Ile Widzew zarobił na karnetach, dlaczego biegły rewident alarmuje o sytuacji w ŁKS-ie i co czeka GKS Bełchatów? Sprawdziliśmy kluby na podstawie raportów z Krajowego Rejestru Sądowego.
Dokumentacja złożona przez ŁKS w KRS-ie pokazuje, ile zmieniło się w klubie w ostatnich miesiącach. Weźmy na warsztat rachunek zysków i strat, który pozwala na porównanie drugiego półrocza roku 2018 (ŁKS był wówczas beniaminkiem Fortuna 1 Ligi) i 2019 (pierwsze miesiące po awansie do PKO BP Ekstraklasy).
Zacznijmy od przychodów. Te w ciągu 12 miesięcy zwiększyły się z 1,924 mln do ponad 8 mln zł. Z czego wynika tak spektakularny wzrost? Przede wszystkim ze zwiększenia się wpływów z praw telewizyjnych. Kontrakt wynegocjowany przez kluby I ligi z Polsatem odbiega od warunków oferowanych zespołom Ekstraklasy przez CANAL+ i TVP. Jesienią 2018 roku ŁKS zarobił na transmisjach meczów 360 tys. zł, a 12 miesięcy później prawie 5,5 mln.
Prawa telewizyjne to oczywiście nie wszystko. Ponad dwukrotnie wzrosły także wpływy ze sprzedaży biletów (497 tys. w 2018 r., i 1,129 mln zł w 2019 r.), wykorzystania obiektów poza dniami meczowymi (z 136 tys. do 287 tys. zł) oraz pochodzące od sponsora głównego (194 tys. do 479 tys. zł).
Awans do elity przyniósł ze sobą nie tylko wzrost kosztów, ale i większe wydatki. W debiutanckim pierwszoligowym sezonie w kadrze ŁKS-u było jeszcze wielu piłkarzy pamiętających grę w III lidze, tymczasem w Ekstraklasie pojawili się zawodnicy z większym doświadczeniem, nazwiskami, ale i oczekiwaniami finansowymi. Znalazło to odzwierciedlenie w poziomie wynagrodzeń, które wzrosły ponad trzykrotnie – z 1,126 do 3,796 mln zł. Co ciekawe, jeszcze większy procentowy wzrost zanotowano w kategorii wynagrodzeń dla klubowej administracji. Jesienią 2018 roku na wypłaty dla pracowników klubu wydano zaledwie 218 tys., a 12 miesięcy później – już 1,352 mln zł, a zatem ponad sześciokrotnie więcej.
ŁKS nie mógł wyrównać zwiększonych kosztów miejskimi subwencjami, które pomimo awansu do wyższej klasy rozgrywkowej pozostały na niemal niezmienionym poziomie (1,128 mln zł w 2018 r. i 1,236 mln w 2019 r.). Pomimo tego jednak, po doliczeniu wszystkich wpływów spółka osiągnęła dodatni wynik finansowy. W trakcie pierwszego półrocza spędzonego w Ekstraklasie ŁKS osiągnął zysk netto 1,283 mln zł.
Zdecydowanie mniej optymistyczny jest obraz finansów spółki, który wyłania się z najnowszego sprawozdania finansowego. Obejmuje ono okres od 25 kwietnia 2019 roku do 30 czerwca 2020 roku, a zatem cały sezon spędzony przez ŁKS w najwyższej klasie rozgrywkowej. W dokumencie wskazano, że klub zanotował w tym okresie stratę netto wynoszącą prawie 779 tys. zł.
Jeszcze bardziej niepokojąco brzmią fragmenty sprawozdania biegłego rewidenta wydanego na podstawie tego dokumentu. Możemy przeczytać w nim m.in.:
Zwracamy uwagę na zagrożenie kontynuacji działalności ujawnione przez Spółkę we wprowadzeniu do sprawozdania finansowego […]. Spółka wykazuje ujemny kapitał własny w wysokości 2 707 tys. złotych, tym samym na dzień 30 czerwca 2020 roku wykazana w bilansie strata przekracza sumę kapitałów zapasowego i rezerwowych oraz jedną trzecią kapitału zakładowego. Zgodnie z art. 397 KSH […] Zarząd ma obowiązek niezwłocznie zwołać walne zgromadzenie w celu podjęcia uchwały dotyczącej dalszego istnienia Spółki.
