Widzew wygrał trzeci kolejny mecz. Przyszło mu to jednak bardzo ciężko, najciężej w tym sezonie.
W składzie Widzewa zaszła jedna zmiana, spowodowana kontuzją Michała Grudniewskiego. Zastąpił go Tomasz Dejewski, sprowadzony z Lecha Poznań. Nie zmieniło to jedna gry zespołu, polegającej na utrzymywaniu się przy piłce i atakowaniu przeciwników głęboko na ich połowie. Pierwszą okazję miał jednak po kontrze: Paweł Zieliński zagrał piłkę za obrońców, Paweł Tomczyk minął Mavroudisa Bugaidisa, jednak z ostrego kąta nie trafił nie trafił w bramkę.
Chwilę później padł gol. Widzew zdobył go po długiej akcji, do jakich przyzwyczaja w tym sezonie. Najpierw łodzianie znakomicie wyszli spod pressingu rywali w swoim polu karnym, przesunęli się pod bramkę gości. Tam Marek Hanousek prostopadle podał w pole karne, a Bugaidis uprzedził Mateusza Michalskiego i wpakował piłkę do siatki.
Po objęciu prowadzenia widzewiacy zwolnili tempo. Trudno się dziwić, bo mecz toczył się w 30-stopniowym upale. Oddali inicjatywę Chrobremu, który pokazywał, że nieprzypadkowo był współliderem z dwoma zwycięstwami. Goście mają drużynę doświadczoną i silną fizycznie. Szybko zorientowali się, że najłatwiej przedostać się pod bramkę swoją prawą stroną, gdzie Krystian Nowak i Radosław Gołębiowski byli w dużych opałach.
Jakub Wrąbel dwa razy musiał się wysilić. Najpierw źle odbił piłkę po dośrodkowaniu Mateusza Bochnaka, po czym wyciągnął się i z trudem obronił strzał Dennisa van der Heijdena. Wszystko to działo się w 28. minucie. Trzeba przyznać, że goście osiągnęli w tym czasie przewagę, a Widzew nie był w stanie skontrolować gry. Jego zawodnicy niecelnie podawali i szybko tracili piłkę. Obudzili się dopiero w końcówce pierwszej połowy, kiedy zademonstrowali swój znak firmowy: wymienili kilkanaście podań na połowie rywali, doszli do dobrej pozycji, lecz strzał Dominika Kuna był niecelny.
Tuż po przerwie powinno być 2:0, jednak Karol Danielak z kilku metrów nie trafił do pustej bramki. Znów było to efektem wymiany podań. Szkoda okazji, bo była doskonała i mogła uspokoić nerwy, których w zespole Widzewa nie brakowało. Przykładem była 53. minuta, kiedy pomylił się Dejewski, tracąc piłkę w środku boiska. Van der Heijden biegł sam w stronę Wrąbla, na szczęście pogubił się nie zdołał nawet oddać strzału.
Agresywna gra głogowian sprawiała piłkarzom Widzewa wiele kłopotów. Nie potrafili skontrolować gry, utrzymać się dłużej przy piłce. A akcje Chrobrego prawą stroną były bardzo groźne, a obrońcy byli w wielkich opałach. Trener Janusz Niedźwiedź szybko zareagował, wprowadzając na boisko Filipa Bechta i Abdula Aziza Tetteha, a następnie Juliusza Letniowskiego i Bartosza Guzdka.
Mecz zaczął przypominać grę w dwa ognie. Raz jedni, raz drudzy byli w polu karnym, nie potrafili jednak wykorzystać szans. W Widzewie doskonałą okazję miał Guzdek, jednak do dobiegł do podania Letniowskiego. Po przeciwnej stronie było groźniej, ale zawodnicy Chrobrego pudłowali. Goście byli bardziej zdeterminowani, a przez to lepsi. Zamknęli widzewiacy na ich połowie, nie potrafili jednak poważnie zagrozić Wrąblowi.
Dobrą zmianę dał Letniowski, aktywny, dokładnie podający. Nieliczne dobre akcje przechodziły się przez niego. Na szczęście nerwy kibiców zakończyli w doliczonym czasie uspokoili Dominik Kun (ładna kontra) i Guzdek, który pokonał Leszczyńskiego.
Widzew po trzech kolejkach ma na koncie komplet punktów, jedna mecz z Chrobrym pokazał, że liga będzie bardzo trudna.
Widzew Łódź – Chrobry Głogów 2:0 (1:0)
1:0 – Bugaidis, samobójcza (11.)
2:0 – Guzdek (90.+3)
Widzew: Wrąbel – Stępiński, Dejewski, Nowak – Zieliński, Hanousek (71. Letniowski), Kun, Gołębiowski (64. Becht) – Danielak (64. Tetteh), Tomczyk (71. Guzdek), Michalski (86. Tanżyna)
Chrobry: Leszczeński – Ilków-Gołąb, Praznovsky, Bougaidis, Ziemann – Bochnak (75. Mandrysz), Cywka, Kolenc, Dziąbek (69. Michalczyk) – Lebedyński, van der Heijden (69. Banasiak)