Janusz Niedźwiedź, trener Górnika Polkowice/instagram
Reklama
Mateusz Dróżdż i Janusz Niedźwiedź wkrótce mogą przeprowadzić się z Polkowic do Łodzi.
Reklama
W środę, po wygranej w zaległym meczu ze Zniczem Pruszków, Górnik Polkowice zapewnił sobie awans do Fortuna 1. Ligi To pierwsza drużyna, której się to udało. Górnik wraca na zaplecze ekstraklasy po dziewięciu latach.
Zespół z Polkowic od sierpnia ubiegłego roku prowadzi Janusz Niedźwiedź. Co ciekawe, zastąpił Enkeleida Dobiego, który trafił do Widzewa. Dobi jednak nie dokończył pracy w Łodzi, bo został zwolniony. Niedźwiedź zrobił dobrą robotę w Polkowicach.
Reklama
39-letni trener w przeszłości prowadził też Stal Rzeszów (w 57 meczach ze średnią 1,86 punktu na mecz). W Górniku zdobywał średnio 2,09 w 34 spotkaniach. Nie wiadomo jednak, czy w nowym sezonie będzie miał okazję poprowadzić ten wynik. Niedźwiedź jest bowiem jednym z kandydatów na nowego trenera Widzewa. Według informacji „Łódzkiego sportu” faworytem wciąż jest jednak Krzysztof Brede, w przeszłości szkoleniowiec Chojniczanki i Podbeskidzia Bielsko-Biała, z którym wywalczył awans do ekstraklasy. Brede przez ostatnie miesiące odpoczywał po zwolnieniu z PBB w grudniu, ale od nowego sezonu wraca do pracy.
40-latek już kilkakrotnie rozmawiał z działaczami Widzewa, był nawet w Łodzi. W klubie są też jednak zwolennicy Niedźwiedzia i w tej chwili, to ci dwaj trenerzy rywalizują o przejęcie drużyny czerwono-biało-czerwonych. O wszystkim wiedzieć ma oczywiście Tomasz Stamirowski, który najprawdopodobniej zostanie nowym właścicielem Widzewa.
Za Niedźwiedziem stoi kandydat na nowego prezesa, czyli Mateusz Dróżdż. To obecnie przewodniczący rady nadzorczej Górnika Polkowice, a w przeszłości prezes Zagłębia Lubin. Z wykształcenia jest prawnikiem. Dróżdż już od dawna jest w kontakcie z działaczami Widzewa i teraz ma być głównym kandydatem do przejęcia władzy w nowym zarządzie.
Reklama
Na rozstrzygnięcia trzeba jednak jeszcze chwilę poczekać, bo do końca maja mija termin składania ofert na kupno Widzewa. Zainteresowani są Austriacy, ale jak wiadomo nieoficjalnie, mało prawdopodobne, by ich propozycja była lepsza i bezpieczniejsza dla klubu, od oferty Stamirowskiego.