Piłkarze Wojciecha Stawowego po raz pierwszy w tym sezonie zeszli pokonani z pierwszoligowego boiska. Pogromcami biało-czerwono-białych okazali się piłkarze Radomiaka, którzy skutecznie zneutralizowali ich ofensywne atuty. To, czy ełkaesiacy utrzymają się na fotelu lidera Fortuna 1 Ligi zależeć będzie od wyniku piątkowego meczu Termalica-Widzew.
Żółta kartka dla Adriana Klimczaka, kilka strat i nieudanych prób wyprowadzenia ataku, blokowane strzały, groźna szarża Leandro – pierwsze minuty środowego spotkania były dla ŁKS-u dość trudne, a ekipa Wojciecha Stawowego powoli wchodziła w to spotkanie.
Wraz z upływem czasu ŁKS był coraz pewniejszy i coraz dłużej utrzymywał się przy piłce. Ełkaesiacy wciąż mieli jednak problemy ze stworzeniem sobie pod bramką Mateusza Kochalskiego klarownych okazji do strzelenia gola. Najgroźniejszą sytuację miał w 35. minucie Adrian Klimczak, który po efektownym rajdzie lewą flanką uderzył mocno z ostrego kąta. Piłka trafiła jednak w spojenie słupka z poprzeczką.
Po przerwie sytuacja łodzian nie uległa niestety poprawie. Piłkarze Wojciecha Stawowego wciąż nie mogli odnaleźć właściwego rytmu gry i nie potrafili poważnie zagrozić bramce rywala. ŁKS miał przewagę w posiadaniu piłki, lecz niewiele z tego wynikało.
Wszystko zapowiadało, że środowe starcie będzie klasycznym meczem „do pierwszej bramki” i tak w istocie się stało – wydarzenia kluczowe dla losów spotkania miały miejsce między 82. a 86. minutą.
Najpierw piłkę meczową miał ŁKS – Łukasz Sekulski znalazł się w sytuacji sam na sam z Mateuszem Kochalskim, ale nie był w stanie zamienić jej na gola. Trzy minuty później sędzia podyktował jedenastkę dla gospodarzy, odgwizdując faul Maksymilian Rozwandowicza na Damianie Gąsce. Do piłki podszedł Leandro, który z zimną krwią pokonał Arkadiusza Malarza i zapewnił swojej drużynie trzy punkty.
Fot. ŁKS Łódź / Cyfrasport