Widzew rozegrał bardzo dobry mecz przeciwko Wiśle Kraków, ale przegrał 1:3 i odpadł z Pucharu Polski. Mimo porażki trzeba jednak pochwalić piłkarzy.
Co mógł, to obronił. Przy golach był bez szans, ale w kilku innych sytuacjach zachował się bardzo dobrze, zwłaszcza w pierwszej połowie.
Znów był najsolidniejszym z widzewskich obrońców. Trudno przypomnieć sobie przegrane pojedynki z rywalami.
Gdyby nie fatalne zachowanie w 64. minucie, kiedy pozwolił strzelić Felicio Brown Forbesowi, miałby ocenę dwa razy wyższą. Przyzwyczaił nas jednak, że w każdym spotkaniu zdarza mu się kiks, a że ma pecha, to rywale zwykle wykorzystują pomyłkę. Poza tym bardzo poprawnie.
Dopóki był na boisku, nie zachwycał. Kilka razy został mocno sponiewierany przez przeciwników, raz czy dwa też łatwo ograny. Taki mecz pokazuje, że dla niektórych widzewiaków ekstraklasa to za wysokie progi.
Solidny do kwadratu. Nie tracił piłek, potrafił niekonwencjonalnie podać. Szkoda, że w 66. minucie nie wykorzystał znakomitej okazji, bo miałby szanse na jeszcze wyższą ocenę.
Najlepszy pomocnik na boisku. Pewny w obronie, niekonwencjonalny w atakach, harujący na całym boisku. Zdecydowanie lepszy od Mateja Hanouska z Wisły, co oznacza, że jest zawodnikiem na ekstraklasę.
W pierwszej połowie znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie, strzelając drugiego gola w Pucharze Polski. Nie poprawi tego bilansu, ale potwierdził, że tworząc drużynę na ekstraklasę, nie można pominąć Kuna.
Rozegrał najlepszy mecz w Widzewie. W pierwszej połowie bawił się z rywalami, czasami ich ośmieszając. Wypracował kolegom kilka szans, sam dwie zmarnował. Jak na niego wyjątkowo rzadko mylił się w obronie. Ocena byłaby wyższa, gdyby utrzymał poziom nie tylko przez 70 minut.
Bardzo dobry mecz skrzydłowego Widzewa. Był wszędzie, pracował jak Kun. Trochę zabrakło mu konkretów, ale kilka groźnych akcji było jego zasługą.
Potwierdził, że kryzys ma za sobą. Miał świetną asystę, kilka razy znalazł się w dobrej sytuacji, walczył wręcz z obrońcami Wisły, wcale nie będąc gorszym. Pomagał też w defensywie. Gdy zabrakło mu sił, Widzew oddał pole. Ale zmiany dla niego nie było, bo w Widzewie jest tylko trzech młodzieżowców gwarantujących grę na wysokim poziomie (Filip Becht nie pasuje do taktyki).
Gdyby poprawił strzały z daleka, mógł zostać bohaterem, bo znakomite okazje ku temu miał. Zagrał nieźle, lepiej niż w ostatnich spotkaniach i miał udział przy golu. Pracował na całym boisku i po przerwie zabrakło mu sił.
Najważniejsze, że wrócił i pokazał, że jest silnym punktem zespołu. Nie widać było długiej przerwy w grze, mimo że musiał biegać po lewej stronie obrony.
Zagrał dłużej po długiej przerwie i pokazał się z dobrej strony. Po jego dośrodkowaniu Widzew miał najlepszą okazję do wyrównania.
Osłabił drużynę. Można mieć do niego zastrzeżenia większe niż po niewykorzystanym karnym w niedzielę. Po jego stracie Wisła zaczęła akcję, która zakończyła się golem na 1:2. W tej sytuacji mógł się zrehabilitować już w polu karnym, lecz interweniował nieskutecznie. Miał kapitalną okazję do wyrównania, ale w końcówce z bliska główkował w bramkarza.
Grali za krótko, by ich oceniać, choć te pierwszy wywalczył rzut wolny, a drugi popisał się świetnym prostopadłym podaniem, niekorzystanym przez… Tomczyka.