatnio nie był w dobrej formie. Myślę, że to jest następna rzecz, która pokazuje, że w klubie dzieje się źle. Kolejny piłkarz rozwiązał kontrakt. Za chwilę to może pójść lawinowo. Nie płacą, nie ma atmosfery, balonik, który był nadmuchiwany przez tyle lat pęka.
Rozpada się zaciąg iberyjski. Reszta Hiszpanów spełnia pana oczekiwania?
– Szkoda, że akurat teraz w ŁKS-ie dzieje się źle i Dominguez rozwiązał kontrakt. To nie jest słaby piłkarz. Jeżeli ja miałbym decydować o tym, którego z Hiszpanów się pozbyć, to byłby to Pirulo. Co z tego, że strzelił kilka bramek i dołożył asysty? W meczu otwarcia i z Arką jego gra była irytująca. Na pięć pierwszych piłek, trzy stracił. Oczywiście, że można źle wejść w mecz, ale w dwa z rzędu? Jeżeli dostałbym za niego takie oferty jak dostawał klub, to sprzedałbym go od razu. To jest dobry zawodnik, ale już nie powinno być go w ŁKS-ie. Może powinien zmienić otoczenie? Może ktoś przespał moment, w którym powinno się go sprzedać?
Tomasz Salski nie jest już prezesem ŁKS-u, ale pozostaje większościowym udziałowcem. To dobre rozwiązanie?
– Niedługo w ŁKS-ie może dojść do sytuacji, jaka jest w Legii. Nie można zarzucić Mioduskiemu, czy Tomaszowi Salskiemu, że nie zna się na biznesie, bo obaj są bardzo dobrymi biznesmenami, ale piłka ich zjadła. Oczywiście nie odbieram zasług panu Salskiemu. Między innymi dzięki jego działaniom powstał stadion, chociaż nie zapominajmy o innych grupach, które już wcześniej walczyły o nowy dom dla ełksiaków. Oczywiście należą mu się ukłony za pracę, którą włożył w powstawanie tego obiektu, ale nie gloryfikujmy go. Pewna formuła wyczerpała się. Nikt nie wygania pana Salskiego z ŁKS-u, ale musi zmienić swój tok myślenia, przyjąć inną optykę. Kiedy widziałem byłych piłkarzy, drużynę mistrzów Polski, która przed meczem otwarcia wyszła na murawę, to coś we mnie pękło. Ci ludzie nie powinni być gośćmi ŁKS-u, tylko kołem zamachowym struktur sportowych klubu.
Jak powinien być zarządzany ŁKS?
– ŁKS jest Legią pierwszej ligi. Bogusław Leśnodorski kochał klub, znał jego specyfikę, otaczał się ludźmi, którzy żyli Legią. To samo było dawniej u nas. Rządził Daniel Goszczyński, oczywiście, że była bieda, ale ten klub żył. Łodzianie chodzili na mecze, łodzianie byli w pionie sportowym. Drużynę prowadził jeden z najwybitniejszych ełkaesiaków, Marek Chojnacki, grali ludzie utożsamiający się z klubem. Nie mówię, żebyśmy teraz zamknęli się na Hiszpanów, Portugalczyków, Serbów. Do trzonu zbudowanego z ełkaesiaków dołóżmy piłkarza zagranicznego, ale takiego, który daje określoną jakość. To nie musi być klub, który w 100 proc. będzie składał się z łodzian, bo nigdy tak nie było, ale muszą być w kadrze. Tylko oni zrozumieją ile znaczy mecz otwarcia, czy derby. Dlaczego ŁKS nie bierze przykładu z Bayernu, Barcelony? Tam byli piłkarze zajmują najważniejsze stanowiska w pionie sportowym.
Z byłych piłkarzy ŁKS-u korzystają inne kluby. Paweł Golański robi świetną robotę w Kielcach.