Poprosiliśmy klub z al. Unii o komentarz do tej sytuacji. Oto on: „Kibice ŁKS-u nie mają żadnych powodów do niepokoju. Wspomniana poniżej sytuacja wynika między innymi z faktu, że kapitał zakładowy spółki był do tej pory stosunkowo niski. Na ostatnim walnym sprawozdawczym zgromadzeniu akcjonariusze Ł.K.S. Łódź S.A. podjęli już stosowne uchwały zapewniające o braku zagrożenia istnienia spółki. Co więcej, w miesiącu lutym na kolejnym walnym zgromadzeniu będzie podnoszony kapitał spółki. Należy także podkreślić, że wszelkie zobowiązania kredytowe Ł.K.S. Łódź S.A. ma tylko w stosunku do swoich akcjonariuszy i nie są to na ten moment zobowiązania wymagalne (ze względu na minimum pięcioletni termin wymagalności zaciągniętej pożyczki)”.
A jaka była sytuacja Widzewa w analogicznym okresie? Najciekawszych i najpełniejszych danych dostarcza nam sprawozdanie zarządu za rok 2019 (Widzew publikuje raporty za rok kalendarzowy). Dowiadujemy się dzięki niemu m.in., że przychody klubu wyniosły w tym okresie 17,465 mln zł, a to oznacza, że przychody drugoligowego wówczas Widzewa były porównywalne do tych, które miał grający w Ekstraklasie ŁKS. Przypomnijmy: w drugim półroczu 2019 roku było to dokładnie 8,604 mln zł.
Dzięki sprawozdaniu zarządu Widzewa możemy prześledzić nie tylko wielkość przychodów klubu, ale także ich strukturę. Najważniejszą kategorią były wpływy z karnetów. Dzięki sprzedaży stałych wejściówek, w której widzewscy kibice biją kolejne (własne) rekordy Polski klub z al. Piłsudskiego wzbogacił się aż o 3,808 mln zł. Wpływy z karnetów stanowiły niemal 22 proc. całej sumy przychodów klubu w tym okresie i były ponad pięciokrotnie większe niż te uzyskane przez rywala zza miedzy (dysponującego jednak znacznie mniejszym stadionem).
Ważnym źródłem przychodów Widzewa były również umowy sponsorskie. Dzięki nim udało się zgromadzić ponad 3 mln zł. Znaczące sumy zebrano także m.in. dzięki sprzedaży biletów (1, 814 mln zł – w tej kwocie zawierają się także zyski z biletów na mecze Pucharu Polski), działalności sklepu oraz darowizn i dotacji. Zsumowane przychody z tych trzech źródeł to niemal 5 mln zł.
Co ciekawe, roczne przychody drugoligowego Widzewa z tytułu transmisji telewizyjnych w 2019 roku były o 281 000 złotych większe niż półroczne przychody pierwszoligowego ŁKS-u w 2018 r. (621 tys. wobec 360 tys.). Porównanie wpływów obu łódzkich klubów pokazuje także, jak wiele traci ŁKS na tym, że nie stworzył do tej pory sklepu działającego na skalę podobną, jak jego odpowiednik z drugiej strony miasta. Widzewowi w całym 2019 roku działalność sklepu przyniosła ponad półtora miliona złotych przychodów, podczas gdy w kategorii „sprzedaż towarów” w rachunku zysków i strat ŁKS-u za drugie półrocze roku 2019 widnieje kwota 88 tys. zł.
Widzew osiągnął spore przychody, ale koszty ma też bardzo duże. Zdecydowanie największym obciążeniem były wydatki związane z funkcjonowaniem pierwszej drużyny, która występowała wówczas w II lidze. Wyniosły one aż 5,535 mln zł (dla porównania: zsumowane półroczne wynagrodzenia ekstraklasowych piłkarzy ŁKS-u wynosiły 3,796 mln zł, ). Dużo wydano także na organizację imprez masowych (2,322 mln zł).
W sprawozdaniu wskazano, że jednym z głównych problemów wewnętrznych Widzewa była niedochodowość działalności statutowej, a także uzależnienie przychodów z dnia meczowego od wyników zespołu. Pomimo wysokich kosztów, a także wymienionych problemów Widzewowi udało się jednak zamknąć 2019 rok z niewielkim zyskiem – 61 tys. zł.
