Mmityng Orlen Cup nie rozczarował. W Atlas Arenie padło wiele rekordów życiowych, a w swoich konkurencjach najlepsi okazali się Michał Haratyk i Ewa Swoboda.
Dla zdecydowanej większości zawodniczek (niestety z Kamilą Lićwinko włącznie) rywalizacja zakończyła się na wysokości 1,84 m. Halowa mistrzyni świata z Sopotu po nieudanej próbie na 1,88 m postanowiła atakować wysokość 1,91 m. Obie jej próby okazały się jednak nieudane i po drugim skoku zła na siebie schowała twarz w dłoniach.
– Byłam przekonana, że jestem w stanie skoczyć wyżej niż 1,88 m, dlatego zdecydowałam się podnieść poprzeczkę. Ostatni rok mnie nie oszczędza, ale cały czas walczę – powiedziała dziennikarzom.
Rywalizację zdominowała Włoszka, Alessia Trost, która zrzuciła poprzeczkę dopiero na wysokości 1,94, osiągając swój najlepszy wynik w sezonie.
Rywalizacja tyczkarzy zapowiadał się wyjątkowo interesująco: naprzeciw Piotra Liska i Pawła Wojciechowskiego stanęli bowiem mistrz olimpijski, Thiago Braz i mistrz świata, Sam Kendricks. Konkurs nie zawiódł oczekiwań, choć biało-czerwoni odegrali w nim niestety jedynie drugoplanowe role.
Największą niespodzianką było bardzo wczesne odpadnięcie z rywalizacji Pawła Wojciechowskiego. Mistrz świata z Daegu zakończył rywalizację już na wysokości 5,40 m, przez co zajął przedostatnie miejsce.
Wojciechowski przegrał nie tylko z zawodnikami uznawanymi za największe gwiazdy mityngu, ale także z utalentowanym 16-letnim Matwiejem Wołkowem, który kilka miesięcy temu zamienił barwy rosyjskie na białoruskie. Syn Konstantina, wicemistrza olimpijskiego z Moskwy (przegrał tam z Władysławem Kozakiewiczem), był prawdziwą rewelacją konkursu. Skokiem na 5,60 m ustanowił halowy rekord świata U-18!
Stosunkowo szybko z rywalizacji odpadli także Robert Sobera (5,60 m) i Piotr Lisek (5,72 m), przez co walkę o medale rozstrzygnęli między sobą zawodnicy zagraniczni: Braz, Kendricks oraz Filipińczyk Ernest-John Obiena.
Jako pierwszy z rywalizacji odpadł Braz, Obiena pobił własny rekord Filipin (od wtorku to 5,86 m). Z rezultatem 5,86 m zwyciężył Sam Kendricks, który trzykrotnie atakował nawet wynik 6,02 m, o zaledwie centymetr słabszy od najlepszego w tym roku rezultatu Armanda Duplantisa.
Dość niespodziewanie Krzysztof Kiljan zostawił w pokonanym polu polskich gwiazdorów mityngu, Damiana Czykiera i Artura Nogę. 22-latek pochodzący z Warszawy uplasował się tuż za plecami bezkonkurencyjnych Amerykanów: Jareda Eatona i Aarona Malletta, osiągając wynik 7,73 s. Bardziej utytułowani koledzy Kiljana wbiegli na metę tuż za nim, przegrywając o setne części sekundy.
Christina Clemons zdeklasowała konkurencję. Halowa wicemistrzyni świata z Birmingham osiągnęła czas 7,91 s. Dobiegła na metę o osiem setnych wolniej niż tydzień w temu w Berlinie, gdzie ustanowiła najlepszy w tym roku wynik na światowych listach.
Tuż za plecami faworyzowanej Amerykanki dobiegła Karolina Kołeczek. 28-letnej Polce zabrakło zaledwie dwóch setnych do złamania granicy ośmiu sekund, dzięki czemu osiągnęła najlepszy wynik w karierze. Skład podium uzupełniła Słowaczka, Stanislava Skvarkova.
Już od kwalifikacji jasne wydawało się, że niespodzianki nie będzie: faworytka rywalizacji, Ewa Swoboda osiągnęła zdecydowanie najlepszy czas półfinałów. Halowa mistrzyni Europy z Glasgow potwierdziła swoją wysoką dyspozycję także w finale. Dobiegła w nim do mety w 7,22 s., wyprzedzając drugą Dezereę Bryant o sześć setnych. Druga najlepsza Polka, Kataryna Sokólska wbiegła na metę jako czwarta.
Po kwalifikacjach wydawało się, że Polakom będzie niezwykle trudno nawiązać walkę o podium ze świetnie dysponowanymi Rodgersem z USA, Jacobsem z Włoch i Mudiyanselage ze Sri Lanki.
W finale świetnie zaprezentował się jednak Dominik Kopeć, który dzięki rezultatowi 6,66 s. osiągnął rekord życiowy i rzutem na taśmę wyprzedził azjatyckiego sprintera. W finałowym biegu aż pięciu biegaczy osiągnęło najlepszy rezultat w karierze. Oprócz Kopcia byli to Jacobs (6,53 s.), Słowikowski (6,66 s.), Łupiński (6,70 s.) oraz Brzeziński (6,71 s.).
W konkursie kulomiotów prawdziwy popis siły dał Michał Haratyk. Mistrz Europy z Berlina już w pierwszym rzucie osiągnął wynik 21,09 m, który w całym konkursie był nieosiągalny dla wszystkich jego konkurentów. Poprawiał go jeszcze trzykrotnie. Ostatecznie skończyło się na wyniku 21,83 m – najlepszym rezultacie w karierze pochodzącego z Cieszyna lekkoatlety i wyniku o zaledwie 17 centymetrów słabszym od rekordu Polski należącego od trzech lat do Konrada Bukowieckiego. Na drugim miejscu z wynikiem o aż metr i 32 centymetry słabszym uplasował się Norweg, Marcus Thomsen. Bukowiecki musiał zadowolić się trzecim miejscem (20,32 m).