Jest nas wielu. Ja nie mówię, że dyrektorem sportowym koniecznie mam być, chociaż oczywiście ŁKS-owi nigdy bym nie odmówił. Dla mnie ten klub znaczy dużo więcej niż inne drużyny, w których grałem. Każdy ma swoje plany, biznesy, ale my, byli piłkarze powinniśmy uczestniczyć w życiu tego klubu po zakończeniu kariery. Przytuła nie miał wielkiej kariery piłkarskiej, nie sprawdził się jako trener, ani jako dyrektor sportowy. Porównajmy kariery Przytuły i Przemysława Kaźmierczaka. To jest przepaść. W piłce nożnej nie możesz być filozofem, bo szybko zostaniesz zmieciony z powierzchni ziemi. Możesz być super biznesmenem, a piłka cię zweryfikuje. To jest bardzo specyficzny sport. W siatkówce, kupisz najlepszych zawodników i na 99 proc. osiągniesz z nimi sukces, bo jest wymiernym sportem. W piłce musisz mieć to “coś” ten element, który pozwoli ci osiągnąć sukces. Oceniamy ŁKS i mówimy piękny stadion, świetna akademia. Tylko, że tak jest wszędzie. Nie ma klubu gdzie nie mają akademii na przyzwoitym poziomie. ŁKS ma przyzwoitą akademię, ale do Lecha, Legii, Pogoni Szczecin sporo mu brakuje. Wyniki pierwszej drużyny są wizytówką ludzi, którzy zarządzają klubem. W tej chwili wyniku ŁKS-u są przeciętne, jak na potencjał tego miasta, tego klubu, tego stadionu… Uważam, że wszyscy kibice ŁKS-u, powinni podziękować Hannie Zdanowskiej. Przecież gdyby ona nie zgodziła się na budowę, to ani pan Salski, ani nikt inny, nic by z tym nie zrobili.
W zeszłym roku chwalił pan Kibu Vicunę. Decyzja o jego zwolnieniu została podjęta zbyt pochopnie?
To człowiek z niesamowitą wiedzą piłkarską. Poznał ekstraklasę, zdobywał medale mistrzostw Polski, a mimo to w ŁKS-ie mu nie wyszło. To znaczy, że coś nie tak jest z klubem. Nie sprawdza się młody trener Pogorzała, problemy ma Vicuna, który zdobył mistrzostwo Indii, z powodu niesatysfakcjonujących wyników zwolniony zostaje Wojciech Stawowy. Jeśli Kibu się nie sprawdził, powinni wziąć trenera, który ma doświadczenie, potrafi zmotywować drużynę. Pogorzała dla Przytuły jest wygodnym trenerem. Ja nie będę go krytykował. Nie reagował dobrze w trakcie ostatnich meczów, ale to nie jest jego wina. Tego chłopaka na minę wrzucił Przytuła, który wymyślił sobie, że jest już gotowy i może prowadzić drużynę w walce o awans. Musi minąć jeszcze kilka lat i wtedy być może Pogorzała będzie świetnym szkoleniowcem.
Czy jest jeszcze coś takiego jak filozofia ŁKS-u?
ŁKS chce grać piłkę ładną dla oka, ale tej piłki od dawna nie ma. Ja jestem przeciwny, żeby wykopywać piłkę z własnej połowy i czekać aż przeciwnik się pomyli. Drużyna musi mieć kilka rozwiązań. W ŁKS-ie nawet te dobre pomysły jak granie krótkimi podaniami gdzieś zniknęły. Pojawia się na krótkie fragmenty meczu, ale zawodnicy są w słabej formie i nie są w stanie tego robić. Styl w jakim ŁKS chciał grać przez tyle lat jest trudny. W pierwszej lidze, zawsze musisz mieć coś czym zaskoczysz przeciwnika, a ŁKS od kilku lat jest przejrzysty. Różnice między drużynami są małe. Liczy się, czy jesteś dobrze przygotowany fizycznie. Jeżeli masz siłę biegać to zmieciesz przeciwnika. Do tego musisz oczywiście kreować sytuacje, co do jakiegoś czasu wychodziło ŁKS-owi najlepiej. Gdyby dołożyli do tego przygotowanie fizyczne, sukces byłby murowany.
Ten sezon można uznać za stracony?
