Zaczęły się mistrzostwa świata. Dziwne, bo po raz pierwszy w historii rozgrywane w środku sezonu, splamione łamaniem praw człowieka i aferami korupcyjnymi. Niektórzy zawodnicy otwarcie protestują przeciwko postępowaniu Katarczyków, inni zwracają uwagę, że na protesty czas był wcześniej, a teraz należy skupić się na przeżywaniu futbolowych emocji. Osąd tego, jak odbierać katarski mundial pozostawiamy czytelnikom. W pierwszym meczu, w którym Katar grał z Ekwadorem błysnął piłkarz, którego w wakacje podziwialiśmy na stadionie Króla.
Czytaj także: Ile warci są piłkarze ŁKS-u?
Enner Valencia, bo o nim mowa strzelił dwie bramki, które dały Ekwadorczykom zwycięstwo w pierwszym meczu mistrzostw świata. Napastnik miałby hat-tricka, ale nie uznano jego pierwszego trafienia. Chociaż wydawało się, że sytuacja jest kontrowersyjna, to na Twitterze wątpliwości rozwiał Michał Listkiewicz, były sędzia międzynarodowy i prezes PZPN.
Nie mogło a jednak był i to ewidentny. Zawodnik Ekwadoru głową odbił piłkę do partnera na spalonym a bliżej bramki był tylko 1 zawodnik Kataru a musi być dwóch zgodnie z przepisami
— Michał Listkiewicz (@MichaListkiewi2) November 20, 2022
Valencię, nie tak dawno temu mogliśmy podziwiać na stadionie Króla. Napastnik przyjechał wraz z Fenerbahce rozegrać mecz eliminacji do Ligi Mistrzów. Rywalem Tureckiej drużyny było Dynamo Kijów, które play-offy do najważniejszego europejskiego pucharu rozgrywało na nowym obiekcie ełkaesiaków. Chociaż Ekwadorczyk błysnął kilka razy świetnym zmysłem strzeleckim, to na posterunku stał Heorhij Buszczan, bramkarz kijowian i mecz skończył się bezbramkowym remisem.
Czytaj także: To była prawdziwa krakowska piłka.
Chociaż Valencia nie strzelił w Łodzi, rozgrywa niesamowity sezon. W 12 meczach tureckiej ekstraklasy zdobył 13 goli i cztery razy asystował. Co ciekawe, ostatnie pięć goli reprezentacji Ekwadoru na mistrzostwach świata jest autorstwa Valencii. Niesamowity rekord, który trudno będzie pobić.