Widzew nie rozegrał wielkiego meczu ze Śląskiem Wrocław, ale trudno mieć pretensje zważywszy na zmęczenie, kontuzje i inne okoliczności.
Niestety seria zwycięskich meczów w lidze skończyła się na dwóch po wygranych z ŁKS-em i Górnikiem Zabrze. 6 punktów może być na wagę złota, ale oczywiście potrzebne są kolejne, by nie martwić się o spadek.
Niestety ze Śląskiem Wrocław Widzew przegrał. To rywale przerwali swoją serię – wcześniej w tym roku jeszcze nie wygrali, a nawet nie strzelili gola. – Cieszymy się bardzo z tego, że wygraliśmy. Jest to pierwsze zwycięstwo ligowe w tym roku. Uważam, że było intensywnie, było kilka dobrych okazji na strzelenie gola, finalnie strzeliliśmy dwa, straciliśmy jednego i szykujemy się już do następnego meczu – mówił po meczu trener Jacek Magiera.
CZYTAJ TEŻ: Widzew znów oszukany. Był spalony!
Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy zwycięstwo Śląska było zasłużone. Odłóżmy na bok kontrowersje i skupmy się tylko na kwestiach czysto piłkarskich. Widzew na pewno nie rozegrał bardzo dobrego meczu, nie zbliżył się poziomem do swojego występu przeciwko Górnikowi, ale też nie było bardzo słabo.
Ale chyba nic dziwnego, że nie był to wielki występ, zważywszy na to, że w środę, czyli zaledwie trzy dni wcześniej, rozegrał wycieńczający mecz z Wisłą Kraków (aż 140 minut!). Trzeba też dodać, że drużyna Daniela Myśliwca była bardzo osłabiona. W obronie zabrakło Pawła Zielińskiego i Juana Ibizy, a w pomocy Frana Alvareza. Inne zmiany też były, w dużej mierze zapewne właśnie przez przemęczenie. Na ławce zostali Fabio Nunes i Arkadiusz Klimek, a przecież to piłkarze, którzy ostatnio mieli liczby, czyli asysty i gole.
– Patrząc przez pryzmat przygotowania, to jestem pod wrażeniem, jak konsekwentni byliśmy w pierwszej połowie, dzięki czemu nie dopuściliśmy rywala do sytuacji bramkowych. Sami mieliśmy trzy naprawdę dobre momenty, co jest niezłym wynikiem, jak na tak grającego przeciwnika. Futbol to jednak właśnie momenty, a jeśli ich nie wykorzystamy, to może stać się coś niespodziewanego. Nic nie zwiastowało, że możemy stracić bramkę i nad tym ubolewam, ale taka jest piłka – to z kolei ocena Daniela Myśliwca.
– Daliśmy z siebie wszystko i uważam, że nie było widać na boisku tej różnicy punktowej, jaka jest w tabeli. Musimy się otrząsnąć, trochę odpocząć – mówił z kolei Rafał Gikiewicz. Przypomnijmy, że Śląsk to lider ligi.
CZYTAJ TEŻ: Jak spisali się piłkarze Widzewa? Oceny za występ przeciwko Śląskowi
A to już Serafin Szota. – Ta pierwsza połowa na pewno na naszą stronę, to my kreowaliśmy sytuacje. Mieliśmy tę piłkę przy nodze, no ale niestety nie udało się strzelić bramki. W drugiej połowie – sami wiemy jak to wyglądało, VAR ostatnio nie jest po naszej stronie i to znowu my jesteśmy tą drużyną, która traci bramkę po decyzji VAR i w związku z tym musieliśmy gonić ten wynik – mówił i dodał: – Wiedzieliśmy jaki jest styl Śląska, że jest defensywny i te kontrataki na pewno będą ciężkie do upilnowania. My goniliśmy wynik, a zawodnicy rywala starali się strzelić drugą bramkę i niestety im się udało.
Widzew miał za mało do zaoferowania w ofensywie, chociaż okazje miał. To m.in. szanse Jordiego Sancheza i Imada Rondicia. Była możliwość (nawet mimo bramki ze spalonego dla Śląska) zremisować ten mecz. Przy okazji trzeba zauważyć, że nareszcie prawidłowego gola zdobył Rondić. Bośniak jest w formie, robi różnicę, gdy wchodzi na boisko.
Co jeszcze zawiodło? Na pewno ofensywni piłkarze, którzy dostali szansę gry. O ile Lirim Kastrati i Noah Diliberto dali radę, o tyle Dawid Tkacz i Ernest Terpiłowski zawiedli. A przecież oni mieli siły. W przypadku tego drugiego, już chyba coraz mniej osób ma nadzieję, że jeszcze przyda się drużynie. W przypadku Tkacza, to już zaczyna martwić, bo nastolatek nie może narzekać, że nie dostaje szans. Dostaje je, a trudno zapamiętać jakieś dobre zagranie piłkarza, z którym wiązano naprawdę spore nadzieje.
Sytuacja Widzewa w tabeli nie jest bardzo zła. Sporo drużyn wciąż jest zagrożona spadkiem. Ale trzeba znów punktować.
– Oczywiście, nie jesteśmy zadowoleni z wyników, bo mamy sześć punktów na dwanaście możliwych. To, na co chcę zwrócić uwagę, to praca moich piłkarzy, która napawa mnie dużym optymizmem. Mam nadzieję, że zawodnicy będą to dalej robić z taką samą energią. Muszę doprowadzić do tego, żebyśmy w kluczowych momentach byli w stanie przechylać szalę na swoją korzyść. A poprawimy to dzięki konsekwencji. Wierzę w pracę, która da nam progres. Teraz on musi być jeszcze bardziej widoczny w tabeli – mówił na konferencji Myśliwiec.
Teraz trochę odpoczynku i ruszą przygotowania do meczu z Legią Warszawa w przyszłą niedzielę. Na pewno piłkarze odpoczną, odzyskają świeżość, na pewno poszerzy się kadra. Legia jest do ogrania, pod warunkiem, że widzewiacy zagrają lepiej, niż przeciwko Wiśle i Śląskowi i oczywiście pod warunkiem, że tym razem nie przeszkodzą sędziowie.