ŁKS pokonał 1:0 GKS Katowice w pierwszym w tym okresie przygotowawczym sparingu rozgrywanym na własnych obiektach. Lepiej od podstawowych piłkarzy zaprezentowali się rezerwowi, którzy pojawili się na boisku po przerwie.
ŁKS rozpoczął w składzie zbliżonym do najbardziej optymalnego. Na boisku pojawili się dwaj gracze pozyskani w czasie trwającego okienka transferowego – w środku boiska u boku Władysława Ochronczuka ustawieni byli Engjëll Hoti i Dani Ramírez. Pierwsza część spotkania przebiegała w spokojnym tempie. Ełkaesiacy potrafili przejąć piłkę, utrzymać ją i dość swobodnie rozgrywać, ale jednocześnie mieli problem z przyspieszeniem gry i ze stwarzaniem groźnych sytuacji strzeleckich. Bezzębni w ofensywie byli także goście, w efekcie czego oglądaliśmy dużo gry w środku boiska, w której trudno było jednoznacznie wskazać przeważającą stronę. W ŁKS-ie aktywny był Bartosz Szeliga, który chętnie ruszał wzdłuż linii bocznej i rozgrywał krótkie podania z Tutyškinasem, lecz jego próby były skutecznie zatrzymywane przez obrońców GKS-u. Tradycyjnie ważną rolę w akcjach ofensywnych ŁKS-u odgrywał też Pirulo. A jak poradzili sobie nowi piłkarze ŁKS-u? O tym przeczytasz TUTAJ.
Po przerwie Kazimierz Moskal wymienił niemal cały skład – z jedenastki, która rozpoczynała mecz na boisku pozostał jedynie Dawid Arndt. Rezerwowi grali z większą odwagą i świeżością – częściej zwiększali tempo gry czy decydowali się na indywidualne szarże. To zmiana jest tym bardziej warta docenienia, że GKS wciąż grał w silnym zestawieniu – trener Rafał Górak zmienił bowiem w przerwie tylko czterech graczy. W drugiej połowie ełkaesiacy nareszcie stworzyli kilka groźnych sytuacji podbramkowych. Jedna z nich przyniosła pożądany efekt już w pięć minut po wznowieniu gry, gdy piłka uderzona przez Piotra Głowackiego odbiła się od obrońcy GKS-u i wpadła do bramki. Ełkaesiacy mogli wygrać wyżej, lecz sędzia anulował zodbytą przez nich bramkę – piłkę po mocnym strzale Kelechukwu dotknął bowiem ustawiony na pozycji spalonej Tejan.
Oprócz urodzonego w Nigerii skrzydłowego, który był niezwykle aktywny na skrzydle, dobrze odnajdującego się w polu karnym Tejana i Głowackiego, który już w pierwszym meczu w biało-czerwono-białych barwach walnie przyczynił się do zdobycia bramki na wyróżnienie zasłużyli także chętnie włączający się w akcje ofensywne Grzegorz Glapka oraz Mieszko Lorenc, który wysłał kolejny sygnał, że powraca do wysokiej formy, którą prezentował zanim zerwanie więzadeł krzyżowych wykluczyło go z gry na kilka miesięcy.
Po łódzkich piłkarzach było widać jednak wyraźnie, że obciążenia na treningach prowadzonych przez Kazimierza Moskala wciąż są spore. Ełkaesiakom brakowało świeżości, a gra w ataku zwłaszcza w pierwszej połowie szła im jak po grudzie. Ich optymalna forma ma jednak przyjść za kilkanaście dni, przed meczem z Legią w Warszawie. Oby na inaugurację sezonu grali szybciej i z większą śmiałością niż w środowe popołudnie.
ŁKS – GKS Katowice 1:0
50. (samobójcza)
ŁKS (I połowa): Arndt – Dankowski, Monsalve, Marciniak, Tutyškinas – Ochronczuk, Hoti, Ramírez (29. Łabędzki) – Pirulo, Janczukowicz (29. Jurić), Szeliga.
ŁKS (II połowa): Kołba – Glapka, Louveau (testowany), Flis, Głowacki – Lorenc, Biel, Letniowski (73. Gonçalves) – Śliwa, Tejan (73. Balongo), Kelechukwu
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Repka, Jędrych, Komor, Rogala – Błąd, Figiel, Bród, Marzec – Bergier. Z ławki: Danek, Jaroszek, Baranowicz, Mateusz Mak, Rogala, Krawczyk.