Temat konfliktu na linii Widzew – UMŁ wraca jak bumerang. Jak informowaliśmy na łamach „Łódzkiego Sportu”, wojewoda łódzki nie jest usatysfakcjonowany wyjaśnieniami komendanta po interwencji Straży Miejskiej w Łodzi podczas meczu Widzew – Legia i zgłosił tę sprawę do prokuratury.
W związku z tymi doniesieniami gościem Macieja Wenerskiego w programie „Sport po łódzku” był Mateusz Dróżdż. Prezes Widzewa został poproszony jeszcze raz o odniesienie się do zdarzeń, jakie miały miejsce przed oraz w trakcie meczu z Legią.
– Ja nie prosiłem o obecność tych służb na stadioni, podobnie, jak drugi członek zarządu. Nie potrafię więc racjonalnie tego skomentować – powiedział Dróżdż.
Prezes Widzewa zdradził, że w dniu meczu z Legią odbył rozmowę z komendantem Straży Miejskiej w Łodzi, która nie należała do przyjemnych.
– Rozmawialiśmy może z 10-15 minut i dano mi do zrozumienia, że nie jesteśmy u siebie, a obiekt o nazwie „Stadion Widzewa” tylko z nazwy jest nasz – skomentował.
CZYTAJ TAKŻE >>> Jak Widzew pożegna się z kibicami? [ZAPOWIEDŹ KOLEJKI]
Warto wspomnieć, że już od jakiegoś czasu Widzew Łódź rozgląda się za przestrzenią biurową, do której mógłby się przeprowadzić, rezygnując z gabinetów znajdujących się na stadionie przy al. Piłsudskiego.
Powodów, dla którego w Widzewie coraz poważniej zastanawiają się nad zmianą lokalizacji, jest kilka. Chodzi m.in. o coraz wyższe koszty najmu oraz o ilość miejsca. W ostatnim czasie klub zatrudnił nowe osoby, co sprawia, że wzrosły wymagania dotyczące przestrzeni dla pracowników Widzewa. W obecnej sytuacji w klubie rozważają przejście w hybrydowy tryb pracy, chociaż sam prezes nie jest zwolennikiem takiego rozwiązania.
– Gdybym miał pewność, że się utrzymamy, to myślę, że już dzisiaj byśmy podpisali umowę na nowe miejsca poza stadionem – powiedział Mateusz Dróżdż. – To nie są groźby. Po prostu prowadzimy merytoryczne rozmowy, negocjacje, w przedmiocie opuszczenia stadionu – dodał.
CZYTAJ TAKŻE >>> WYWIAD ŁS. Prezes Widzewa: „Chcemy w klubie normalności i wcześniej czy później do niej doprowadzimy”
Przypomnijmy, że na początku października Mateusz Dróżdż poinformował o krokach prawnych, jakie zostały poczynione w związku z publikacją filmiku, w którym oczerniono prezesa Widzewa. Łącznie w jego imieniu zostały złożone trzy pozwy w związku z nagraniem z monitoringu ze stadionu, które zostało zmontowane, a następnie upublicznione przez MAKiS, spółkę, która zajmuje się zarządzaniem obiektem. Pisaliśmy o nim na łamach „Łódzkiego Sportu” tutaj, tutaj i tutaj.
– Chciałbym, by sąd pokazał w jaki sposób ten film powstał, w jaki sposób osoby z Miasta były zaangażowane w powstanie tego filmu, dlaczego on powstał i dlaczego osoby wysoko postawione wyrażały na to zgodę. Niech ludzie się tego dowiedzą – powiedział Dróżdż.
Jak widać, tematów, które mają wpływ na relacje pomiędzy magistratem i klubem jest naprawdę sporo i z kolejnymi miesiącami tylko ich przybywa. Nie zanosi się na to, by w najbliższej przyszłości udało się zakopać kość niezgody, co na pewno wyszłoby na dobre i Widzewowi, i Miastu.
CZYTAJ TAKŻE >>> Zarząd Widzewa wydał oświadczenie na temat stanu relacji z władzami Miasta Łodzi