Przed rewanżowym meczem PGE Skra Bełchatów była w bardzo trudnej sytuacji, bo żeby awansować, nie mogła stracić więcej niż dwóch setów w meczu z Zenitem Kazań. Nie dała rady.
Reklama
Losy awansu do półfinału Ligi Mistrzów rozstrzygnęły się tydzień temu w Bełchatowie. PGE Skra przegrała 1:3, ale o sukcesie Zenita zdecydowały szczegóły. W rewanżu musiała wygrać 3:0 lub 3:1 i liczyć na sukces w dodatkowym secie.
Drużyna z Bełchatowa zaczęła mecz świetnie. Pierwszą partię rozegrała niemal perfekcyjnie. Zrobiła w niej tylko dwa błędy, a w ataku bardzo dobrze spisywał się Milad Ebadipour, przewaga punktowa wzrosła po serwach Mateusza Bieńka. Ważne było jednak utrzymanie wysokiego poziomu, a to w tym sezonie nie jest silną stroną PGE Skry.
Zenit to jednak bardzo silny przeciwnik, mający w składzie gwiazdy, z których najbardziej błyszczał Bartosz Bednorz. Gospodarze grali coraz lepiej, a poziom bełchatowian spadał. Bezproduktywny był Taylor Sander, rozgrywający najsłabszy mecz w tym roku, a Ebadipour słabł z akcji na akcję.
Reklama
Zenit dominował i bez większych problemów wygrał drugiego i trzeciego seta, zapewniając sobie awans do półfinału Ligi Mistrzów. Czeka tam na niego ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. A PGE Skrze pozostało dogranie meczu, który był już jak sparing. Obaj trenerzy zdecydowali się wpuścić na boisko zmienników. Bełchatowianie wyrównali wynik, jednak w tie-breaku byli już gorsi. Co ciekawe, przegrali w Kazaniu dopiero po raz pierwszy.
PGE Skrze pozostała więc tylko PlusLiga, bo odpadli już z Ligi Mistrzów i Pucharu Polski.