Kilku młodych piłkarzy trenuje z pierwszą drużyną Widzewa. Czy to oznacza, że dostaną szansę gry?
Widzew wciąż ma iluzoryczne szanse na awans do barażów o PKO Ekstraklasę i wygląda na to, że blokuje to szansę gry młodym piłkarzom łódzkiego klubu. Trener Marcin Broniszewski powtarza, że jego zespół walczy dopóki jest szansa i dlatego stawia na sprawdzonych zawodników. Co prawda idzie im tak sobie, bo za kadencji Broniszewskiego wygrali tylko raz i to ze słabeuszem ligi GKS-em Bełchatów, ale trener im ufa. Młodzi mają ciężko.
Niedawno do drużyny wskoczył co prawda Filip Becht, ale to wyjątek. 19-latek długo czekał na szansę gry. Po lewej stronie obrony trener wolał od niego wypożyczonego z Podbeskidzia Bielsko-Biała Kacpra Gacha, albo Patryka Stępińskiego, który operuje głównie prawą nogą. Ale w końcu – chyba pod naciskiem kibiców i opinii publicznej – postawił na Bechta. I młody widzewiak nie zawodzi, nie zawala bramek.
Może więc warto dać szansę innym młodym? Becht ma jednak tę przewagę, że już grał w pierwszym zespole. Inni wyróżniający się piłkarze drugiego zespołu na co dzień występują jednak dopiero w piątej lidze. Między okręgówką, a pierwszą ligą przepaść jednak jest bardzo duża. Broniszewski mówił zresztą o tym niedawno, bo oglądał mecz drugiego Widzewa z LKS-em Różycą, czyli wiceliderem piątej ligi. – Oglądaliśmy ostatni mecz w Różycy i zawodnicy desygnowani do gry w drugim zespole nie pokazali się z dobrej strony – stwierdził.
Wydaje się jednak, że jest szansa, że młodzi piłkarze wskoczą do kadry, może już na piątkowy mecz z GKS-em Tychy. Widzew opublikował w środę zdjęcie z treningu, na którym obok bramkarza Konrada Reszki pozują także Filip Becht, Jakub Kmita, Konrad Cieślak oraz Dawid Owczarek.
Kmita to skrzydłowy/napastnik z rocznika 2001, z kolei Cieślak i Owczarek to obrońcy. Pierwszy urodził się w 2000 roku, a drugi 4 lata później. Czy powinni zagrać? Wielu kibiców, wobec właściwie braku szans na awans, właśnie tego oczekuje. Ale to trener decyduje.