Wszystko może się odmienić jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pamiętam taki sezon, w którym wróciłem do ŁKS-u na rundę wiosenną w pierwszej lidze. Wszyscy nas skreślili, byliśmy w fatalnej dyspozycji fizycznej. Pojechaliśmy na Zagłębie Sosnowiec, wygraliśmy mecz po golu Michała Rozkwitalskiego w 90 minucie i rozpoczął się marsz, który zakończył się awansem do ekstraklasy. Wtedy też wszyscy nas skreślali, przegraliśmy derby. Jeden mecz sprawił, że ruszyliśmy w górę. Wygraliśmy wszystko do końca. Piłki nie zrozumiesz. Wystarczy dobrze przygotować drużynę, dobrze reagować, mieć doświadczenie. Piłkarzom życzę żeby derby były punktem zwrotnym. Później czekają ich ciężkie mecze, ale żeby zagrać w barażach potrzeba niewiele. Inne kluby, które walczą o szóstkę też dołują.
W ŁKS-ie od trzech lat kadra nie zmienia się spektakularnie. To atut?
Czasami ustabilizowana kadra jest atutem zespołu. Mam wrażenie, patrząc na grę ŁKS-u, że oni nie są zespołem. Mówi się dużo o super atmosferze, która po obozie w Side panowała w drużynie, ale patrząc na to z boku mam wrażenie, że to jest zlepek ludzi, którzy są w tym klubie, nie są za sobą. Ja też byłem w takich klubach, w których nie byliśmy drużyną i szło słabo. Piłkarze ŁKS-u wyglądają trochę jak wypalone małżeństwo. Nie wiem czy oni się lubią, czy nie ma zbyt wielu grupek. Każdy gra sobie. Może nie byli dobrani charakterologicznie. Niby się lubią, ale tak naprawdę nie czują chemii.
Co można z tym zrobić?
To wygląda tak jakby potrzebne było nowe otwarcie. Powtarzam, nie chcę żeby wypędzano pana Salskiego, ale musi przejąć to ktoś z nowym, świeżym spojrzeniem. Pan Salski jest większościowym udziałowcem, ale wydaje mi się, że musi oddać dowodzenie pionem sportowym komuś doświadczonemu. Trzy lata niepowodzeń: spadek, brak awansu, teraz ciężki sezon. Wydaje się, że 80 proc. tej kadry nadaje się do wymiany. Oni psychicznie nie są w stanie udźwignąć presji. Na stanowiskach prezesa i dyrektora sportowego potrzeba kogoś z chłodną głową. Dyrektor dodatkowo musi mieć doświadczenie piłkarskie, obycie w mediach, zbudować siatkę skautów z byłych piłkarzy ŁKS-u. Powinni stanowić drużynę, tak jak ta, która wychodzi na boisko.
Jak w takim sprawić, żeby kibice nie odwrócili się od klubu?
ŁKS ma nowy stadion. Przyszło 18 tys. ludzi. Na derby też będzie komplet, ale co potem? Grą piłkarzy trudno będzie utrzymać kibiców. Ktoś musi zatrudnić firmę marketingową, która ściągnie ludzi na trybuny. Dlaczego przed otwarciem w mieście nie było banerów reklamujących mecz z Chrobrym?
Niezależnie od wyniku sportowego, po sezonie potrzebne będą zmiany?
Potrzeba poważnego marketingu. Trzeba otoczyć się ludźmi, którzy są na pewnym poziomie, mają coś do powiedzenia, dadzą przykład, przyciągną kibiców na trybuny. Chociaż jeden baner na skrzyżowaniu al. Włókniarzy. Następna rzecz. Brakuje ludzi związanych z Łodzią. Moim dobrym kolegą jest Bartek Kacprzak, jeden z najlepszych lekarzy w Polsce. Szefowie ŁKS-u powinni stać pod jego kliniką i prosić żeby nawiązać z nim współpracę. Ten człowiek bardzo dobrze leczy, świetnie rozumie media. Niestety, nie ma go, chociaż w rozmowie ze mną przyznał, że bardzo chciał pomóc ŁKS-owi. Tak samo nie ma Madeja, Krysiaka, Lenarta, Saganowskiego. Nie ma nikogo, kto ma ten klub w sercu, bo są niewygodni. Ten klub stracił duszę. Ma tylko świetnych kibiców, którzy też w końcu nie wytrzymają. To nie jest już klub łodzian, jest nijaki, a to jest w sporcie najgorsze. Żeby było normlanie dużo musi zmienić się w gabinetach prezesów, niektórzy piłkarze, chociaż są bardzo dobrzy muszą odejść, zrobić miejsce dla nowych, głodnych gry. Obojętnie jak ten sezon się skończy potrzebne jest nowe otwarcie.
