Jeden punkt zdobyty na stadionie w Głogowie, gdzie przegrywają prawie wszyscy, to z jednej strony dobry wynik. Ale z drugiej, szkoda, że Widzew nie zakończył ligi wygraną.
Tym razem bez Fabio Nunesa w składzie, ale za to z Krystianem Nowakiem i Juliuszem Letniowskim oraz z kapitanem Danielem Tanżyną. Podstawowy obrońca Widzewa w spotkaniu z Wisłą Kraków musiał zejść z boiska z powodu osłabienia organizmu po kłopotach żołądkowych, ale na szczęście doszedł do siebie i mógł pomóc drużynie w ostatnim meczu w tym roku.
W tym sezonie Chrobry tylko raz przegrał w Głogowie i do tego stracił tylko jednego gola, a Widzewowi nie idzie najlepiej na wyjazdach. Dlatego było wiadomo, że łodzian czeka trudna walka. W pierwszej połowie, to jednak oni przeważali. Zwłaszcza od 15 minuty, kiedy raz po raz byli w polu karnym gospodarzy. Były też strzały na bramkę, ale niestety zbyt słabe, by zaskoczyć bramkarza. Próbował dwa razy Bartosz Guzdek, ale oba uderzenia obronił Rafał Leszczyński. Zwłaszcza obrona strzału napastnika Widzewa w 35. minucie była znakomita. Nie były to jedyne okazje gości, bo próbowali jeszcze Karol Danielak i Daniel Villanueuva, a po dośrodkowaniu Pawła Zielińskiego do piłki nie zdołali dojść Guzdek i Dominik Kun. Ale też było bardzo groźnie.
Widzew przez całą pierwszą połowę miał optyczną przewagę, chociaż trzeba napisać, że nie był to porywający mecz i nie był to najlepszy występ Widzewa. Brakowało trochę przyśpieszenia akcji i strzałów z dystansu. Dobrze w środku pola spisywał się Letniowski, ale widać było, że nie jest jeszcze w takiej formie, jak przed kontuzją. Podobać mogły się zwłaszcza długie i celne podania piłkarza z numerem 10. Brakowało za to jego odważniejszych ataków.
Martwił też fakt, że gospodarze zbyt łatwo i bardzo prostymi środkami przedostawali się pod bramkę Widzewa, m.in. z lewej strony łodzian. Najlepszą okazję Chrobry miał w 34. minucie, kiedy po wrzuceniu piłki pod bramkę przez Michała Ilków-Gołębia nie doszedł Dominik Piła. Zabrakło centymetrów, by Jakub Wrąbel musiał wyciągać piłkę z bramki. Groźny był też strzał Mateusza Machaja w końcówce pierwszej połowy. Na szczęście jednak niecelny.
Niecelne i niechlujne były też niestety podania widzewiaków po przerwie. Ofensywę rozruszał trochę Przemysław Kita, który wyszedł na drugą połowę, ale to było wiele za mało, by zaskoczyć rywali. Łodzianie wciąż mieli przewagę, ale akcje kończyły się zbyt szybko, właśnie przez złe podania, albo właśnie niechlujne zachowanie na boisku z czego rodziły się straty piłki. Jak na lekarstwo było też okazji pod obiema bramkami. Niby widzewiacy próbowali atakować, ale im bliżej bramki, tym było gorzej. Goście też niczym nie imponowali w ofensywnie.
Trener Janusz Niedźwiedź robił kolejne zmiany, ale nic to nie dawało. Druga połowa w ogóle była słabsza od pierwszej. Najlepszą okazję do zdobycia gola miał w 83. minucie Paweł Tomczyk, ale fatalnie spudłował strzelając głową. Nic nowego.
Widzew podzielił się punktami z Chrobrym. Zważywszy na to, że większość drużyn wraca z Głogowa z niczym, to niezły wynik. Szkoda jednak, że tegorocznych meczów łódzka drużyna nie zakończyła zwycięstwem. Niestety chyba na wygraną nie zasłużyła.
Chrobry Głogów – Widzew Łódź 0:0
Chrobry: Leszczyński – Ilków-Gołąb, Michalec, Bougaidis, Ziemann – Rzuchowski, Kolenc Ż (67. Mandrysz) – Bochnak, Machaj (67. Turski), Piła (58. Dziąbek) – Van der Heijden
Widzew: Wrąbel – Stępiński, Nowak, Tanżyna Ż – Zieliński, Hanousek, Letniowski (67. Mucha) , Kun – Danielak (67. Gołębiowski), Guzdek Ż (74. Tomczyk), Villanueva (46. Kita, 90. Michalski).