W omawianym raporcie, pod którym widnieje data 24 marca 2020 roku podkreślano „bardzo dobrą kondycję finansową spółki, o czym świadczy wysoki stan środków pieniężnych, które zdecydowanie (prawie trzykrotnie) przekraczają poziom zobowiązań krótkoterminowych”, zapewniając także, że „sytuacja finansowa jest stabilna i nie przewiduje się zagrożeń kontynuacji działalności. Spółka płaci w terminie zobowiązania wobec budżetu miasta, Zakładu Ubezpieczeń Społecznych oraz zobowiązania podatkowe”.
Co zmieniło się od tego czasu? W niedawnym oświadczeniu Widzewa czytamy, że „płynność finansowa spółki będzie stabilna, pod warunkiem wprowadzenia przez klub oszczędności i odpowiedzialnej polityki finansowej”. Piotr Szor, pełniący obecnie obowiązki prezesa, przyznał w niedawnej rozmowie z “Łódzkim Sportem”, że sytuacja finansowa klubu nie jest tak dobra, jak może wynikać z wypowiedzi Martyny Pajączek. – Oszczędności są bezwzględnie potrzebne. Będziemy optymalizować wydatki we wszystkich działach struktury klubowej – powiedział (więcej TUTAJ).
O ile przy al. Unii są spokojni, a przy al. Piłsudskiego mówią o o konieczności zachowania dyscypliny finansowej, o tyle w Bełchatowie od dłuższego czasu toczy się walka o to, aby klub mógł dalej funkcjonować.
W połowie grudnia powołano nową radę nadzorczą, a 20 stycznia poinformowano, że konkurs na prezesa wygrał 45-letni Wojciech Zając, były szef Resovii Rzeszów i wiceprezes stowarzyszenia Druga Liga Piłkarska. Nowe władze będą musiały zmierzyć się ze sporym wyzwaniem – sytuacja finansowa GKS-u jest zła. Klub zalega z wypłatami dla piłkarzy i trenerów, bełchatowska drużyna zajmuje jedno z ostatnich miejsc w tabeli, a zimą opuścili ją ważni zawodnicy – m.in. Przemysław Zdybowicz, Seweryn Michalski czy Jakub Witek.
Informacje dostępne w KRS-ie dostarczają konkretnych liczb potwierdzających skalę kryzysu trwającego w bełchatowskim klubie już od dłuższego czasu. I tak dzięki sprawozdaniu finansowemu za rok 2019 dowiadujemy się, że strata netto klubu wyniosła dokładnie 261,011 tys. zł. Rok wcześniej była jeszcze większa, osiągając niemal milion złotych.
Biegły rewident napisał w sprawozdaniu datowanym na 20 maja 2020 roku, że:
Ujemne kapitały własne wraz z brakiem rentowności oraz bardzo niską płynnością wskazują na bardzo duże problemy finansowe spółki. Powyższe potwierdzają również modele dyskryminacyjne jednoznacznie wskazujące na ryzyko upadłości. […] powyższe warunki […] świadczą o istnieniu istotnej niepewności, która może powodować poważne wątpliwości, co do zdolności Spółki do kontynuacji działalności.
W GKS-ie wierzą, uda się wyprowadzić klub na prostą. – Właściciel i zmienione w połowie grudnia ubiegłego roku władze Spółki GKS Bełchatów czynią starania, aby przywrócić stabilność klubu oraz jego wiarygodność wobec kibiców, zawodników i trenerów, jak również sponsorów, partnerów i wierzycieli. […] Zgodnie ze złożoną w grudniu przez klub obietnicą rozpoczęła się spłata części zadłużenia wobec zawodników i sztabu szkoleniowego pierwszej drużyny oraz trenerów grup młodzieżowych. […] W celu poprawy sytuacji finansowej Spółki trwają zaawansowane rozmowy z potencjalnymi sponsorami oraz inwestorami. […] Determinacja właściciela i władz spółki daje nadzieję, że już w lutym będzie można ogłosić pierwsze efekty rozmów – informował bełchatowski klub w niedawnym oświadczeniu.
Gotowość do pracy i wiarę w sukces w walce o przyszłość bełchatowskiego klubu podkreśla także Zając. – Duże wyzwanie przede mną, ale wierzę, że wspólnie uratujemy ten klub – w dniu podpisania umowy zadeklarował na Twitterze nowy prezes GKS-u. Czy ta misja się powiedzie? Będzie bardzo trudno…