Z Łukaszem Madejem rozmawiał Filip Kijewski.
fot: Przemysław Ofiara
5 Comments
Madej pomógł zrozumieć odejście Vicuny – po prostu przeszkadzał, więc trzeba było się go pozbyć. A już w Gdyni, było jaskrawo widoczne, że Pogorzała z ławki rezerwowych, nie kieruje grą i drużyną, tylko wykonuje polecenia. To co musiał znosić Pogorzała, niekoniecznie musiało być udziałem Domingueza – zbuntował się w najdziwniejszym momencie. Od co najmniej 5 lat pytałem retorycznie kto lub co, prowadzi uporczywą destrukcję ŁKS, choć było to wiadome. Przytuła był pod nieustanną ochroną Salskiego. Udało mu się doprowadzić kadrę klubu, do stanu, w którym w grę i wynik, zaangażowana jest połowa drużyny, pozostali to symulanci, udający grę i zaangażowanie, co zarazem powoduje, że pasożytują na ciężkiej pracy kolegów. Po meczu z Chrobrym – Dąbrowski i Marciniak, byli zgodni mówiąc “mamy tego dość” i pytając “jak długo tak można”. Dominguez po prostu pokazał, że uczestniczenie w grupie, która jest zlepkiem, a nie zespołem, jest bez sensu. Komentując to wszystko, doradzałem ostatnio retorycznie trenerowi Pogorzale, że jedynym skutecznym sposobem poprawy gry ŁKS, będzie wprowadzenie do składu drużyny – obojętnie na jaką pozycję zawodnika o nazwisku Przytuła. Sukces gwarantowany.
Łukasz Madej ma wiele racji. Jednym z największych błędów Salskiego, po ponownym odtworzeniu klubu, było, zerwanie z klubowymi pokoleniami poprzedników i to do tego stopnia, że przez lata, ludzi klubu, wchodżących do lokalu ŁKS, witały słowa – coś pan za jeden i czego pan tu szukasz. Tego nie naprawi przedstawienie z okazji otwarcia nowego stadionu. Czy Salski, Przytuła i im podobni wiedzą, że przez lata w strukturach klubu, funkcjonowało Koło Seniora ŁKS. Jego członkowie nie mieli zwyczaju wyciągać rąk po klubowe pieniądze, nieśli natomiast klubowi każdy rodzaj pomocy, do jakiej byli zdolni. W każdych, choćby najtrudniejszych warunkach, miejscu i czasie. Wielu nadal żyje i nadal nie wyobraża sobie by mogła nie dostrzegać adresu: Łódź, AL. UNII 2. Oni nie mówią, że mają tego dość. Z rzadka tylko zdarzy się im pytać – dlaczego.
w wielu kwestiach można wspierać opinię Madeja. Ale niemała jej część jest inspirowana, licznymi przykrościami, których w toku jego kariery, nie szczędził mu ŁKS. A one nie są dobrym doradcą Panie Łukaszu. Jest Pan gotów objąć funkcję dyrektora sportowego klubu. A czy jest Pan przekonany, że to wszechstronnie optymalne rozwiązanie (co rzecz jasna nie zmienia opinii o roli Przytuły i jego “pracy” w klubie).
Już pisałem w innym miejscu
Już pisałem w innym miejscu, że Pan się mocno zagalopował Panie Łukaszu , zarzucając Prezesowi Salskiemu zarabianie na ŁKS-ie. Czas i okoliczności, w jakich Pan to robi – sprowadzają ten zarzut do poziomu paszkwilu – przy czym – pragnę zapewnić Pana, że to możliwie najdelikatniejsza jego charakterystyka. Najgorsze jest jednak to (a może najlepsze), że w wyniku tego co się stało – są podstawy, by podejrzewać, iż część pańskich zarzutów wysuniętych przeciwko p. Salskiemu w toku rozmowy z p.red. Kijewskim 29.04.br, jest dyktowana nie tylko troską o wspomniany powyżej ŁKS.